Artykuły

Alina Kamińska: Krakowski Kazimierz chce spać, ale turyści mu nie pozwalają

Śpią w zatyczkach, bo od wieczora są mimowolnymi uczestnikami hałaśliwych imprez. Nad ranem, gdy już zmęczeni balangą turyści wracają do hoteli, zaczynają się dostawy i sprzątanie. Mieszkańcy Kazimierza pytają: kiedy mamy spać? Rozmowa z Aliną Kamińską, aktorką Teatru Bagatela, mieszkanką Kazimierza od 30 lat.

Aleksander Gurgul: Wzięłaś udział w akcji "Kazimierz Cichy", rozwieszałaś klepsydry informujące o śmierci dzielnicy i plakaty w języku angielskim z prośbami do turystów, by zachowywali się ciszej. Dlaczego aktorka stała się aktywistką miejską?

Alina Kamińska: Przede wszystkim jestem mieszkanką i widziałam wszystkie przemiany Kazimierza. Artyści mają specyficzną wrażliwość, zauważają rzeczy, których inni nie widzą. Miałam dosyć tego, co się tu dzieje, w zeszłym roku skończyłam studia z zarządzania kulturą na UJ, napisałam pracę o gentryfikacji Kazimierza i zostałam bezpartyjną radną dzielnicy. Kazimierz mógłby być perłą na skalę europejską, a umiera na naszych oczach. Zmierza do jednej funkcji - imprezowania. Dla turysty nie tylko premium (wykształconego, o odpowiednich wymaganiach), ale i standardowego brakuje tu już oferty.

Zorganizowałaś niedawno (z Robertem Piaskowskim, doradcą prezydenta ds. kultury) spotkanie w urzędzie miasta. Pokazałaś filmy obrazujące to, co dzieje się na ulicach: turystów pijących alkohol przy zaparkowanych samochodach albo uprawiających półnago zapasy na chodniku.

- W świat idzie informacja, że w Krakowie nie ma ograniczeń, można robić wszystko. Nawet normalni turyści z przerażeniem patrzyli na to z okien. Sporo z tych osób to jednak turyści weekendowi, przyjeżdżają z gmin ościennych na jeden wieczór.

Śmieję się, że w urzędzie miasta zwołaliśmy sztab kryzysowy. Przyszła kadra z UJ zajmująca się turystyką i socjologią miasta. Kiedy pokazałam filmy, wszyscy bardzo się poruszyli, bo 99 proc. urzędników nie mieszka w centrum i nie wie, co tu się dzieje nocami. Stoimy na krawędzi, choć niektórzy twierdzą, że przesadzam i czerwone światło jeszcze się nie zapaliło. Nawet jeśli, to z pomarańczowego zmieni się na czerwone, gdy stracimy stałych mieszkańców. W obrębie Plant mieszka już tylko 400-500 osób, na Kazimierzu ledwie kilka tysięcy, a rocznie odpływa około tysiąca. W mojej kamienicy na 22 mieszkania jestem ostatnią stałą mieszkanką! Reszta lokali wynajmowana jest na krótki termin na portalach internetowych Airbnb i Booking. Ich właścicielom nie zależy na mieszkańcach.

Co nie działa?

- Policja, by interweniować, musi mieć zgłoszenie mieszkańca - tak mówi Kodeks wykroczeń. To musi się zmienić, interpelował będzie w tej sprawie senator Bogdan Klich. Policjanci muszą mieć narzędzia, by reagować, nałożyć mandat albo przywołać do porządku. A straż miejska nie ma wystarczających uprawnień do interwencji, chyba że do odholowania samochodu.

Przykład sytuacji, w której kodeks nie działa?

- Kilka tygodni temu policjanci przyjechali dopiero, gdy o godz. 7 rano w niedzielę zgłosiłam, że pod moją kamienicą z nożem boso chodzi pijany mężczyzna. Zapanowali nad nim funkcjonariusze z czterech radiowozów! Ale policjanci praktycznie nie reagują na picie na ulicy albo głośny pub crawl na kilkadziesiąt osób pod oknami mieszkańców, którym nie pozwala się spać spokojnie.

Inny przykład: na chodniku leżała nieprzytomna albo odurzona narkotykami i alkoholem dziewczyna. Przyjechała do niej tylko karetka, mimo wezwania policji przez mieszkańców.

Restauratorzy i właściciele hoteli pozwolili wam wywiesić u siebie plakaty uciszające turystów. Są po waszej stronie?

- Zmieniło się postrzeganie kłopotliwych klientów. Widzą, co dzieje się w Barcelonie albo Wenecji. Przyjeżdża do nas 13,5 mln odwiedzających. Za 5 lat będzie o połowę więcej. Na zapchanych ulicach będzie 50 proc. więcej ludzi.

Co jeszcze trapi mieszkańców Kazimierza?

- Hałas. W mieście nie zostało zrobione rzetelne mapowanie i monitorowanie hałasu. Jest mapa zrobiona przez urzędników. Bierze pod uwagę przejeżdżające samochody, ale już wrzasków z klubów nie uwzględnia. Inna sprawa: na naszych podwórkach wiszą klimatyzatory restauracyjne i hotelowe, które włączone są niekiedy cały dzień. Oprócz hałasu generują smród i podnoszą temperaturę na podwórzach. Tylko pod moim oknem jest osiem klimatyzatorów. W lecie mieszkanie wietrzę tylko w nocy i nigdy od strony podwórka. Dlaczego nie przeniesiemy klimatyzatorów na dachy?

Do tego składowiska, wręcz hałdy zalegających śmieci (w tym psującej się żywności), które wyrzucane są z apartamentów, restauracji i hoteli często wprost na ziemię. Turyści w ogóle nie segregują odpadów. Dlaczego? Gdy jadę na wakacje za granicę, to jestem gościem i szanuję lokalne zasady. Dlaczego turyści mogą robić, co chcą, a my jesteśmy spychani na drugi plan?

Założyliście grupę "Dobra Noc Kraków", bo nie możecie spać?

- To upokarzające, że w swoim domu śpię w zatyczkach do uszu. Wymiotło je z okolicznych aptek, bo są tak pożądanym towarem. Sen mam jak brazylijska telenowela - w krótkich odcinkach. W ciągu dnia hałas komunikacyjny: korki, dostawy, klaksony, motocykle (zwłaszcza w weekend), po godz. 21 zaczyna się hałas imprezowy, który przeciąga się pod całodobowymi sklepami z alkoholem. Nad ranem o godz. 4 albo 5 imprezowicze wracają i zaczynają się dostawy. Po nich wjeżdża MPO sprzątać śmieci i służby myjące ulice. Cicho jest tylko w czasie mrozów i śnieżycy.

Rozwieszone przez nas klepsydry i banery to rozpaczliwe wołanie o pomoc. Za chwilę wyprowadzimy się i Kazimierz umrze, bo nie będzie się dało bez nas - mieszkańców - odratować tkanki społecznej.

Plac Nowy się zmienia. Uspokojono ruch, wprowadzając donice z zielenią...

- Chodziłam tam przez ponad 20 lat na zakupy. Singer i Alchemia były powiewem wielkiego świata. Od kilku lat omijam plac szerokim łukiem i nie umawiam się tam ze znajomymi. Zabytek zabudowany został plastikowymi budami i metalowymi straganami. Wkroczyły kluby ze striptizem i nagabywacze, na samym placu jest brudno, drogo i podają fast food.

Przygotowując plan zagospodarowania placu donicami, obeszliśmy z drugą radną dzielnicy wszystkie kamienice. Praktycznie wszyscy mieszkańcy chcieli zieleni i wprowadzenia strefy ograniczonego ruchu na Kazimierzu.

Przy placu Nowym mieszka m.in. Jan Frycz. On stąd nie uciekł.

- Część moich kolegów z tzw. domu aktora przy ul. Józefa wyprowadziło się. Aktorzy pracują do godz. 22, a potem chcą odpocząć, bo rano znów idą do pracy. W tym harmiderze funkcjonować się nie da.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji