Artykuły

Jubileuszowo, śmiesznie i wakacyjnie

"Jeszcze jeden do puli?!" w reż. JB [Jerzego Bończaka] w Teatrze Komedia w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.

Wbrew pozorom farsa nie jest łatwym gatunkiem scenicznym, tak pod względem reżyserii, jak i wykonania aktorskiego. I choć nie wymaga od aktora dogłębnych studiów nad postacią (aktor nie musi badać, co się dzieje na dnie duszy bohatera, by budując postać, motywować ją w pełni psychologicznie), to przecież wymaga specyficznej umiejętności: połączenia wręcz matematycznej precyzji z aktorską intuicją, gdzie każde słowo i gest muszą trafiać do celu. I to w błyskawicznym tempie.

Wie o tym doskonale Jerzy Bończak - reżyser, i Jerzy Bończak - aktor. Bo, jak mówi, nawet pauza, jeżeli jest o sekundę za długa czy za krótka, "kładzie" pointę.

A wszystko po to, oczywiście, by pobudzić widza do śmiechu, a nie do ekwilibrystyki intelektualnej. No, bo takie jest zadanie farsy. Jerzy Bończak, aktor dramatyczny, mający w swoim dorobku role w dużym, poważnym repertuarze (dość wymienić Szekspira), od kilkunastu lat zajmuje się farsą, gra i reżyseruje. Można powiedzieć, wyspecjalizował się w tym gatunku. Toteż na 35-lecie swojej pracy artystycznej wybrał to, w czym czuje się znakomicie, czyli farsę. "Jeszcze jeden do puli", to typowa angielska farsa dobrze już znanego u nas autora Raya Cooneya, którego wspomógł tu autorsko Tony Hilton.

Do benefisowego przedstawienia zaprosił swego kolegę ze studiów Karola Strasburgera, także mającego za sobą 35 lat pracy artystycznej. Tak więc oto mamy dwa benefisy w jednym. Bończak rzecz całą wyreżyserował i zagrał. I to kilka ról. Bo zabawna fabuła tego wymaga.

Oto bogaty biznesmen Jonathan Hardcastle (w tej roli Witold Dębicki) postanowił obdarować ogromną sumą pieniędzy syna swego nieżyjącego już wspólnika w biznesie. Pod warunkiem wszakże, że jest on jedynym dzieckiem swojego ojca, że nie ma żadnych krewnych. Nad wypełnieniem postanowienia darczyńcy czuwać ma jego doradca prawny Arnold Piper (Karol Strasburger), krótkowzroczny, skrupulatny, choć nie dałabym marnego grosza za jego bystrość myślenia.

Po ogłoszeniu w miejscowej gazecie pojawia się oczekiwany gość Billy Wood, syn wspólnika. Wprawdzie nie należy on do osób rozgarniętych, ale jest z nim jego kolega Charlie Barnet (Stefan Friedmann), rozgarnięty za nich obu i nastawiony na otrzymanie kasy. Tymczasem pojawia się następny syn Wooda, Rupert, niezwykle podobny do swego brata, a za chwilę jeszcze następny, i jeszcze. Okazuje się, że jako dzieci zostali rozłączeni wskutek pewnie jakiegoś losowego wydarzenia, o czym bliżej nie wiemy. Wszyscy oni wyglądają jak jeden i ten sam, różnią się tylko charakterologicznie i mentalnie. Każdy z nich zajmuje się zawodowo czymś innym.

Jak widać - problem nie lada. Gdy darczyńca dowie się, że Woodów jest wielu, wycofa się z owej pieniężnej propozycji. Trzeba zatem "wystawić" tylko Billy'ego, a ukryć pozostałych. W tym już głowa Barneta i sprytnego służącego Johna (Edward Lubaszenko), który zwietrzywszy łatwy zarobek, za każde kiwnięcie palcem bierze od Barneta niemały grosz, bo wie, jak ważną ma tu rolę, zna tajemnicę, wie, że braci Woodów jest kilku. I w tym mieści się cała intryga spektaklu rozwijająca się w błyskawicznym tempie.

Splendoru i dynamiki w rozwoju wydarzeń dodają panie: siostra pana domu, elegancka Cynthia Hardcastle (Julia Kołakowska), córka bogacza, piękna, rozwichrzona, rozpieszczona Amy Hardcastle (Katarzyna Walter), i Winnie, żona Billy'ego, podobnie jak mąż nie za bardzo rozgarnięta, za to bardzo dynamiczna w prezentowaniu swojego niezadowolenia (Agnieszka Kotulanka). Jest jeszcze jedna postać, Clifton Weaver (Piotr Szwedes), chwilowy narzeczony bogatej Amy, odkrywca młodych utalentowanych artystów malarzy, który próbuje wmówić wszystkim, że Amy jest uzdolniona plastycznie, ale tak naprawdę to głównym wabikiem są miliony, które posiada tatuś Amy.

Przedstawienie jest świetnie wyreżyserowane, z prawdziwym znawstwem reguł obowiązujących w takim gatunku, jakim jest farsa. Oczywiście, jest kilkoro drzwi ogrywanych przez aktorów od pierwszej po ostatnią scenę, jest szaleńcze wprost tempo - wydawałoby się - niedające wytchnienia wykonawcom nawet na minutę, jest utrzymana w klimacie sztuki scenografia, kostiumy dodające postaci zabawności, jak choćby za ciasna i śmiesznie pozapinana marynarka Arnolda Pipera.

No i oczywiście główni sprawcy zachowań publiczności na widowni, czyli aktorzy. Jerzy Bończak musiał nieźle napracować się przy tym przedstawieniu, bo już sam fakt, że reżyseruje i gra, to dużo, a tu dodatkowo wziął na siebie role wszystkich braci, bo tak wynika z fabuły. Migiem musi przebiegać za kulisami, aby wychodząc z jednych drzwi jako Billy, po minucie pojawić się w drzwiach z przeciwnej strony już jako Rupert, a jeszcze za minutę jako Michael itd., itd. A przy tym nieco inaczej ubrany, tak aby widz odróżniał kolejnych braci. I co najważniejsze: inna osobowość, inne cechy charakteru każdego z nich powodują, że aktor za każdym razem używa innych środków przekazu, inaczej porusza się, inaczej gestykuluje, stosuje inną mimikę, a nawet inaczej artykułuje głoski. To niełatwe zadanie aktor pokonuje, wydawałoby się, bez trudu. A na pewno tak nie jest. Że nie wspomnę tu już o wręcz żelaznej kondycji fizycznej jakiej trzeba, aby tak zagrać.

Drugi zaś jubilat, Karol Strasburger, w tej wspomnianej już śmiesznej marynarce, w okularach o niezwykle grubych szkłach, w tej swej skrupulatności zapisu wszystkiego, co trzeba, a zarazem jakiejś nieroztropności i chaotyczności działań, z tą ogromnie śmieszną miną, kiedy wyznaje miłość Cynthi, jest postacią zagraną bardzo charakterystycznie.

W tym sprawnie poprowadzonym i zagranym przedstawieniu jedna rzecz tylko razi: zbytnie przerysowanie postaci. I to prawie u wszystkich aktorów, a już u Agnieszki Kotulanki osiąga szczyty. Wyjątkiem jest tu jedynie Witold Dębicki i Katarzyna Walter.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji