Artykuły

Premierowo "Czyż nie dobija się koni"

Po piątkowej premierze sztuki "Czyż nie dobija się koni" w Teatrze Osterwy zespól wywołał na scenę reżysera Tadeusza Kijańskiego u ten dyrektora Andrzeja Rozhina. Szef teatru powiedział, ze czuje się zakłopotany, bo to pierwszy bodaj przypadek, by dyrektor zbierał brawa za sztukę, której sam w swoim teatrze nie reżyserował. Rozbawienie publiczności rozwiało podejrzenia, że takie przypadki się już zdarzały, tyle, że na scenie politycznej.

Reżyser Tadeusz Kijański okazał się może nawet zdolniejszy jako malarz. W przerwie premierowego spektaklu otwarto wystawę jego prac w foyer teatru. Autor podziękował żonie (znana aktorka Ewa Borowik), że go zmusiła do malowania i sponsorowi Markowi Gacce (nieobecny - już nie - ogarnia tego gdzie wykłada pieniądze) za to, że sponsorował. Nikt z obecnych milionerów nie rzucił się do kupowania obrazów, chociaż dyrekcja zachęcała ceną, która powinna być dla nich - cytujemy - niczym. Chodziło o 2 miliony.

W drzwiach teatru stała, tym razem wzmocniona, warta dopytując się o bilety. Bramkarz potrzebny był z powodu pomysłu Edwarda Kutermankiewicza z baru "17". Nie dosyć, ze sprowadził on do hallu teatru zespół muzyczny występujący co sobotę w borze przy Krakowskim Przedmieściu, to jeszcze także piwo. Duże jasne, z pianką za jedyne 6 tys. zł stanowiło pokusę nie tylko dla premierowej widowni. (Do dziś pamiętam panią, pani Różo, moczącą usta w kuflu ze złocistym napojem!) ale i dla amatorów z ulicy, którzy , próbowali sforsować wejście do świątyni sztuki. I piwa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji