Artykuły

Los matek - ból matek

"Czas matek" Teatru Ósmego Dnia w Poznaniu. Pisze Błażej Kusztelski w Gazecie Poznańskiej.

Między poznańskimi dworcami PKP i PKS rozgrywał się nocą 28 czerwca "Czas matek". Chyba teatralnie najciekawsze z widowisk plenerowych Teatru Ósmego Dnia.

Przedstawienie zaprezentowane na - nomen omen - Wolnych Torach mogłoby równie dobrze nosić tytuł: "Ból matek", "Bunt matek" czy "Los matek". Bo jest to metaforyczna przypowieść o kobietach doznających największej z życiowych klęsk. Są świadkami przemiany tych, których wydały na świat i pielęgnowały, w katów i ofiary, i nierzadko ich przedwczesnej śmierci.

Jest to zatem opowieść najpierw o rozkoszy poczęcia, bólu rodzenia i macierzyństwie, stającym się tarczą i uprawą (własnych latorośli). Potem o beztroskim dorastaniu, pełnym marzeń o lotach i skokach, i o przyjaźni. Wreszcie o poddaniu mustrze i tresurze oraz o zadawaniu tortur innym i zabijaniu, wreszcie o lamencie kobiet-matek, o dawaniu świadectwa zbrodniom i o pełnym determinacji proteście.

Spektakl plenerowy, nawiązujący do widowisk średniowiecznych, posługuje się różnymi stylami i konwencjami, jest tendencyjno-agitacyjny, ale i wyrafinowany plastycznie, rozpięty między groteską a teatrem okrucieństwa, między plakatową jednoznacznością a oryginalną metaforą, między orgiastycznym kultem płodności w stylu antycznej farsy a finałem rodem z antycznej tragedii.

Oczywiście można by mieć różne pretensje, przede wszystkim o słabą widoczność, bo za duża była scena, zbyt odległe od siebie trzy miejsca gry, zbyt dużo widzów, którzy nie byli w stanie się przemieszczać. Można mieć zastrzeżenia do muzyki, nie "niosącej" - poza wyjątkami - emocjonalnie scen, i do niektórych zbyt błahych czy monotonnych i zbyt długo celebrowanych układów ruchowych. Ale bodaj dla trzech metaforyczno-plastycznych sekwencji warto pójść na spektakl "Ósemek". Pierwsza: porodówka jako sala tortur, w gdzie położnice są ofiarami i kukłami miotanymi bólami rodzenia. Druga: śmierć zadawana laboratoryjnie; ofiara miota się jak padalec w słoju czy akwarium, zanim szczeźnie, a siepacze zamazują potem wszystko dokładnie. I wreszcie scena finałowa: wściekła rozpacz kobiet-płaczek-praczek, tworzących gigantyczną konstrukcję suszarkę, na której niczym białe flagi lub tasiemki pamięci powiewają koszule po ofiarach - ich synach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji