Artykuły

Listopadowa Magda Umer zaśpiewała w Sopocie

Lata mijają, a Magda Umer wciąż jest gwarancją muzyki, która trafia prosto do serca. W Teatrze Atelier swoimi recitalami (19-21 sierpnia) świętuje 50 lat na scenie, proponując widzom nastrojowy, pełen refleksji wieczór z pięknymi, poetyckimi tekstami najwybitniejszych twórców polskiej piosenki. Wszystkie trzy koncerty w Sopocie wyprzedały się do ostatniego miejsca - pisze Łukasz Rudziński w portalu Trojmiasto.pl.

Na szczęście jest jeszcze kilka wielkich dam polskiej piosenki, które nie pchają się na łamy tabloidów, omijają najnowsze trendy i "młodzieżowe" nurty muzyczne, nie zabiegają o uwagę mediów, a zamiast zająć się oprawą koncertu i odważnymi kreacjami scenicznymi, dbają o bezpośredni kontakt z widzami. Do nich właśnie należy Magda Umer, która w sopockim Teatrze Atelier przez trzy wieczory zabiera widzów w poetycką podróż przez własne życie.

Okazja, by sięgnąć po przekrojowe piosenki z całej swojej kariery jest doskonała - w końcu nie co roku świętuje się 50 lat na scenie. Dlatego artystka chętnie dzieli się dowcipnymi uwagami na temat swój i swoich słuchaczy - "myślę, że moja publiczność to osoby smutne, ale z poczuciem humoru, mające dobre dni, złe lata" - przyznała. Nie brakuje Magdzie Umer przy tym ironii i dystansu do siebie. "Przeprowadzę państwa przez swoje życie od maja do listopada, w którym się wiekowo obecnie znajduję. Pocieszam się, że przede mną jeszcze grudzień" - zapowiedziała na wstępie.

I jak powiedziała, tak zrobiła. Śpiewając na siedząco, w fotelu "bo całego koncertu już nie ustoję, a ciągle mnie zapraszają", z towarzyszeniem fortepianu i wieloletniego przyjaciela Wojciecha Borkowskiego, Magda Umer roztacza wokół aurę kameralnego, domowego wręcz występu, emanując ciepłem i spokojem.

To jedna z tych artystek, która potrafi zjednać publiczność właściwie od pierwszej chwili. Dygresje oraz wprowadzenia w kontekst śpiewanych utworów często trwają przynajmniej tyle samo, co sama piosenka. Nuta goryczy podszyta świadomością przemijania i ulotności życia towarzyszy uczestnikom jej koncertów od początku do końca. Artystka chętnie też wspomina osoby, które odcisnęły piętno na jej życiu.

Części z nich, jak tragicznie zmarłemu przed laty aktorowi Andrzejowi Nardelliemu, z którym Magda Umer miała wspólnie zaśpiewać kilka dni po tragedii "O niebieskim pachnącym groszku", artystka dedykuje wykonywane piosenki. Innych - jak swoją matkę chrzestną Kalinę Jędrusik, Andrzeja Woyciechowskiego, Wojciecha Trzcińskiego, Agnieszkę Osiecką, Jeremiego Przyborę, Wojciecha Młynarskiego, Krystynę Jandę - przywołuje przy okazji wykonywanych utworów.

Wyjątkowo brzmi w jej wykonaniu pełen nadziei i lęków artystyczny "testament" Agnieszki Osieckiej - "Jeżeli miłość jest". Zresztą, każdy z utworów Osieckiej w interpretacji Magdy Umer zyskuje głębię i rzadko spotykaną siłę wyrazu. Pełne goryczy i nostalgii "Miasteczko Bełz", napisane przez Osiecką po wydarzeniach marca 1968, gorzkie "Widzisz, mała", refleksyjna "Miłość w Portofino" czy napisana przez Osiecką pod koniec życia "Luna Srebrnooka", a nawet doskonale znani "Okularnicy" (hymn niedawno zakończonego w Sopocie II etapu Konkursu "Pamiętajmy o Osieckiej") to piosenki zyskujące dzięki Magdzie Umer drugie i trzecie dno, zaśpiewane przy tym w sposób ujmująco bezpośredni i szczery.

Portrety swoich mistrzów i przyjaciół artystka przypomina przy okazji wykonywanych piosenek. Słyszymy m.in. "Ach panie, panowie" Bułata Okudżawy ze słowami Osieckiej, "O Romeo!","Zimy żal", "Stacyjka Zdrój", "Miłość do panny przedwojennej" Jeremiego Przybory czy "Tak jak malował pan Chagall" Wojciecha Młynarskiego. Każdy z tych utworów został mądrze zinterpretowany, często też przepełniony jest smutkiem i tęsknotą, które najlepiej podsumowuje śpiewany przez artystkę wiersz Haliny Poświatowskiej "Koniugacja": "Ja minę ty miniesz on minie, mijamy, mijamy, woda liście umyła olszynie, olszyna czerwona nad wodą, zmarzła moknie, mijam mijasz mija, a każdy tak samotnie".

Koncert zakończyła śpiewana wprost do wybranych widzów z widowni kołysanka "Już czas na sen" z repertuaru Jeremiego Przybory i Jerzego Wasowskiego. Rozentuzjazmowana publiczność podczas koncertu 20 sierpnia wcale nie chciała jednak puścić artystki ze sceny. Ta odwdzięczyła się za tak gorące przyjęcie (i za mnóstwo podarowanych jej kwiatów, które stały się elementem wystroju sceny) zaśpiewaniem na bis wspólnie z widzami nieco bardziej optymistycznego od większości zaproponowanych piosenek "Jeszcze w zielone gramy" Wojciecha Młynarskiego oraz "Na całej połaci śnieg" Jeremiego Przybory.

Ci, którzy nie dostaną biletów na ostatni z koncertów artystki w tym sezonie w Teatrze Atelier 21 sierpnia, będą mieli jeszcze okazję, by posłuchać koncertu jubileuszowego Magdy Umer 1 grudnia, kiedy zaśpiewa w Polskiej Filharmonii Bałtyckiej. Warto dać się zaprosić do świata poezji i piosenki przez wielkie "P".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji