Artykuły

Marta Żmuda- Trzebiatowska: wraca na ekrany kin po urlopie macierzyńskim

Z perspektywy rodzinnego Przechlewa, kariera aktorska wydawała się czymś nieosiągalnym. Ale jej się udało: dziś jest uznawana za jedną z najbardziej lubianych aktorek w Polsce. Nie zapomniała jednak, żeby ułożyć sobie życie prywatne.

MARTA ŻMUDA-TRZEBIATOWSKA

Polska aktorka telewizyjna, filmowa i teatralna. Urodziła się w 1984 roku. Wychowała się w miejscowości Przechlewo, gdzie ukończyła Szkołę Podstawową im. Janusza Korczaka. Następnie uczęszczała do Liceum Ogólnokształcącego im. Stefana Czarnieckiego w Człuchowie. W 2007 została absolwentką Akademii Teatralnej im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie. Pierwszą główną rolę zagrała w serialu TVN - "Teraz albo nigdy!". Na wielkim ekranie debiutowała pierwszoplanową rolą Ani w "Nie kłam, kochanie" (2008). W kolejnych latach zagrała główne role: Basi w "Ciachu" (2010) i Pauliny w "Och, Karol" 2 (2011). Potem oglądaliśmy ją jako Klarę w "Ślubach panieńskich" (2010), Kasię w "Grach małżeńskich" (2011), "Kornelię" w Wygranym (2011) i Elsę Krauze w "Hans Kloss. Stawka większa niż śmierć" (2012). Z powodzeniem występuje w warszawskim Teatrze Kwadrat i w Teatrze Polskiego Radia.

Kiedy mówi się o Marcie Żmudzie-Trzebiatowskiej, od razu na myśl przychodzi piękna i sympatyczna aktorka, którą kojarzymy głównie z występów w serialach. To stereotyp, z którym gwiazda próbuje walczyć od wielu lat. Być może pomoże jej w tym nowy film Xaverego Żuławskiego, w którym gra jedną z głównych ról. "Mowa ptaków" trafi na ekrany naszych kin jesienią. Czy zobaczymy w niej inne oblicze popularnej aktorki?

- Uroda i pomaga, i przeszkadza. Na starcie jest dużym atutem, bo powoduje, że się wyróżniasz w tłumie. W pewnym momencie jednak wrzuca cię do szufladki, zwłaszcza w naszym kraju, gdzie rynek jest dość niewielki. Utarło się, że jak aktorka ładna, to nie ma talentu. A nieurodziwa to od razu charyzmatyczna i nadająca się do trudnych ról. Stereotyp i tyle - podkreśla gwiazda w Onecie.

Przechlewo to mała miejscowość na Pomorzu - i to właśnie tam Marta urodziła się i wychowała. Dorastała w nauczycielskim domu, a rodzice od zawsze dbali, aby ich dzieci potrafiły docenić pracę. Dlatego w wakacje nie dostawały kieszonkowego, tylko musiały nań zapracować porządkując domowy ogród lub pomagając dziadkowi i babci. Wyjazdy do tych ostatnich do dziś gwiazda wspomina z rozrzewnieniem.

- Spędzaliśmy u nich z bratem całe lato. Na środku podwórka był żuraw, wodę nosiło się wiadrami, a wszystkich domów we wsi było zaledwie pięć. Dziadkowie mieli gospodarstwo, więc wiem, jak wygląda takie życie. I jestem niezwykle wdzięczna dziadkom i rodzicom za to, co mi dali, za ich ciężką pracę i mnóstwo wyrzeczeń - podkreśla Marta w "Klaudii".

Marta Żmuda-Trzebiatowska była typem "brzydkiego kaczątka": w podstawówce należała do grubszych dziewczyn w klasie i dopiero w liceum stała się atrakcyjna dla swoich kolegów

Początkowo dziewczynka widziała swoją przyszłość w sporcie - przez wiele lat trenowała piłkę ręczną i siatkową. Kiedy szła do liceum, wybrała jednak za namową taty klasę o profilu matematyczno-fizycznym. Potem okazało się jednak, że nastolatka zachwyciła się za sprawą mamy poezją. To ona namówiła Martę na udział w konkursach recytatorskich. I miała rację - bo dziewczynka odnosiła na

nich sukcesy. Poznała wtedy ludzi z aktorskim doświadczeniem, którzy zgodzili sieją przygotować do egzaminów do szkoły teatralnej. Rodzice oczywiście nie byli zachwyceni tym pomysłem.

- Z perspektywy mojego rodzinnego Przechlewa wydawało się, że aktorzy to niedostępny świat, środowisko hermetyczne. Ale dwa lata wcześniej dostał się do szkoły teatralnej kolega z sąsiedniej miejscowości. "Skoro on się dostał, ja też mogę!" - pomyślałam. Wybrałam warszawską szkołę teatralną z prostego powodu: z Pomorza do Warszawy było najbliżej -wspomina Marta w "Klaudii".

Już podczas studiów piękna Pomorzanka zwróciła uwagę speców od castingu - i zagrała w popularnym serialu "Magda M.". Ponieważ rodzice nauczyli młodą aktorkę oszczędności, nie wydała ona pierwszych zarobionych pieniędzy, ale... zainwestowała na giełdzie. Kolejne występy sprawiły, że usamodzielniła się finansowo i mogła zrezygnować ze wsparcia rodziców.

- W szkole teatralnej wpadaliśmy czasem na pierogi do taty mojej koleżanki Zuzy, Andrzeja Grabowskiego. I on mówił: "Pamiętajcie, jak się będziecie wdrapywać po drabinie sukcesu, by zawsze dla każdego być uprzejmym. Dla pana, który sprząta w teatrze, pani inspicjentki, suflera, garderobianej. Bo spadając z tej drabiny, będziecie ich wszystkich spotykać..." - opowiada w Onecie.

Choć początkowo myślała, że po szkole teatralnej będzie grać same dramatyczne role w rodzaju szekspirowskiej Ofelii, szybko okazało się, że najmocniej upomina się o nią telewizja. Występy w popularnych serialach szybko sprawiły, że zrobiło się o niej głośno. Nic więc dziwnego, że młoda aktorka dostała zaproszenie do "Tańca z gwiazdami". Dzięki temu poznała polski show-biznes od celebryckiej strony.

- Wtedy dotarło do mnie, w co się wpakowałam. Po prostu zrozumiałam, że to nie dla mnie. Chociaż tego nie krytykuję i rozumiem, że dla niektórych moich koleżanek czy kolegów taka "medialna intensywność" jest przyjemna, że to lubią, zabiegają o to. Ja po prostu jestem z innej gliny - podkreśla w Onecie.

W "Tańcu z gwiazdami" Marta wystąpiła ze swym ówczesnym partnerem - Adamem Królem. Poznała go na studiach - i myślała, że to właśnie z nim stanie na ślubnym kobiercu. Para była ze sobą aż dziesięć lat, ale ostatecznie aktorka zerwała związek z tancerzem.

- Pamiętam, jak wprowadziłam się do mieszkania, które miało być dla nas, a zostało tylko dla mnie. Weszłam do domu, zobaczyłam puste ściany i najpierw się rozpłakałam. A potem pomyślałam: "OK, to będzie nowe życie. Zaczynam życie sama. Po tylu latach - opowiadała wtedy w "Grazii".

Piękna aktorka nie musiała długo czekać na nawiązanie nowej znajomości. Swego kolejnego chłopaka poznała w Teatrze Kwadrat. Jej partnerem w spektaklu "Przez park na bosaka" był młodszy od niej o pięć lat aktor Kamil Kula. W spektaklu grali małżeństwo, które cały czas się ze sobą kłóci. Poza sceną działo się zupełnie inaczej - Marta i Kamil szybko się w sobie zakochali i zostali parą.

- Kiedy spotykasz właściwego człowieka wszystko staje się jasne. Po prostu wiesz, że tego chcesz. Zawsze miałam konkretne marzenia: dom, rodzina. To są moje wartości. Jak jest kontynuacja: twoi dziadkowie byli razem, twoi rodzice są razem, to ty też podświadomie chcesz tego samego. To jest dla ciebie porządek i sens życia - mówi Marta w "Vivie".

Ślub Marty i Kamila odbył się z dala od mediów - i w październiku 2017 roku przyszedł na świat ich syn - Brunon. Wtedy aktorka zrobiła sobie przerwę od zawodowych występów, by poświęcić cały swój czas dziecku. Na ekrany powróciła dopiero w zeszłym roku - najpierw do telewizji, a teraz do kina.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji