Artykuły

Zygmunt Hobot (17 lipca 1930 -19 stycznia 2004)

Był, niestety, mało wykorzystany w telewizji i nie proponowano mu ról filmowych.

Był mały, miał okrągłą głowę, kartoflowaty nos, ciemną karnację skóry i coś latynoskiego w twarzy. Włosy czarne i czarne oczyska. Pamiętam, jak kiedyś, a był to słynny rok 1968, zostałem wzięty na spytki przez naszego kolegę. Zapytał on, wiedząc, że razem chodziliśmy do krakowskiej Szkoły Teatralnej: - Czy Zygmunt jest Żydem? Zatkało mnie, tym bardziej że ów kolega był wysoko partyjny, a ja i Zygmunt niezrzeszeni. W końcu zdobyłem się na odpowiedź, może idiotyczną, ale spontaniczną: - Ja sam nie wiem, czy jestem Żydem...

Właśnie te oczyska Zygmuntowe potrafiły wyrazić prawie wszystko. I ta twarz giętka, nigdy obojętna. I oto nagle katastrofa. Na półroczu drugiego roku postanawiają, że Zygmunta trzeba wyrzucić ze szkoły. Nie wiem, kto to postanowił. Może ktoś z najstarszych pedagogów, którzy uważali, że aktor musi być piękny, postawny. Ale naszymi najważniejszymi pedagogami byli: Lidia Zamkow, Jerzy Kaliszewski i wprawdzie stary, ale z genialną intuicją, Józef Karbowski. Na trzecim roku, kiedy Zygmuntowa anatema już wygasła, Karbowski wystawił z nami sztukę Rittnera "W małym domku". Zygmunt grał Doktora, Kalina Jędrusik: Sędzinę, ja: Jurkiewicza. Do dziś pamiętam scenę Doktora z Sędziną. Już wtedy wiedzieliśmy, że z nich coś będzie. Zygmunt miał basowy głos i tym głosem już wtedy potrafił znakomicie operować. Dopiero pod koniec jego aktorskiego życia głos stał się schrypnięty. Ale może jeszcze ciekawszy? A Kalina już wtedy potrafiła delikatnie pokazać różne podteksty roli.

Po szkole część naszego roku zaangażowała Lidka Zamkow do Teatru Wybrzeże. Zygmunt początkowo grał małe epizody: w "Tragedii optymistycznej" Wiszniewskiego i "Panu Puntili" Brechta, ale nawet w nich był wyrazisty, nieprzerysowany. Miał dobry smak i żadnej tendencji do zgrywy. Zamkow go wyjątkowo uznawała, ale następne role: Mazepa w sztuce Słowackiego i liryczny Mickiewicz z "Ballad i romansów" Maliszewskiego, to była pomyłka. Myślę, że zrozumiała to Lidka i sam Zygmunt. I wreszcie Chochlik w "Balladynie": złośliwy, czupurny, pobrzydzony, trochę trollowaty. Już wtedy, na własny użytek, nazwałem Zygmunta młodym Woszczerowiczem. Myślę, że mistrz tam, w zaświatach, wcale się nie przewraca.

Na Wybrzeżu Zygmunt zagrał jeszcze jedną szczególnie wyrazistą rolę: Timosza, niewidomego chłopca ze "Złotej karety" Leonowa, słabej radzieckiej sztuki - która królowała kiedyś na scenach polskich - i stworzył w niej chyba najciekawszą postać. Był jeszcze dziwnie miękki, prawie dziecinny Antoś z "Matki" Czapka.

Ale Zamków odeszła i wtedy nasza mała grupka przeniosła się do Teatru Polskiego, do Wrocławia. Zygmunt zdobywał tam publiczność i krytykę, grając w "Drodze tytoniowej" Jacka Kirklanda rolę Dude'a. Jego Dude był dziki, bezczelny, arogancki, ale zawsze prawdziwy. Wreszcie następne role: Chłopiec niemowa z "Kowala" Szaniawskiego. Błazen z "Wieczoru trzech króli" i Puk w "Śnie nocy letniej": roztańczony, zręczny, złośliwy.

Po siedmiu latach wrocławskich kolej na Kraków. Jakby krótki przystanek z niebanalną rolą Stańczyka w "Weselu" w reżyserii Wajdy. Premiera odbyła się w 1963 roku. I Warszawa. Najlepsza, może życiowa rola w Teatrze Komedia, w roku 1966: rola Lejzorka w "Burzliwym życiu Lejzorka Rojtszwańca" według Erenburga. Ileż on tam potrafił wygrać: strach, spryt, naiwność, jakaś dziecinna radość. Po tej roli został zaraz porwany przez Jerzego Kreczmara do Teatru Polskiego, by zostać w nim do końca, aż do nagłej, zbyt wczesnej śmierci. W ciągu 36 lat zagrał tam ponad 30 ról, zawsze godnych zapamiętania. Chcę tu przede wszystkim wymienić rolę bajkowego rozbójnika Rumcajsa w wersji Ernesta Brylla i Katarzyny Gaertner (1974). Rumcajsa grano 513 razy przez parę lat. Była to bajka dla dzieci, których serca zaskarbił sobie niepodzielnie, ale porwał też starszych swoją bezpośredniością, temperamentem, dowcipem. Zygmunt był aktorem, który równie dobrze czuł się w komedii, co w dramacie.

W stanie wojennym ściągnąłem go do nielegalnych "Dziadów", które wystawiłem w kościele św. Krzyża, omal naprzeciwko Teatru Polskiego. Zygmunt był najlepszym Pelikanem, jakiego udało mi się zobaczyć w życiu.

Trzeba koniecznie wspomnieć jedną z jego ostatnich ról: Mefistofelesa w sztuce Tadeusza Bradeckiego "Wzorzec dowodów metafizycznych" w reżyserii autora. Zygmunt był jednocześnie szatański i filozoficzny. Rola piekielnie trudna. Wiem, że Bradecki był bardzo zadowolony. Premiera odbyła się w 1987 roku. Grał w niej z Kaliną Jędrusik. Była to już jej ostatnia rola: Kalina umarła w 1991 roku.

W roli Mefistofelesa wyczuwało się już u Zygmunta pewne kłopoty z głosem. On nie tylko się nie oszczędzał jako aktor, grając często przeziębiony, ale nie próbował też oszczędzać tzw. napojów wyskokowych, choć było to tylko po teatrze lub w dniu, w którym nie grał. Nigdy nie przychodził do teatru nietrzeźwy. Był dobrym kompanem przy stole i lubianym kolegą. Potem, niestety, przyszła nieuleczalna choroba. W 1999 roku po ciężkiej operacji grał diabła Omnimora w "Igraszkach z diabłem" w reżyserii Jarosława Kiliana. Grał z werwą, dowcipem, choć na co dzień już z trudem chodził. Występował w dobrych teatrach, pracował z dobrymi reżyserami: Lidią Zamkow, Huebnerem, Wajdą, Kreczmarem, Dejmkiem, Bradeckim, Kilianem.

Był, niestety, mało wykorzystany w telewizji i nie proponowano mu ról filmowych. Zagrał tylko dwie, ale za to znakomite role telewizyjne w reżyserii Izy Cywińskiej. Były to: "Druga Matka" według Hanny Krall, gdzie Zygmunt grał Księdza Żyda z niezwykłym skupieniem i Sąsiada Żyda w "Cudzie purymowym". Obydwa filmy były dwukrotnie nagrodzone zarówno w Polsce, jak i za granicą. Szkoda, że tak mało zostanie zarejestrowanych ról Zygmunta na taśmie.

Zygmunt zmarł w szpitalu na Banacha 19. stycznia 2004 roku. Do końca wyrywał się, żeby wrócić do swojej już ostatniej, świetnej roli Deszczowego w "Lombardzie pod Apokalipsą" Harasimowicza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji