Artykuły

Utopia miłości

Młody reżyser Michał Siegoczyński zainspirował się "Rokiem 1984" George'a Orwella i przygotował spektakl "2084". -"Rok 1984" odbieramy jako powieść o totalitaryzmie, a ona przecież w dużej części opowiada o miłości- mówi reżyser. Warszawska premiera w sobotę w Teatrze Na Woli

Michał Siegoczyński zadebiutował jako reżyser pięć lat temu w Legnicy. Jego droga teatralna była nietypowa Wcześniej był aktorem w teatrach w Będzinie, Cieszynie, Teatrze Żydowskim w Warszawie, asystentem reżyserów, wolnym słuchaczem na studiach reżyserskich. Te kilka lat pracy zaowocowało eksternistycznym dyplomem aktorskim i decyzją, że spróbuje samodzielnej pracy reżyserskiej. - Gdyby nie aktorstwo, czas spędzony wtedy w teatrze i przyglądanie się powstawaniu spektakli, nie odważyłbym się na reżyserię - przyznaje.

W Warszawie wystawił już m.in. kilkakrotnie nagrodzony spektakl "Uwaga - złe psy!" według sztuki Remigiusza Grzeli o chorej na schizofrenię żonie Jerzego Szaniawskiego (grany obecnie w Teatrze na Woli), "Ellinga" (na podstawie filmowego scenariusza Axela Hellsteniusa) w Teatrze Praga i "HollyDay" (na motywach "Śniadania u Tiffany'ego" Trumana Capote'a) w Studio.

"2084" nie jest uwspółcześnioną wersją książki George'a Orwella. To nowy tekst zainspirowały "Rokiem 1984". - Omawiając w szkole Orwella, pomijamy wątek miłości, a skupiamy się na kwestii totalitaryzmu. A przecież historia Winstona i Julii to prawie 80 proc. książki - mówi Siegoczyński. - Pod koniec powieści z wielkiej miłości Julii i Winstona nic już nie zostało. Mam wrażenie, że tak jak w państwie totalitarnym, tak też w związkach mamy potrzebę utopii oraz nieskończoności. Od początku boimy się, jak długo uda nam się utrzymać miłość, i chcemy, żeby była ona jak narkotyk - opowiada.

Zauważa także, że związki budowane w sytuacji opresji, np. śluby brane w Powstaniu Warszawskim, bywają trwalsze. - W pewnym momencie moi bohaterowie, Ona i On, też szukają idei, wydarzenia, które ich scementuje: chcą być kimś w rodzaju Bonnie i Clyde'a czy pary rewolucjonistów - mówi reżyser. Zwraca uwagę na element, który jest wspólny systemowi angsocu opisanemu w "Roku 1984" i współczesności: podglądanie. - W systemie totalitarnym ludzie marzą, by już nie być podsłuchiwanym, nagrywanym - dodaje Michał Siegoczyński. - A my dziś, w imię sławy czy bezpieczeństwa, z powrotem dążymy do takiej kontroli, chcemy, żeby nas widziano.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji