Artykuły

Panna Maliczewska

CHOCIAŻ Zapolska urodziła się na Wołyniu a pierwsze kroki w teatrze stawiała w Warszawie, trzeba ją uważać za pisarkę lwowską. Lwowską pisarkę i aktorkę. I lwowską dziennikarkę. Z teatrem lwowskim związała się w 1899 roku, we Lwowie odbywają się prapremiery jej kilku sztuk, w prasie lwowskiej drukuje swe powieści i utwory dramatyczne oraz recenzje teatralne a w r. 1904 przenosi się na stałe do Lwowa, gdzie przebywa aż do śmierci (1921). Tu też powstają jej najważniejsze, do dziś utrzymujące się w repertuarze sztuki: "Moralność pani Dulskiej", "Ich czworo", "Skiz", "Kobieta bez skazy" i in. Tu wreszcie - na cmentarzu Łyczakowskim - jest jej grób. Dlatego wściekam się za każdym razem kiedy reżyserzy zmieniają realia jej lwowskich sztuk i umieszczają ich akcję w Krakowie; np Dulski "idzie na spacer" nie na Wysoki Zamek lecz na Kopiec Kościuszki zaś postaci z "Panny Maliczewskiej" mówią "po warszawsku".

Teatr na Woli, który wystąpił z interesującą premierą "Panny Maliczewskiej" na szczęście nie popełnia tego błędu: i Stefcia Maliczewska i jej siostra-służąca Michasiowa i próbująca Stefcią rajfurzyć Żelazna gęsto szpikują dialog lwowskim "ta", brak mu jednak lwowskiej śpiewności i miękkości. Ale nawet to "ta" cieszy lwowskie ucho Waszego sprawozdawcy. Zwłaszcza, że żałosne dzieje początkującej adeptki teatru, Stefci Maliczewskiej, próbującej się przebić za wszelką cenę, by wydostać się z nędzy i zdobyć pozycję w teatrze i w społeczeństwie - gra Maria Czubasiewicz z tak ujmującą bezpośredniością, dziecinną wręcz żywiołowością i autentycznym wdziękiem, iż nieważne stają się przebrzmiałe już realia sprzed siedemdziesięciu lat a przedstawienie odbieramy jako sztukę współczesną. Bo czy naprawdę aż tak bardzo wiele się zmieniło np w losach niektórych współczesnych koleżanek Stefci? Drukowane od czasu do czasu (pod pseudonimami) ich intymne zwierzenia są równie żałosne i niepokojące, jak sceniczna relacja Zapolskiej. To tylko sprawa innych ram, innej konwencji. Sama Zapolska tak się przejęła losem Stefci, że po czterech latach w sztuce pt. "Odwet panny Maliczewskiej" ukazuje jej "punkt dojścia": Maliczewska staje się znaną artystką, zdobywa sławę i powodzenie, ma bogatych, wpływowych kochanków, luksusowe mieszkanie i upaja się tym, że jej teraz "wszystko wolno". No więc zemści się teraz na starym Daumie, od którego doznała tylu krzywd i upokorzeń: zaprosi go do siebie usypiając jego czujność i rozbierając z marynarki, a następnie wprowadzi czekającą w sąsiednim pokoju na zapowiedzianą "niespodziankę" jego żonę... Niedobry i niepotrzebny jest ten "epilog" czy "ciąg dalszy", bo niedobra jest ta wtórna sztuka. Teatr uległ jednak pokusie pokazania "Panny Maliczewskiej" - "inaczej"; też chyba niepotrzebnie. Bo przedstawienie w pierwotnym i kształcie tekstowym nie wymaga żadnych "epilogów". Tylko obsada Żelaznej i Michasiowej nieco zaskakuje. Występująca w pierwszej roli gościnnie Barbara Rachwalska nie potrafi zostawić za wejściem do Teatru na Woli tego ludzkiego ciepła, które promieniuje z każdej jej kreacji, zaś Danuta Nagórna jest zbyt urocza kobietą, by potrafiła przepoczwarzyć się w żałosną i pokrętną Michasiową; obie jednak artystki prezentują bardzo sprawne aktorstwo, podobnie jak Zygmunt Maciejewski i Maria Chwalibóg oraz Eugeniusz Kamiński (Bogucki).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji