Artykuły

Nie ma krzyku bez ciszy

V Festiwal Debiutantów "Pierwszy Kontakt" w Toruniu. Pisze Aram Stern w Teatrze dla Wszystkich.

Reżyser Piotr Kurzawa i aktorka Paulina Walendziak to laureaci 5. Festiwalu Debiutantów "Pierwszy Kontakt" odbywającego się w Toruniu w dniach 25-31 maja 2019 roku. Jury Festiwalu w tym roku nie nagrodziło debiutującego aktora, ale przyznało aż sześć wyróżnień. W sumie w ciągu tygodnia toruńska i goszcząca w grodzie nad Wisłą publiczność mogła obejrzeć dwanaście przedstawień konkursowych, w których swoje propozycje inscenizacyjne zaprezentowało sześcioro reżyserek i reżyserów oraz dziewięcioro debiutujących aktorek i aktorów.

Zjawiskowa Iris

Bezapelacyjnie najlepszą debiutującą aktorką tej edycji "Pierwszego Kontaktu" już w rozmowach kuluarowych ogłoszono gremialnie Paulinę Walendziak [na zdjęciu] wcielającą się w rolę uroczej dziewczynki, Iris, w spektaklu "Otchłań" Jennifer Halley wyreżyserowanym przez Mariusza Grzegorzka w Teatrze im. Stefana Jaracza w Łodzi. Toruńscy widzowie pamiętali fenomenalne wykonanie piosenki "Warszawo ma", którym 19-letnia wówczas tutejsza abiturientka wygrała 4. Festiwal Piosenki i Ballady Filmowej w 2013 roku i czuli przez skórę, że jej zdumiewająca osobowość sceniczna, potwierdzona dziś warsztatem wyniesionym z PWSFTviT w Łodzi, obezwładni ich także swym talentem scenicznym! Jej debiut w spektaklu opartym na bardzo zagmatwanym tekście podejmującym aktualne w dyskursie publicznym tematy anonimowości i podwójnych tożsamości w sieci oraz pedofili, przełożonym do tego na język science fiction, zachwycił wszystkich! Walendziak nie tylko brawurowo i karykaturalnie wcieliła się w rolę niepokojąco trajlującej dziewczynki rodem z fantastyki grozy, ale swą rolę opartą na mocno formalnych środkach, z bezkonkurencyjną świadomością i wrażliwością sceniczną, kontrapunktowała lepiej niż wiele jej dojrzałych scenicznie koleżanek. Tak jak się można było spodziewać, Jury w składzie: Dorota Buchwald, Agnieszka Korytkowska-Mazur i Maria Peszek nagrodziło ją laurem dla najlepszej aktorki Festiwalu "za brawurową, olśniewającą kreację łączącą ultrawyrazistą formę z niezwykłą wrażliwością i odwagą (...)". Paulinę Walendziak dało już się zauważyć na ekranie w serialu "Belfer" czy u Jagody Szelc w "Monumencie", niemniej jednak jest pewnym, że po tak wybitnym debiucie jeszcze nie raz usłyszymy o jej wielu teatralnych kreacjach.

Toruński Natan

Zespoły zapraszane na wszelakie festiwale częstokroć niezbyt łaskawie patrzą na przyznawanie nagród gospodarzom, co wydawać by się mogło pewnym nietaktem, niemniej jednak reżyser prezentowanego w konkursie spektaklu Teatru im. Wilama Horzycy "Natan mędrzec" G. E. Lessinga - Piotr Kurzawa, został uhonorowany przez Jury nagrodą dla najlepszego reżysera piątej edycji Festiwalu Debiutantów "Pierwszy Kontakt". Werdykty nie są po to, by z nimi dyskutować, być może jednak należałoby się zastanowić nad samą kwestią wystawiania w konkursach przedstawień przygotowanych przez zespoły organizatorów tychże teatralnych zmagań. W każdym razie taka decyzja dyrekcji Teatru im. Wilama Horzycy w Toruniu dała Piotrowi Kurzawie szansę zdobycia nagrody reżyserskiej za "(...) inteligentną, klarowną adaptację mało spektakularnego klasycznego dramatu. Szlachetna inscenizacja, dojrzały język, precyzja przeprowadzonej myśli - także w grze aktorskiej - sprawiają, że spektakl zyskuje niezwykłą aktualność. Staje się ważnym głosem w sprawie tolerancji i wolności. Taki głos jest nie do przecenienia zarówno w sztuce, jak i w przestrzeni publicznej (...)" - czytamy w werdykcie Jury.

Beznagrodowcy

Podobnie wyważoną i precyzyjną reżyserię dało się zauważyć również u debiutującego Radosława Stępnia, który w Teatrze Ludowym w Krakowie wyśmienicie zrealizował "Pannę Julię" Augusta Strindberga. Wieloaspektowość dramatu autorstwa "ojca współczesnego dramatu" z krakowsko kameralnej na toruńskim Festiwalu Debiutantów urosła do aktorsko "monumentalnej" inscenizacji, przede wszystkim za sprawą torunianina Krystiana Pesty (Jean) pamiętanego w grodzie nad Wisłą ze swych przedtaktów na konkursach recytatorskich, a dziś już pełnokrwistego Aktora. Flirt jego bohatera z "panną z dobrego domu" (Maja Pankiewicz) jest przykładem niezwykle precyzyjnej dramy, poruszającej w każdym najdrobniejszym szczególe!

Gdyby Krystian Pesta debiutował w "Pannie Julii" - Jury nie miałoby problemu z przyznaniem drugiej nagrody premiującej sztukę aktorską, podobnie jak w przypadku dramatu Pascala Ramberta "Koniec miłości" wyreżyserowanym niezwykle skrupulatnie w Teatrze Polskim im. Hieronima Konieczki w Bydgoszczy przez debiutantkę, Dorotę Androsz. Kreacje aktorskie najwyższej próby Katarzyny Herman oraz Juliusza Chrząstowskiego w tej kameralnej, psychologicznej duodramie dały Dorocie Androsz wyróżnienie stanowiące zarazem zaproszenie do pracy reżyserskiej w Teatrze Horzycy w kolejnym sezonie. Gdyby jeszcze, podobnie jak do Bydgoszczy, również do Torunia udało się zaprosić scenografa, Mirka Kaczmarka (scena wysypana "błękitem" piasku wygładzonego urzeka od pierwszej chwili), to Teatr im. Wilama Horzycy mógłby liczyć na sukces.

Wielkim oczekiwanym w Toruniu był doskonale znany nie tylko lokalnym teatromanom Marcin Wierzchowski, reżyser "Pospolitych żywotów martwych Polaków", za który cały Kolektyw Supernowa z Częstochowy na "Pierwszym Kontakcie" w 2017 roku odebrał nagrodę zespołową. Tym razem Wierzchowski w "Hańbie" J.M. Coetzee'go wyreżyserowanej w Teatrze Ludowym w Krakowie obsadził tylko jedną debiutantkę - Mariannę Zydek (znaną szerszej publiczności z roli filmowej Marity von Krauss w "Kamerdynerze" Filipa Bajona). To jednak nie ona zwróciła uwagę wielu widzów, lecz wcielająca się w przejmującą rolę zhańbionej Lucy Laurie - Anna Pijanowska. Zhańbienie dotknęło nie tylko ją, ale także jej ojca, Davida (w tej roli nieustająco nadzwyczajny Piotr Pilitowski), hańbić mogła także upokarzająca codzienność w służbie białym w RPA, traktowanie zwierząt i bierność w oczekiwaniu na jakąkolwiek zmianę. Wierzchowski z wyjątkową reżyserską subtelnością to zachwycał, to znów wzruszał kolejnymi scenami: usypianie psa, obrazowanie płci jako źródła przemocy czy afrykański zespołowy taniec, zapadały w pamięć, wreszcie ponownie zaskoczył nieszablonową interakcją z publicznością. Taki przepływ energii indywidualnej (słuchawki z komentarzem) oraz zbiorowej dedykacji - potrafi wyczarować tylko Marcin Wierzchowski. Jury nie oceniało w Toruniu wybitnej gry zespołowej, tak jak to miało miejsce na tegorocznych 59. Kaliskich Spotkań Teatralnych - Festiwalu Sztuki Aktorskiej (GRAND PRIX Zespołowe oraz statuetka "Wojciecha" dla zespołu aktorskiego Teatru Ludowego), jednak mam nieodparte wrażenie, ze wielu widzom pozostało wspomnienie wzięcia udziału w wyjątkowym scenicznym przedsięwzięciu. Również za sprawą bibliofilsko przepotężnej scenografii Barbary Ferlak.

Debiutant poszukiwany

Do ostatniego dnia "Pierwszego Kontaktu" trudno było wytypować jednego z kandydatów do nagrody aktorskiej dla debiutanta. Czy mógł to być Jakub Sasak jako Książę Filip w spektaklu "Iwona, księżniczka Burgunda" Witolda Gombrowicza wyreżyserowanym przez bardzo zdolnego debiutanta, Grzegorza Jaremko, w Teatrze Dramatycznym im. Jerzego Szaniawskiego w Wałbrzychu? Reżyserska konwersja poprzez niezwykle inteligentną grę z widzem i "czarowne" przetransponowanie punktu ciężkości z Księcia na tytułową Iwonę (Sara Celler-Jezierska) i rewelacyjną Królową Małgorzatę (Rozalia Mierzicka) sprawiły, iż rola Księcia ustąpiła im pola.

Nagrody nie otrzymał także debiutant Cezary Kołacz, nomen omen Natan w "Sędziach" Stanisława Wyspiańskiego, których reżyserii podjęła się dyrektor Teatru Ludowego w Krakowie - Małgorzata Bogajewska. Niestety, tak oczekiwaną na Festiwalu realizację ostatniego dramatu "czwartego wieszcza", z jego niezwykłą starotestamentową poetyką, "zdusił" pomysł odwrócenia widowni na Dużej Scenie. Pietyzm słów Wyspiańskiego w ustach aktorów, przy takim zabiegu, bez użycia mikroportów, wzniósł się pięknie ku kominowi sceny, i niestety nie dotarł już do uszu widowni. To chichot historii: mniej więcej w tym samym czasie, kiedy schorowany Wyspiański pisał "Sędziów", wiedeńscy architekci całkiem logicznie projektowali scenę w ówczesnym przygranicznym mieście pruskim Thorn. Jury usłyszało w tym przedstawieniu tylko Weronikę Kowalską grającą Jewdochę - "wyróżniając debiutantkę za udaną próbę zmierzenia się z legendarną postacią dramatu Wyspiańskiego przy użyciu nieoczywistych środków aktorskich", zaś w głowach widzów pozostał widok pięknej perspektywy widowni Dużej Sceny i pokłosie ostrej pospektaklowej dyskusji w klubie WEJśCIóWKA.

Także Jakub Łopatka, debiutujący w przedstawieniu "7 minut" Davida Desola w Teatrze im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu (reż. Adam Biernacki), wyjechał z Torunia bez nagrody. Jego bardzo sprawnie i naturalnie wypunktowywana młodzieńczość rozpoczynającego pracę Foka w zderzeniu z odchodzącym na emeryturę Panem Bezanem (Maciej Grzybowski) nie porwała widowni ani Jury.

Dubel Wyrypajewa

Na 5. Festiwalu Debiutantów "Pierwszy Kontakt" zobaczyliśmy teatralizacje dwóch tekstów Iwana Wyrypajewa: jego nowej sztuki "Pijani" oraz klasycznej już "Tlen". Dzięki debiutowi w "Pijanych" wyreżyserowanych w Teatrze Współczesnym w Szczecinie przez Norberta Rakowskiego, Konrad Eleryk, grający Laurenza, wyjechał z Torunia z wyróżnieniem Jury "za organiczność i autentyzm". Być może wśród tylu pijanych bohaterów na scenie jego postać przełamała nieco monotonię dwugodzinnych pijackich monologów, z czasem nieodpornych już dla ucha i pełnych wulgaryzmów, a dla oka nawet znośnych (mappingowa i mocno eklektyczna scenografia Marii Jankowskiej i kostiumy Wandy Kowalskiej - to kontrast relaksujący).

Oprawa sceniczna autorstwa Tomasza Schaefera odegrała również wielką rolę w bardzo udanym debiucie reżyserskim Aleksandry Skorupy, która w Nowym Teatrze im. Witkacego w Słupsku zrealizowała słynny "Tlen" Wyrypajewa. Świeża obecność wszechobecnej bieli w przetworzonej formie prawosławnego Ikonostasu znakomicie uwypukliła moralitet Wyrypajewa sprzed kilkunastu lat, którego zdarzenia także i dziś mogłyby mieć wszędzie miejsce. Również w niedalekim od Słupska Bytowie - skąd pochodzi "wampir" jak najbardziej realny - Leszek Pękalski. Reżyserce udało się poprzez kontekst lokalny przetransponować cel biblijnego odbierania życia przez Saszę (Wojtek Marcinkowski) w potrzebę wyrwania się ze "słupskości", ciągłego poszukiwania tlenu czy to na prowincji, czy w metropolii. Fakturę spektaklu reżyserka wzmocniła rockową muzyką na żywo w wykonaniu zespołu Ze Velocipedes, mocno sonorystyczną, naśladującą dźwięki natury, choć umieszczoną za Ikonostasem, to ściśle powiązaną z działaniami Saszy (Monika Janik) i jej ukochanego. Słupski "Tlen" jest znakomitym przykładem nowoczesnego teatru, który swym kameralnym tonem przyciągać może młodych widzów, tak silnie umieszczonych "tu" (w swym mieście) i "teraz" pragnących wyfrunąć bardzo daleko.

Monodramy

Z Teatru im. Ludwika Solskiego w dalekim Tarnowie na "Pierwszy Kontakt" przyjechał monodram muzyczny "Bądź taka, nie bądź taka" wyreżyserowany przez debiutującą na teatralnej scenie Joannę Satanowską. To właściwie koncert Karoliny Gibki składający się z ciekawych aranży piosenek grupy Maanam, wykonywanych na żywo przez gitarzystę, Jakuba Mitoraja, oraz fabularnych wizualizacji przedstawiających znaczący dla legendarnej Kory etap jej życia. Narracja filmowa za sprawą czarno-białych obrazów przeniosła nas w mroczne czasy po stanie wojennym i czuć było w niej doświadczenie reżyserki po szkole filmowej. Wcielająca się w ekranową i sceniczną Korę Karolina Gibki niepokorno-punkowym charakterem wykonywanej muzyki jednym widzom mogła zakręcić łzę w oku na dźwięk "Nocnego Patrolu" czy "Oddechu szczura", innych nieco rozstroić niepodobieństwem wokalnym do charyzmatycznej Olgi Jackowskiej.

Teatr im. Wilama Horzycy, jako partner pierwszej edycji Konkursu The Best OFF we Wrocławiu, zaprosił na tegoroczny "Pierwszy Kontakt" monodram Magdaleny Drab "Curko moja ogłoś to" prezentowany poza konkursem. Jej mono-spektakl zrealizowany w łódzkim Teatrze Zamiast przy konsultacji reżyserskiej Alberta Pyśka jest przykładem pełnowymiarowego teatru jednoosobowego. Teatru, który nie stawia wyłącznie na efekty arcywyrafinowanej gry aktorskiej, ale - trzymając trwale wysoki poziom - potrafi i bawić, i zafrasować widza, a przy okazji wiele go nauczyć. Dla widzów, którym nie dane było zobaczyć tego mono-przedstawienia opartego na bardzo ekspresywnym portrecie Marii Wnęk, artystki chorującej na schizofrenię, podczas 33. Toruńskich Spotkań Teatrów Jednego Aktora w listopadzie 2018 roku, była to wyśmienita okazja na poznanie wybitnej kreacji aktorskiej w wykonaniu Magdaleny Drab.

Zakonnice i aktorzy z prowincji

Nie było zaskoczenia, że Jury przyznało również dwie równorzędne drugie nagrody aktorskie dla dwóch debiutantek grających w głośnym spektaklu Darii Kopiec "Zakonnice odchodzą po cichu" Teatru im. Jana Kochanowskiego w Opolu (na motywach książki Marty Abramowicz). Joanna Sokołowska za zbudowanie roli będącej "przejmującą kreacją stworzoną przy użyciu subtelnych, zniuansowanych środków wyrazu, a Natalia Czekała za stworzenie w tym samym spektaklu wyrazistej postaci i za niezwykłą muzykę tworzoną na żywo, która w znacznym stopniu decyduje o kształcie przedstawienia" - czytamy w werdykcie. Ascetyczny spektakl Darii Kopiec poraża nie tyle publicystyką, ile niezwykłym wyczuciem losu kobiet w opresji. Ma ogólnoludzkie przesłanie, analogicznie jak miało to miejsce w przypadku seniorów występujących w jej spektaklu "Dziadek do orzechów. Nowe historie" Teatru im. Wilama Horzycy.

Festiwal, podobnie jak otworzyli, tak i zamknęli aktorzy Teatru gospodarzy. Podczas obrad Jury, zmęczeni "Pijanymi" widzowie, bez chwili oddechu przenieśli się na Scenę na Zapleczu, by obejrzeć spektakl pozakonkursowy "Aktorzy prowincjonalni" Agnieszki Holland i Ryszarda Zatorskiego wyreżyserowany przez arcyzdolnego debiutanta, Damiana Josefa Necia. Reżyserska dbałość o teatralność szczegółu idzie tutaj w parze z precyzyjnie opracowanymi ingerencjami, które wyraźnie zakłócają automatyzm odbioru spektaklu i zmuszają widzów do koncepcyjnej perspektywy. To jest przecież jednym z podstawowych założeń "Wyzwolenia", do którego próby oglądamy. Po przerwie Neć zaprosił widzów na tak modny w ostatnich latach teatralny miks postmoderny, podczas którego dyskotekowe urodziny Tomka wybrzmiały z siłą wiosennej burzy zamiast koncertu finałowego zespołu Perfect Son, odwołanego przez załamanie pięknej festiwalowej pogody. Upały miały dopiero nadejść

Wielu debiutantów znalazło lub znajdzie etaty na prowincji, ale jak to było widoczne na "Pierwszym Kontakcie", w żadnym z tych miejsc nie będą mogli sobie pozwolić na "Krzyk" egocentryków, grzmieć będą musieli zespołowo, podobnie jak grać ciszę. Ta jednak nie stanie się ciszą wykluczonych, którym ktoś odbierze głos, nie będzie pozbawiona energii, lecz obliczona na dialog, który przekształci ciszę w piękne i mądre przedstawienia.

Na "Pierwszym Kontakcie" nie zabrakło także wielu wydarzeń towarzyszących, jak przejmujący performans Agaty Dudy Gracz "Ustawienia ze świętymi" na otwarcie, debaty "Krzyk debiutanta", wystawy fotograficznej, laboratorium dramaturgicznego czy codziennych spotkań i dyskusji w klubie festiwalowym WEJśCIóWKA. O ile bez tych ostatnich nie byłoby fantastycznej atmosfery festiwalowej, o tyle skromne dofinansowanie wydarzenia przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego skierowało "Pierwszy Kontakt" organizacyjnie w stronę festiwalu teatrów alternatywnych. "Gonitwy" widzów po dobre miejsca na niezbyt wygodnej widowni w klubie Od Nowa czy z ograniczoną widocznością na co rusz "przemontowywanej" Scenie na Zapleczu TWH oraz krótki czas pomiędzy spektaklami powodowały pewien dyskomfort w odbiorze konkursowych przedstawień. Ani razu nie zasiedliśmy też na tradycyjnie umiejscowionej widowni Dużej Sceny, ale też trzeba pamiętać, że dzisiejszy teatr czerpie mocno z chaosu i niejednokrotnie zbliża się do performansu. Jednak sam autorski program dyrektorów Horzycy - Andrzeja Churskiego i Pawła Paszty, którego ideą stało się zapraszanie do Torunia najlepszych (niekoniecznie stołecznych) spektakli wyreżyserowanych przez debiutantów oraz z ich udziałem - po raz piąty sprawdził się wyśmienicie. Ta edycja zostanie zapamiętana także z powodu przyjścia na świat w czwartym dniu Festiwalu być może kolejnej fanki Kontaktowych zmagań debiutantów w Toruniu.

Skoro motywem przewodnim tej edycji był "Krzyk" - słowa te dedykuję Tej, która urodziła.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji