Artykuły

Sen o Troi

Kilka lat temu poszłam na spotkanie w Przystanku Historia z prof. Kamilą Budrowską, poświęcone wydanej właśnie przez jej zespół książce, która była efektem programu badającego działalność cenzury w okresie PRL - pisze Jagoda Hernik Spalińska w felietonie dla portalu Teatrologia.info.

Podczas tego spotkania prof. Budrowska wspomniała o odnalezionych spisach sztuk, które powstały tuż po wojnie i zostały zatrzymane przez cenzurę z powodu poruszanej w nich tematyki żydowskiej - bo jak wiadomo, był taki zapis. To, co powiedziała prof. Budrowska, bardzo mnie poruszyło, ponieważ akurat w tym czasie wyszła książka Grzegorza Niziołka "Polski teatr Zagłady", w której kwestia reakcji Polaków na Holocaust jest głównym tematem. Myślałam więc o tym, że obraz reakcji Polaków na Holocaust jest bardzo niepełny w sytuacji, gdy cenzura uniemożliwiła tej reakcji ujrzenie światła dziennego. Dotyczy to oczywiście całej literatury, mnie jednak najbardziej zainteresowały odnalezione spisy sztuk, bo było ich kilka i miały po kilkaset pozycji. Zespół prof. Budrowskiej dotarł do nich - niestety nie ma nigdzie (póki co) egzemplarzy zatrzymanych utworów. Z Marzeną Kuraś, z którą pracujemy razem w IS PAN, zdecydowałyśmy się napisać wniosek grantowy do NPRH na szukanie, opracowanie naukowe i wydanie odnalezionych dramatów. Tym bardziej się na to zdecydowałyśmy, że akurat jeden z priorytetów był idealny do tego projektu, bowiem dotyczył kultury polskiej wobec totalitaryzmów oraz tworzenia zespołów źródłowych. Do naszego zespołu zgodziła się wejść prof. Kamila Budrowska, jak również poleciła nam swego współpracownika, młodego naukowca dr Wiktora Gardockiego. W zespole był jeszcze jeden młody doktor zajmujący się tematyką wojenną z literackiego punktu widzenia oraz przewidziałyśmy dwóch dokumentalistów, ponieważ projekt był oparty na poszukiwaniach w archiwach wielu miast w Polsce, w archiwach miejskich, teatralnych i prywatnych. Przewidziałyśmy też poszukiwania w archiwach za granicą, w miejscach gdzie mogła istnieć polska, powojenna emigracja. Do analizy ewentualnie odnalezionych sztuk przewidziałyśmy dwie podstawowe metodologie - jedną tradycyjną: dokumentacyjną, historyczną i dramatologiczną, drugą bardziej nowoczesną, teoretyczną czyli tzw. historię eksperymentalną (zob. załącznik do wniosku nr 1). Stworzyłyśmy bibliografię publikacji w języku polskim i angielskim składającą się z bibliografii przedmiotowej, bibliografii edytorskiej, bibliografii dramatologicznej oraz bibliografii związanej z metodologią "historii eksperymentalnej", całość zajęła 10 stron (zob. załącznik do wniosku nr 2). Przewidzieliśmy krytyczne wydanie wybranych, odnalezionych sztuk. Zespół miał otrzymywać stawki wyznaczone przez przepisy, dokumentalistom, którzy mieli być bardziej obciążeni poszukiwaniami, dałyśmy wyższe stawki, by mogli się tej pracy poświęcić. Sobie wyznaczyłyśmy stawki ograniczone przez przepisy do 1800 złotych brutto, co przy podwójnym opodatkowaniu, jakie mamy pracując w Instytucie, daje jakieś 800-900 zł miesięcznie.

Projekt został odrzucony już na pierwszym etapie. Recenzje, które otrzymaliśmy były trzy. Jedna bardzo pozytywna, podnosząca wagę tego projektu dla polskiej kultury i wiedzy o polskim społeczeństwie oraz wysokie kompetencje dobrze dobranego zespołu. I dwie bardzo negatywne, bliźniaczo do siebie podobne w argumentacji. Wniosek został określony wprawdzie jako zgodny z priorytetem, ale "trudno mówić o fundamentalnym znaczeniu tematyki grantowej dla polskiego dziedzictwa narodowego". Zarzuty były trzy: nie wiadomo, czy sztuki się znajdą, dokumentaliści dostają za dużo pieniędzy ("więcej niż kierownik!") oraz, że "nie ma w dorobku kierownika prac stricte dotyczących problematyki Holocaustu". Z tych zarzutów skomentuję w tej chwili tylko ten ostatni. Grant ten powinna oceniać osoba, która albo się zna trochę na nauce o teatrze, albo jest w stanie tę wiedzę na poziomie łatwo dostępnych danych uzupełnić. Mimo to, i mimo przedstawionych przeze mnie danych we wniosku, nie zauważyła, że jestem autorką książki, która jako pierwsza (i jedyna, póki co) przedstawia historię scen żydowskich w Wilnie przed wojną i podczas wojny, dokumentując wojenne losy scen i artystów, na postawie dokumentów z archiwów wileńskich, warszawskiego ŻIH-u i nowojorskiego YIVO. W recenzjach zostały też zakwestionowane wyjazdy zagraniczne w celu poszukiwania dramatów.

Projekt nie dostał odpowiedniej ilości punktów, by być w ogóle dalej rozpatrywany. Takich odrzuconych na pierwszym etapie projektów nikt już potem nie ogląda, nie konfrontuje oceny recenzentów z wnioskiem, przepadają na zawsze.

Ponieważ nie ma odwołań od pierwszego etapu szybko zmieniłyśmy trochę wniosek, sugerując się uwagami w recenzjach, które uważałyśmy za słuszne i złożyłyśmy go raz jeszcze. Do zespołu dołączyłyśmy Rafała Węgrzyniaka, który akurat wydał książkę o Michale Weichercie, jak również ma bardzo dużo publikacji o tematyce żydowskiej, ja napisałam bardzo wyraźnie, co jest w mojej książce o teatrze w Wilnie podczas II wojny światowej, zrezygnowałyśmy z szukania sztuk w archiwach zagranicznych, napisałyśmy, że już kilka takich sztuk odnalazłyśmy (co jest prawdą) i dodałyśmy utworzenie dwóch etatów, co jest preferowane w grantach NPRH.

Wniosek odpadł znowu na pierwszym etapie. Recenzje są jeszcze bardziej negatywne i kuriozalne niż za pierwszym razem. Są w nich błędy pokazujące, że osoby oceniające nie potrafią czytać wniosku - np. zarzucają, że nie ma kalkulacji wydawniczej i sposobu dystrybucji, mimo że wszystko to jest; piszą, że wydałam "tylko jedną monografię", a wydałam ich trzy; nie są w stanie analizować danych rachunkowych - zarzucają zbyt duże sumy dla osób, którym chcieliśmy utworzyć etaty, nie biorąc pod uwagę, że są to pełne koszty pracodawcy, z których po potrąceniu należności cywilno-prawnych typu US, ZUS zostanie dużo mniej; jak również wykazują się brakiem wiedzy o polskiej nauce o teatrze - Rafał Węgrzyniak został określony jako "magister", który "raczej do rozwoju naukowego nie aspiruje".

Jednak to, co mnie najbardziej bulwersuje w tej całej sprawie, to powtarzający się cały czas ten sam motyw, który pojawił się w pierwszych recenzjach jako główny zarzut, jak również w drugim podejściu do grantu recenzenci podkreślają go jeszcze mocniej: nie wiadomo, czy te sztuki jeszcze gdzieś fizycznie istnieją, więc nie można wydawać "takich wielkich pieniędzy" na ich szukanie.

Odnalezienie nawet znikomej ilości tych sztuk zmieniłoby całkowicie stan badań dotyczących polskiej reakcji na Holocaust w dramacie. Moglibyśmy wreszcie na prawdziwych podstawach ocenić, jaka ta reakcja była a przede wszystkim sfalsyfikować obraz, jaki jest w tej chwili, pokazujący, że tej reakcji nie było w ogóle, że Polacy przyjęli obojętną pozycję "bystandera". Nie wiemy, co jest w tych sztukach - może jest współczucie i litość a może jest radość i satysfakcja. Co by to nie było, nasz zespół był zdecydowany to ujawnić. Dlatego odnalezienie ich jest tak ważne - bo jeśli nie zadamy sobie tego trudu, to odbierzemy sobie jedyną szansę, by się tego dowiedzieć (pełny projekt w załączniku nr 3).

Jedno jest pewne - całe szczęście, że Henryk Schliemann kierował się innym sposobem rozumowania niż eksperci NPRH, bo jego sen o odnalezieniu Troi pozostałby do dzisiaj tylko snem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji