Artykuły

Potoki słów

"Jak wam się podoba" Williama Szekspira w reż. Krystyny Jandy Teatru Wybrzeże w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim. Pisze Wiesław Kowalski w Teatrze dla Wszystkich.

W ostatnich dwóch latach najpierw Maja Kleczewska w Kielcach, teraz Krystyna Janda w Gdańsku sięgnęła po dramat Szekspira "Jak wam się podoba". I choć rozwiązań scenicznych obydwu spektakli nie da się w żaden sposób porównać (Kleczewska w przeciwieństwie do Jandy jednak poszukiwała w zabiegach inscenizacyjnych oryginalnego pomysłu), to na pewno reżyserki nie mogą ich zaliczyć do szczególnie udanych osiągnięć w swoim dotychczasowym dossier. Janda z aktorami Teatru Wybrzeże przygotowała przedstawienie dość przewidywalne i mało zaskakujące, nie specjalnie atrakcyjne w wizualnej formie, pozbawione subtelnej ironii i bez jakichkolwiek odniesień do współczesnej rzeczywistości. Wizualizacje, zastępujące tutaj w dużej mierze scenografię, eksploatowane są ponad miarę, a bohaterowie w poszukiwaniu miłości i walczący z pożądaniem raczej niezmienni w swych przebierankowych utarczkach. Szkoda, że Janda nie wyeksponowała w typowo fabularnym przebiegu akcji tego, co kazałoby się zastanowić nad nieprzewidywalnością naszej ścieżki życia i konsekwencjami jakie przynosi walka rozumu z ludzką naturą i uczuciowymi namiętnościami.

Od początku widać, że Janda nie miała konceptu na wystawienie tego dramatu, co publiczność zauważa bez wielkiego trudu i rzadko skłania się do śmiechu. Szczególnie monotonna i senna jest pierwsza część spektaklu, podczas której obcujemy jedynie ze słowem Szekspira, bez żadnego podejmowania gry z iluzją czy użycia kontrapunktów. Refleksja nad naturą ludzką w takiej sytuacji raczej pojawić się nie może. Zawarte w utworze niebezpieczne impulsy, znaki czy zagadki nie są w stanie wybrzmieć, bo pozbawione są choćby odrobiny drapieżności. Co prawda Magdalena Gorzelańczyk w roli Rozalindy robi co może, by emocjonalny diapazon podnieść na jak najwyższy poziom. Zastosowana ekspresja i traktowany tylko i wyłącznie serio sposób przeżywania, zresztą dość mocno podobny do tego, który mogliśmy już oglądach w wykonaniu młodej aktorki w "Ruskich" Radosława Paczochy, nie do końca wydaje się tutaj uzasadniony, choć może został już przez widzów zbyt mocno oswojony i zwyczajnie nie działa . Być może dlatego dużo lepiej odbiera się role zdecydowanie bardziej zdystansowane i w emocjach schłodzone, jak choćby Celię w interpretacji Agaty Woźnickiej czy Orlanda Piotra Biedronia.

Pozbawiona realizacyjnej brawury inscenizacja Jandy, prowadzona na wielkiej platformie w Gdańskim Teatrze Szekspirowskim od sceny do sceny, od wejścia do zejścia aktorów, niczym szczególnym nie zaskakuje, również jeśli chodzi o relacje między postaciami. Gdy do tego dodamy trudną do dostrzeżenia lekkość dowcipu czy kunsztowność obrazu, niedosyt tej scenicznej zabawy jest jeszcze większy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji