Artykuły

Czas teatru minął. Wszystko było pozorem?

"Na niby - naprawdę" wg dramatu Lope de Vegi w reż. Andrzeja St. Dziuka w Teatrze Witkacego w Zakopanem. Pisze Zbyszek Dramat.

Zważywszy, że prapremiera tego spektaklu odbyła się 8 grudnia 2012 r. podejście do jego bytu i jestestwa musi wyjść dalece poza klasyczną recenzję teatralną. Dramat ten na Scenie Witkacego obejrzało już wielu widzów, nie wspominając o tekstach na jego temat. Dziś w kasie teatru kupić można nawet program widowiska z płytą CD. Co w nim jest? Proszę odwiedzić teatr i zobaczyć/posłuchać. Na pewno nie jest to zarejestrowana premiera wideo tego przedstawienia, chociaż bym sobie tego życzył - tym bardziej, że teraz grana jest jego nowa odsłona.

Ta niezwykła i ekscytująca sztuka w pierwszym momencie kojarzy mi się z "Rękopisem znalezionym w Saragossie" autorstwa Jana Potockiego, tak doskonale sfilmowanym przez Wojciecha Jerzego Hassa. Dlaczego taka asocjacja? Po pierwsze, do końca nie wiadomo co jest tu "na niby, a co naprawdę?" Co jest realne, a co wymyślone/opowiedziane? Podobnie rzecz się ma z postaciami i aktorami na scenie. Po drugie, rzeczywistość owiana jest wielowarstwową tajemnicą, szczególnie ze względu na swój szkatułkowy charakter. Chodzi o "opowieść w opowieści" ("forma, kompozycja utworu, dzieła polegająca na wpleceniu w opowieść główną opowiadań pobocznych, stanowiących odrębne całości" - tyle słownik PWN). Po trzecie, w spektaklu tak jak w powieści/filmie stworzono "teatr w teatrze" - przestrzeń metafizycznego misterium, historii niezwykłej, intrygującej oraz ciekawej psychologicznie i filozoficznie.

Uwielbiam eksperymenty, a spektakl ten jest eksperymentalny. Reżyser, inscenizator i scenarzysta w jednej osobie wraz z zespołem wykorzystali do jego powstania wszelkie dostępne metody i środki wyrazu teatralnego/scenicznego. W postaci wcielają się wszyscy najlepsi aktorzy teatru i to w kilku wymiarach/odsłonach. Spektaklowi służy praktycznie cały budynek Teatru im. St. I. Witkiewicza. W pierwszej części akcja odbywa się na długiej horyzontalnej scenie, stanowiącej swoisty pas teatru transmisyjnego/transgresyjnego/transcendentalnego. W drugiej, scena jest już ustawiona centralnie w kształcie kwadratu - wysoko podniesiona. Spektakl prowadzi "znerwicowany" spiker/narrator/konferansjer/inspicjent i sufler w jednym (Pinabelo, Krzysiek - Krzysztof Najbor). Do sztuki włączeni są także nieaktorzy - pracownicy teatru, m.in. z kamerą wideo i/lub kadzidłem mszalnym. Aktorzy obecni są między publicznością w przerwie (z naciskiem na parę młodą: Marcela, Fabia, Emilka - Emilia Nagórka; Octavio, Piotrek -Piotr Łakomik). Widzowie częstowani są szampanem, owocami i krówkami. Wszędzie rozbrzmiewa muzyka (przeboje, w tym "Paroles, paroles" Dalidy i Alaina Delona). Sztuka wkracza pod prysznic na scenie, także do garderoby i na plac przed budynkiem, a aktorzy (w prywatnych strojach) wychodzą przez rozsuwane drzwi wprost ze sceny na zewnątrz. Raz są sobą, raz granymi/wcielającymi się w aktorów postaciami. I jeszcze to piórko ze skrzydła Archanioła spadające z Nieba na scenę. Boskie, czyż nie?

Od dawna zajmuję się cybernetyką, systemami i analizą systemową. Tak, ten spektakl należy analizować przy jej użyciu, a szczególnie wykorzystując do tego świetne prace Stanisława Lema. Forma meta-teatralna w tym przypadku to forma relacji między systemem (Polska-Teatr) - podsystemem (Teatr Witkacego-Teatr) i nadsystemem (Świat-Teatr). Ważne są tu sceniczne konwersje wewnątrzsystemowe (wewnątrz-teatralne) i procesy feedbacku w relacji do zaskoczonej widowni (jeden z widzów został z niej nawet wyprowadzony...) i krytyki teatralnej też. O treści tych interakcji poniżej. Idea teatru w teatrze dla teatru i z teatrem bez teatru wciąż jest żywa.

Spektakl to także studium władzy, panowania i dominacji - politycznej, społecznej i artystycznej też. Teatr przecież nie jest do końca demokratyczny, często przemocowy i siłowy. Po prostu Teatr-Imperator. Tu trzeba mieć talent i spryt..., umieć udawać, naśladować, grać i kluczyć. Zrezygnować z własnej wolności. Poddać się zniewoleniu w postaci/postacią. Wspaniale zademonstrował to Andrzej Bienias w scenie śmierci za wiarę w teatrze (aktorstwo jako ofiarowanie - "chcę rolą zadowolić Cezara"). To co zobaczyłem, to bez wątpienia temat na książkę teatrologiczną, także tą dotyczącą relacji aktor - reżyser - teatr. Bo czy można zagrać rolę/postać lepiej niż się potrafi? Transgresja. A jeżeli tak, to jakim kosztem?

Spektakl widziałem już trzeci raz i znów aktorzy byli (na niby lub naprawdę?) w swej najlepszej formie. Świat sceny wymaga szczególnego napięcia i emocji. Tym bardziej proces iluminacji i objawienia. Nie mieli problemu z teatralną i aktorską ekspozycją pierwiastka miłosnego, intrygi i goryczy zdrady. A atmosfera na widowni/scenie była ciężka - zapowiadała intensywną burzę, w nocy po spektaklu. Dobrze wiemy, że ciało aktorskie to nie maszynka do produkcji teatru, a ciało widza to nie automat do bicia braw. Tu zawsze mamy do czynienia z tajemnicą. Nie zawsze udaje się przekroczyć kondycję ludzką przez sztukę w stronę publiczności i na odwrót, z problematyką przecież nie wakacyjną (to stały temat tego teatru - wystawianie sztuk niewakacyjnych latem). Bez względu na to, Drogi Zespole Aktorski Teatru Witkacego - podziwiam Was i miłuję. Jesteście wspaniali i "zaprawieni w bojach". Cenię Was także za to, że praktycznie codziennie gracie w innym spektaklu. To rzadkość na polskiej scenie teatralnej, bo zazwyczaj sztuki grane są w kilkudniowych setach. Doceniam Wasz profesjonalizm i mistrzostwo, szczególnie w "szybkim" wychodzeniu i wchodzeniu w nową postać.

I na koniec jeszcze jedno zdanie. Po przerwie, gdy głos zabiera Ginés (Andrzej Bienias, również w roli Rufina) słychać z hallu/foyer teatralnego piosenkę Lionela Richie "Hello". Postanowiłem przytoczyć jej treść: "I've been alone with you. Inside my mind. And in my dreams I've kissed your lips. A thousand Times. I sometimes see you. Pass outside my door. Hello! Is it me you're looking for? I can see it in your eyes. I can see it in your smile. You're all I've ever wanted. And my arms are open wide. Cause you know just what to say. And you know just what to do. And I want to tell you so much. I love you. I long to see the sunlight in your hair. And tell you time and time again. How much I care. Sometimes I feel my heart will overflow. Hello! I've just got to let you know. Cause I wonder where you are. And I wonder what you do. Are you somewhere feeling lonely? Or is someone loving you? Tell me how to win your heart. For I haven't got a clue. But let me start by saying I love you. Hello! Is it me you're looking for? Cause I wonder where you are. And I wonder what you do. Are you somewhere feeling lonely? Or is someone loving you? Tell me how to win your heart. For I haven't got a clue. But let me start by saying I love you. Ona najlepiej wyraża (nie na niby, ale naprawdę) mój stosunek do Teatru im. St. I. Witkiewicza w Zakopanem i tego co tam się artystycznie dzieje.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji