Artykuły

W skali teatru i w skali świata

Kto to jest garderobiany? Widz, który przychodzi oglądać teatr często nawet nie wie, że ktoś taki jest, a więc dla widza jest to nikt. Dla aktora, owszem, ktoś taki istnieje, i sam znajdowałem w aktorskich wspomnieniach cieple napomknienia o teatralnych krawcach, szewcach i garderobianych. Naprawdę. Ale to nie oni, ludzie z teatralnego zaplecza wchodzą do teatralnych dziejów. Nie oni tworzą historię teatru. I ( nie o nich opowiadał Ronald Harwood w emitowanym niedawno przez polską telewizję serialu BBC o dziejach teatru. Ten sam Ronald Harwood, który napisał "Garderobianego".

Wśród widzów oglądających premierowe wystawienie "Garderobianego" w Teatrze im. J. Osterwy byli tacy, którzy widzieli znakomitą podobno wersję filmową dramatu R. Harwooda w reżyserii Petera Yatesa. Byli i tacy, którzy oglądali "Garderobianego" w warszawskim Teatrze Powszechnym, gdzie Sira grał Zbigniew Zapasiewicz, a Normana - Wojciech Pszoniak. W Warszawie był to przebój sezonu 1986/1987. I pewnie nie tylko w Warszawie, skoro od premiery dramatu R. Harwooda upłynęło dopiero siedem lat, a przełożono go już na 26 języków i- wystawiono w 40 krajach świata.

Skąd ten sukces,? Skąd to powodzenie? Jato Kłosowicz, krytyk teatralny związany z "Literaturą" i, od niedawna, konsultant literacki lubelskiego teatru dramatycznego w programie do "Garderobianego" wylicza: "po pierwsze - jest to znakomite studium aktora i aktorstwa. Po drugie (...) teatru w ogóle (...) Po trzecie, jest to bardzo głęboka, choć nie natrętna w swoich analizach i konstatacjach, sztuka psychologiczna (...)". To wszystko prawda i J. Kłosowicz, krytyk sumienny, nie daje mi szansy, abym mógł cokolwiek dopisać od siebie, bo i o Szekspirze pamięta. Dowód w tej sprawie daje w słowach: "przenikanie - akcji i problematyki "Króla Lira" do sztuki Harwooda nadaje jej szczególny wymiar i oryginalną wymowę".

Pozbierajmy to teraz na inny użytek, na użytek widza. Widz teatralny, który ogląda aktora w przeróżnych rolach i wcieleniach ciekaw jest także, jak wygląda aktor w roli aktora? Niech będzie. Po drugie: widz, który ogląda z reguły teatr od drugiej strony teatralnej rampy chce zobaczyć także teatr za rampą, dramaty i dramaciki rozgrywające się w teatralnej gotowalni? Pewnie też. Po trzecie: widz jest ciekaw jakie namiętności, emocje i racje rządzą ludźmi teatru? A czemu by nie?

Przed Harwoodem byli inni, którzy opowiadając o teatrze opowiadali o świecie: Szekspir, Pirandello, Bułhakow... Prawda ogłoszona przez Szekspira - przez geniusza, "który po Bogu najwięcej wiedział o człowieku" - ciągle pozostaje w mocy. "Świat jest teatrem"... Prawdy wpisane w dramat Harwooda mówią o świecie i ludziach przez świat i ludzi teatru, a przechadzający się po scenie cień Szekspira przypomina, że nie są to prawdy na jeden sezon.

Dlatego chyba "Garderobianego" ciągle tłumaczą, grają i grać będą.

Teraz wrócimy do początku. "Kto to jest garderobiany? Widz, który przychodzi oglądać teatr często nawet nie wie, że ktoś taki jest, a więc dla widza jest to nikt". Myślę więc, że u podłoża dramatu Ronalda Harwooda i wszystkich realizacji podobnego tematu jest, dramat szewca z Efezu. Tego, który był Anonimem. nikim, kimś nieważnym i bezimiennym, reprezentantem bezimiennej, anonimowej mierzwy ludzkiej. Tego, który spalił cud świata, świątynię Artemidy i w ten sposób ocalił swoje imię w historii jako Herostrates. W pięknym opowiadaniu spisanym przez mojego przyjaciela (któremu wróżę piękną karierę literacką) postawiony przed sądem heliastów szewc z Efezu mówi dobitnie o przyczynie swojego buntowniczego czynu. Odkrywa dramat panów i sług, mistrzów i wyrobników, władców i poddanych, katów i ofiar, sędziów historii i podsądnych. Tu na użytek tekstu, dodajmy: Aktorów i Garderobianych.

Krytycy, którzy omawiają dramat Harwooda i jego sceniczne realizacje, trafnie i chętnie tropią dialektykę napięć pomiędzy rolą pana i rolą sługi, mistrza i wyrobnika, rolą tego, którego świat rozpoznaje i któremu daje brawo i rolą tego. który skazany jest na przebywanie w teatralnych labiryntach, gdzie nigdy nie docierają światła teatralnej rampy i gdzie nie daje się braw. W tym labiryncie dzieje się dramat Sira, aktora i Normana, garderobianego. My oglądamy ten dramat i okazuje się, że to nie jest całkiem tak, jak się komuś kojarzy: że to tylko pan i sługa, że to tylko król i aktor, bo Harwood nie napisał eseju o typach ludzkich postaw, lecz dramat o ludziach. Uposażył ich w zawiść i bezinteresowność, w kabotynizm i autentyzm, w zdolność do poświęceń i w zdolność do zgłaszania roszczeń. W wiele innych cech, zalet i przywar, w jakie uposażeni są ludzie - także. A że są to ludzie działający w sytuacjach ekstremalnych (choroba Sira, wojna, przedstawienie w tzw. terenie) to tym lepiej dla dramaturgicznych napięć, dla "unerwienia" sytuacji rozgrywających się na scenie.

Tadeusz Kijański. reżyser i scenograf lubelskiego przedstawienia (w Teatrze Telewizji robił "Selekcję" wg W. Łysiaka. za co dostał nagrodę Prezesa Radiokomitetu) wymyśli! sytuację!, którą ja nazywam "maszyną do gry". Taką maszynę raz puszcza się w ruch bez zmian miejsca akcji, bez naruszania scenograficznego tła musi ona "wytrzymać przedstawienie", albo doprowadzić do awarii: maszyny i przedstawienia. W przedstawieniu "Garderobianego" jest to tak: garderoba Sira (w której zawsze znajduje się konieczna i niezbędna ilość rekwizytów do ogrania) jest realistyczna i umowna. Jest garderobą i zarazem sceną otwartą do widowni, a jednocześnie otwarta - przez rozdarcie w kurtynie - na tamten świat, z którego wdziera się na scenę ostra, niepokojąca smuga światła. Jaki tamten świat? No, ich świat: Normana, Sira, Lady, Madge... Świat, z którego przychodzą i dla którego grają (nam tylko przecież pokazują jak grają, dlaczego i po co); świat, iw jaki odchodzi w finale Norman. To odejście w wykonaniu Henrytka Sobiecharta , jest zresztą bardzo ważne, bo oto Norman jakby zatrzymuje się na progu i gestem wyrażającym przewrotne "pa, pa" obiecuje nam, że wróci. Patrząc na to jego odejście, na diabelski uśmieszek zobaczyłem w nagłym Skrócie całą jego rolę i pomyślałem sobie, że Sir i Norman to Faust i Mefistofeles. Że to stąd ten sataniczny uśmiech i gest. Że to dlatego Sir (Włodzimierz Wiszniewski) obejmuje obnażoną Irenę (Jagoda Nowak - Nowińska), by odrodzić się przez jej młodość, chociaż do transformacji postaci i ducha starego Sira w tym przedstawieniu nie dochodzi. Bujam w skojarzeniach? Tak, bo teatr na to pozwala. Więc tylko "bujani"? Otóż nie.

Henryk Sobiechart w roli Normana nie jest zauroczonym sługą, nie jest podnóżkiem aktora któremu, służy w imię swojego zawodu garderobianego i w imię ludzkiej zdolności do poświęceń. Nie jest też garderobianym zauroczonym sława i wielkością Sira, bo doskonale wie, że wątpliwa to sława i wielkość. Nie szuka też motywacji w obszarze możliwych do pomyślenia i wyczytania perwersyjnych skłonności erotycznych ("czytano" tak postać Normana?- Jako homoseksualisty? Czytano). Więc jak to jest w jego, Sobiecharta. interpretacji? Otóż on. Norman jest reżyserem zdarzeń w garderobie Sira. On jest ich sprawcą i czujnym obserwatorem gotowym w każdej chwili do interwencji. Jest także animatorem: w dosłownym sensie ożywia, wprawia w ruch myśli i działania Sira; "ożywia" go po ucieczce ze szpitala, "usprawnia go" dla sceny, "pobudza" go do roli "przywraca" mu pamięć szekspirowskiego tekstu i "wydobywa" z Sira - zmęczonego teatralnym światem, sobą, starością - prawdę. Ludzka, tragiczna prawdę zmęczonego, starego człowieka. To zmęczenie pojawia się w akcie drugim. W partii, a ściślej w całej długiej sekwencji, w której Wiszniewski "nie może" już właściwymi sobie środkami opisywać roli, kiedy na nic już granie impulsami i kiedy mówi przez niego zmęczenie i prawda. To jest piękna mowa. Po niej powinny być brawa i to nie dlatego. że Wiszniewski miał swój rocznicowy benefis. Absolutnie nie dlatego.

A Sobiechart? No cóż, już o nim było i będzie przez wszystkie wieczory, kiedy precyzyjny w mowie, geście i ruchu, precyzyjny w uśmiechu, skrzywieniu i spojrzeniu będzie prowadził "Garderobianego" jako Norman. I sadze, że każdy, kto wybierze się na "Garderobianego" zauważy, iż Sobiechart nie tylko precyzyjnie kreuje postać Normana, ale także jakby gra więcej i to więcej to już jest magia. Aktorskiej sztuki, po prostu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji