Artykuły

"Tej Gabrieli" głos współczesny

ZAPOLSKA dzisiaj: w programach szkolnych pojawia się jako autorka "Moralności pani Dulskiej", w warszawskim Teatrze Małym rozbrzmiewa całym bogactwem vie romance, jako heroina spektaklu "Ta Gabriela...". Z jednej więc strony czcigodna lektura i żelazny temat klasówek, z drugiej - aktorsko wysmakowane plotki a la fin de siecle.

Lecz tak naprawdę o pisarstwie Zapolskiej nie wiemy zbyt wiele. I sądzę, że ostatnia premiera w Teatrze na Woli Panny Maliczewskiej jest interesującą okazją do spotkania z dramaturgia "Tej Gabrieli". Ciekawe, że ten nowy portret dotyczy sztuki, którą dwudziestoleciu uznano za komedie bez mała historyczną. Nim jednak spojrzymy na Maliczewską lat siedemdziesiątych warto się cofnąć do czasów prapremiery (1910). Otóż, zobaczywszy przedstawienie, Boy wydał dość niezwykły werdykt: "Może (Maliczewska) osiągnie swój niedościgły ideał: zostanie ślubną żoną. Pobiorą się. Wówczas Stefa zrzuci maskę. I pan mecenas ujrzy się właścicielem głupiej, pospolitej baby, której się będzie musiał wstydzić". Na cytowanej opinii bardzo zaciążył głos Boya - społecznika. Bo chyba sama autorka nie sugerowała aż tak skomplikowanych odniesień dla opisywanych perypetii.

Pisząc tę komedię, miała już Zapolska za sobą doświadczenia aktorskie i liczne próby dramatopisarskie. U progu kariery młodziutkiej Stefy Maliczewskiej była nędza. Gabriela Zapolska, a właściwie Gabriela Korwin-Piotrowska, córka wołyńskiego ziemianina, potem żona porucznika gwardii carskiej, mogła sobie pozwolić na zabawę w teatr amatorski. Lecz nieudane małżeństwo i skandal rozwodu przyspieszają decyzję "młodej-gniewnej". Teraz rozpoczyna trudny staż aktorski. Różnie tam bywało. Wiele było ról drugoplanowych, a i popisowa Nora budziła kontrowersyjne opinie. Wreszcie przyszedł wyśniony Paryż. Mimo starań, nadziei - sceny paryskie oferują aktorce role typu "podano do stołu". Nawet pewien rozgłos w przedstawieniu u samego Antoine'a okazał się zwodniczy. Rozgoryczona Zapolska pisze do przyjaciół: "Sceny nie chcę. Sił nie mam; wreszcie mi zbrzydła. Mam co innego do roboty, jak być pajacem". Zresztą i powrót do Polski (1895) nie jest powrotem gwiazdy. Recenzenci złośliwie komentowali wszystkoizm aktorki oraz... toalety, które często przyćmiewały nie tylko koleżanki po fachu, ale i burzyły sens spektaklu. Tak, ze zmiennym szczęściem, z delikatną Norą, szlachetnie monumentalną Panią Rollinsonową, z rolami dobrymi i fałszywymi - toczyła się biografia aktorska Gabrieli Zapolskiej. Zamyka ją cezura 1900 roku. Odtąd już "Ta Gabriela" będzie pisać dla teatru, a tylko, gdy ją temperament poniesie, będzie prowadzić "kursa wymowy i gry".

Lecz laury literackie przychodzą równie nowoli. Na łamach "Prawdy", czołowego organu warszawskich pozytywistów, ukazała się mocno uszczypliwa wzmianka: "P. Zapolska zamiast chorągwi wywiesiła czerwoną spódnicę: pod takim znakiem odbywać się mogą tylko zapasy miłosne młodych byczków". Kolejną powieść Kaśkę Kariatydę recenzenci ochrzcili mianem "studiów położniczych". Choć znękana krytykami - autorka pracuje coraz więcej i coraz bliżej sceny. Tworzy sztuki, adaptuje prozę, a początkowo gra role z własnego dorobku. Sukces przychodzi niespodziewanie. Oto 5 grudnia 1906 roku ma miejsce w Krakowie szczególna premiera. Rzecz nosi tytuł Moralność Pani Dulskiej. O tekście dyskutują wszyscy, a prasa donosi, że szerzy się handel biletami. Tymczasem Zapolska z podobnym rozmachem przedstawia komedie- Ich czworo. Skiz, Panna Maliczewska. Już później pisarka nie powtórzy sukcesu tych sztuk. Zresztą i krąg tematów jakby się kurczył. Jeszcze raz zjawia się motyw Dulskiej (powieść: Śmierć Felicjana Dulskiego), jeszcze raz zabierze głos Maliszewska (dramat: Odwet Panny Malczewskiej).

Ale nowa Rzeczywistość po 1918 roku jest światem, obcym "Tej Gabrieli", Zapolska zmarła 17 grudnia 1921 roku. "Skamander" zamieścił wówczas charakterystyczną notę:

"Dla uczczenia pamięci Gabrieli Zapolskiej Instytut Wydawniczy Lektor, ofiarował 5 milionów marek na coroczne nagrody Jej imienia. Jednocześnie pisma doniosły, że Zapolska umarła w opuszczeniu i nędzy".

Cóż, i ta nagroda, i ta samotność przypominają zmienne koleje życia aktorki, pisarki, publicystki. Są ostatnim akcentem biografii pełnej niepokoju.

PORA wrócić do Panny Maliczewskiej w warszawskim Teatrze na Woli. Reżyser Andrzej Koper nie starał się inscenizatorsko rozbudowywać tekstu. Spektakl organizują przede wszystkim działania aktorskie. I tak pierwszym znaczącym epizodem jest Żelazna Barbary Rachwalskiej. Aktorka daje bohaterce rysy twardej kobiety, co to zna i widzi życie w najgorszych kolorach. Dalej świetna- rola Michasiowej. Danuta Nagórną bardzo precyzyjnie zaznacza zmęczenie współtwórczyni zwycięstw (i porażek) Stefy. Zwraca też uwagę Daum Seweryna Butryma. Z wyjątkiem odmiennej tonacji finału Butrym stara się Dauma uzwyczajnić. Akcentuje jego przeciętność, tym groźniejszą, że złożoną z cynizmu i asekuranctwa. Koloryt epoki modernizmu oglądamy z pozycji studenterii. Zwracają uwagę sceny: Maliczewska i jej młodzi wielbiciele (tu nie zawsze rzecz jest aktorsko dopracowana).

A sama Stefa? Rola trudna, cała w zawieszaniu między wrażliwością, wdziękiem, dziecinadą a wulgarnością, prostactwem, wyrachowaniem. Maria Czubasiewicz zbyt często wpada w ton jednoznacznych przeciwieństw.. Szkoda, bo właśnie gama nieustających sprzeczności mogłaby uprawdopodobnić późniejszą pozycję Maliczewskiej, czyli tłumaczyć sens finału. A z zakończeniem jest tak, że reżyser zdecydował się dołączyć do tekstu fragment sztuki Odwet Panny Maliczewskiej.

TEN finał ma w sobie coś ze snów o sławie "Tej Gabrieli". Bo jeśli sama Stefa nie może być wizerunkiem skomplikowanych przeżyć scenicznych autorki, ale jej pierwsza porażka ukazuje bezwzględne prawa "dżungli teatru". Nie. Panna Maliczewska nie będzie straszną Panią Daumową czego się lękał Boy. Stefa wraca w roli wielkiej artystki. Gestem kobiety genialnej upokarza wszystkich Daumów. Andrzej Koper uczynił z tego zakończenia rzecz pół żartem, pół serio. I myślę, że to słusznie. Bo tyle błyskawiczna, co krótkotrwała jest klęska Dauma. Za moment zgaśnie światło, zszarzeje brokat sukni Maliczewskiej (dowcipnie uteatralizowana dekoracja jest autorstwa Annę Rachel). Daumowie, vel Dulscy obejmą rząd dusz. Rzecz skłania do poważniejszych refleksji. Za które dzięki i nowo odczytanej Zapolskiej i zespołowi Teatru na Woli.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji