Artykuły

Przedstawienia z gotową tezą

We flagowym programie publicznej telewizji ilość propozycji nie przechodzi automatycznie w jakość - o Teatrze Telewizji pisze Małgorzata Piwowar w Rzeczpospolitej.

Liczba premier Teatru TV miała uwieść widzów. Istotnie, w odróżnieniu od biedy poprzednich sezonów, w których realizowano mniej niż dziesięć spektakli, liczba tegorocznych premier zdecydowanie poszybowała w górę. Powstało 28 premier, z czego 21 przedstawień przygotowano dla telewizyjnej Jedynki, ponadto przeniesiono "Pchłę Szachrajkę" z Teatru Narodowego (jaskółka powrotu teatru dla młodego widza), a sześć spektakli zrealizowano dla TVP Kultura.

TEATRALNE BŁYSKOTKI

- Takiej sytuacji nie było nigdy, to absolutny rekord. Bardzo współczuję jurorom, bo tych nagród chyba będzie trochę za mało w tym roku - mówiła Ewa Millies-Lacroix tuż przed rozpoczęciem w Sopocie tegorocznego festiwalu Dwa Teatry. Ale niewiele było na nim spektakli, którym chciałoby się wręczyć te nagrody. Inscenizacjami prawdziwie udanymi, dającymi satysfakcję, a przy tym budzącymi emocje okazały się: "Wesele" [na zdjęciu] Wyspiańskiego, które Wawrzyniec Kostrzewski odczytał na nowo, ciekawie i bez obciążeń, oraz "Paradiso" - autorski spektakl Andrzeja Strzeleckiego osadzony w końcu lat 30., XX wieku z obyczajowej błahostki przemieniający się niezauważalnie w nadciągającą katastrofę. Zwłaszcza to przedstawienie było znakomicie zagrane.

To jednak tylko rodzynki w zakalcowatym rocznicowo-patriotycznym cieście. Rok stulecia odzyskania niepodległości płynął bowiem w Teatrze TV w rytm odsłon kolejnych polskich historii. Scena Faktu stała się wszechobecna i pewnie nie byłoby to dokuczliwe, gdyby nie marna jakość pisanych na zamówienie tekstów dramatycznych i ich realizacja. Często chyba powstawały one na ostatnią chwilę, bo zdarzały się sytuacje, w których dostęp do premierowo emitowanych spektakli, z niewielkim nawet wyprzedzeniem, okazał się dla dziennikarzy niemożliwy. Jak bowiem informowano, były jeszcze niegotowe. Rocznicowe sztuki charakteryzowały się wątłą dramaturgią, spełniającą przede wszystkim rolę ilustracji założonych na wstępie tez pozbawionych kontrowersji i wątpliwości. Nurt "prawdy historycznej" nie buduje jednak teatru, ale go niszczy. Takie spektakle są jedynie złudnie pobłyskującymi szkiełkami, co jeszcze wyraźniej i boleśniej będzie widać za kilka lat, gdy obejrzy się je z dystansu. Białe plamy w historii i mało znane, acz ważne postaci historyczne to w pierwszej kolejności materiał dla dokumentalistów, zwłaszcza gdy nie brakuje pomysłu na coś więcej niż widowisko "ku czci".

NIEOBECNA LITERATURA

Rekordy nieudolności pobił publicystyczny "Prymas Hlond" Pawła Woldana, wyprzedzając w tej kategorii m.in. "Popiełuszkę" w reżyserii Jana Nawary czy "Przedpiekle sławy. Rzecz o Chopinie" w reżyserii Agnieszki Lipiec-Wróblewskiej. Z kolei klasyka polska reprezentowana przez "Kwiaty polskie" Tuwima, "Lato" Rittnera (obydwa spektakle w reżyserii Jana Englerta) czy "Aszantkę" (reż. Jarosław Tumidajski) to zestaw bezpiecznie nijaki i równie nijako zrealizowany. Literatura obca z kolei była nieobecna, bo "Chory z urojenia" Moliera z Teatru im. Słowackiego w Krakowie i "Ekspedycja" Wiktora Szenderewicza oraz "Jednocześnie" Jewgienija Griszkowca to jedyne tytuły. Trudno z nich wywnioskować cokolwiek o światowej dramaturgii, że o współczesnej nie wspomnę. Warto przypomnieć, że Teatr TV od czasu powstania i pierwszej emisji na żywo w 1953 roku - przedstawieniem "Okno w lesie" w reżyserii Józefa Słotwińskiego - stał się przyczółkiem kultury oferującym widzom kontakt z najwybitniejszymi polskimi artystami tworzącymi ważne artystycznie widowiska. Powstawały spektakle różnorodne - pokazujące najciekawsze współczesne teksty dramatyczne, zarówno rodzime, jak i obce. Jedni twórcy próbowali nowych stylistyk, inni sięgali po klasykę, odczytując ją na nowo. Czechow, Szekspir zawsze budzili emocje - reżyserów, aktorów i widzów - bo literatura najwyższej próby nigdy się nie starzeje. Twórcy i krytycy teatru wielokrotnie powtarzali, że każde pokolenie powinno mieć swojego Hamleta. W chudych latach, gdy spektakli powstawało w czasie sezonu zaledwie kilka - trudno było zaspokoić te potrzeby. W mijającym sezonie premier było dużo, ale ich jakość budzi wątpliwości.

SCHLEBIANIE GUSTOM

Na podstawie oryginalnych, zamówionych przez Teatr TV tekstów powstało siedem przedstawień - w zdecydowanej części mających sprostać oczekiwaniom rocznicowym, czyli edukującym. Eufemistycznie sprawy nazywając. A przecież nie chodzi o dawanie odpowiedzi, ale o stawianie pytań. Im trudniejsze, bardziej bolesne - tym większy pożytek dla widza. Więcej niż rok temu Jan Maria Tomaszewski, doradca zarządu TVP ds. Teatru TV, deklarował w czasie konferencji prasowej, że drzwi do telewizyjnego teatru są szeroko otwarte dla wszystkich twórców. Patrząc na nazwiska realizatorów i aktorów biorących udział w produkcjach tego sezonu, trudno uznać, że tak rzeczywiście było. Przedłużająca się nieobecność takich reżyserów jak Krystian Lupa, Maciej Wojtyszko, Juliusz Machulski czy Jerzy Stuhr jest zauważalna. Wielu aktorów także. Jest to bolesne, tym bardziej że Teatr TV był zawsze instytucją wyjątkową, umożliwiającą spotkanie się artystom, którzy inaczej nie mieliby na to szans. Teatr TV zawsze był miejscem ważnej rozmowy, której uczestnikami byli inteligenci i ci, którzy pragnęli nimi się stać. To ich niemal ostatni przyczółek w publicznej telewizji. Schlebianie masowym gustom i oczekiwaniom widzów wyrzuca ich za burtę. Najwyższe nawet wskaźniki oglądalności nie zrekompensują odpływu publiczności pragnącej poważnego traktowania i prawdziwej dyskusji o świecie. Kształtowanie gustów jest ważniejsze niż im schlebianie. Zwłaszcza dziś.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji