Artykuły

Kisielewski o kompozytorze geniuszu, nad którym ciążyła zmora zaścianka

Stanisław Moniuszko przez lata zmagał się z prymitywizmem życia muzycznego i ogólnokulturalnego, z małością ludzką, intrygami małoludków. Ale odegrał doniosłą rolę w historii Polski, ukazując, że nawet naród poszarpany na części, pozbawiony państwa, prawa do rozwoju - żyje i trwa, gdy żyje jego kultura - pisał Stefan Kisielewski.

Trudno jest Polakowi pisać obiektywnie o Moniuszce. Jakżeż tu osądzać czy opisywać kompozytora, którego melodie weszły w krew społeczeństwa, stały się składową częścią klimatu, atmosfery, stylu polskiego życia, są już wręcz własnością zbiorową, nabrały cech anonimowości: po prostu ludzie nie potrafią sobie wyobrazić, że melodii tych mogło kiedyś nie być, że dopiero musiały zostać napisane.

Kurant ze "Strasznego dworu" stał się gwizdanym przez wszystkich umownym przyjacielskim czy miłosnym sygnałem, "Gdyby rannym słonkiem" lub "Prząśniczkę" nuci każda panienka, "Starego kaprala" skanduje maszerujące wojsko, "Kozaka" śpiewają wszyscy, nie wiedząc wcale, co śpiewają.

Jeśli znalazł się wówczas w Polsce ktoś, kto trafił nie tylko do szlacheckich dworków czy mieszczańskich domów, ale także "pod strzechy", to był nim nie kto inny jak Stanisław Moniuszko, twórca polskiej opery narodowej i autor "Śpiewników domowych", najpowszechniejszego, najbardziej obok "Pana Tadeusza" i "Trylogii" spopularyzowanego przejawu kultury polskiej przed I wojną światową.

REKLAMA

Ale teraz druga strona medalu: całe bogactwo polskich tradycji i asocjacji zawarte w twórczości Moniuszki nie jest czytelne czy zauważalne dla cudzoziemca. Wprawdzie Liszt zachwycił się podobno wydanym przez siebie fortepianowym polonezem Moniuszki (tym samym, który później wszedł w skład "Hrabiny", grany prześlicznie przez cztery wiolonczele jako wstęp do III aktu) i powiedział pono, jak twierdzi biograf Moniuszki [Witold] Rudziński, że czuje w tym polonezie "modrzewiową żywicę ze staropolskiego dworku", ale Liszt był pod bliskim wpływem dwóch Polek: Karoliny z Iwanowskich Wittgenstein i Marii Kalergis-Muchanow, znał dobrze polskie nastroje i klimaty.

Przeciętny jednak cudzoziemiec widzi w Moniuszce kompozytora wybitnego wprawdzie, lecz stylistycznie niewykraczającego na ogół poza muzykę Schuberta. Nie dostrzegając elementów odrębnie polskich, zawartych częstokroć u Moniuszki czysto asocjacyjnie, a nie tkwiących w samej istocie jego stylu muzycznego (teksty literackie, zewnętrzne znamiona muzyczne, jak rytm poloneza czy mazura), cudzoziemiec skłonny będzie uznać autora "Halki" za eklektyka, który niewiele wniósł do muzyki światowej składników oryginalnie polskich. A tymczasem w każdym, najdalszym nawet zakątku kuli ziemskiej za światowego ambasadora polskości uważa się Chopina, którego życie o tyle mniej związane było z Polską i polskimi sprawami niż życie Moniuszki.

Stanisław Moniuszko i pozamuzyczne wartości treściowo-asocjacyjne

I tu właśnie dochodzimy do istoty sprawy. Chopin, według słynnego wyrażenia Norwida, "podnosił ludowe do ludzkości". Podniósł polskość do rangi światowej, dając np. w mazurkach syntezę oryginalnych elementów mazowieckich i kujawskich tańców ludowych z uniwersalnym wówczas chromatycznym językiem muzycznym. (Ciekawą polemikę na ten temat przeprowadził Moniuszko z Józefem Ignacym Kraszewskim, który zaatakował Chopina za odejście w mazurkach od stylu narodowego).

Podobnie sto lat później postąpi Szymanowski, który zrozumie, że chcąc wprowadzić elementy polskie do sztuki współczesnej, sięgać trzeba do folkloru tak oryginalnego i twórczego, jak góralski czy kurpiowski. Identyczny precedens stworzył Grieg, dzięki któremu szorstkości i dźwiękowe odrębności norweskiej muzyki ludowej stały się elementem składowym powszechnej ewolucji muzycznej jego czasów - na pewno niemało zawdzięcza mu nawet Debussy.

Inaczej było z Moniuszką. Chciał mówić do Polaków muzyką zrozumiałą, nie przychodziło mu zaś na myśl szukanie nowego uniwersalnego języka, aby przemówić nim o Polakach - do świata. Oryginalności folkloru nie interesowały go: przykładem tańce góralskie z "Halki", które, choć wykazujące pewną intuicję nieznającego przecież Podhala kompozytora, to jednak, ujęte podobnie jak późniejsze "Album tatrzańskie" Paderewskiego, w salonowo niemal wygładzoną harmonię, nie mają absolutnie nic wspólnego z rewelacyjną muzyką tatrzańskich górali.

Narodowy charakter twórczości Moniuszki polega głównie, czego my "od środka" częstokroć nie dostrzegamy, na pozamuzycznych wartościach treściowo-asocjacyjnych. Podobnie rzecz się ma z Glinką, Smetaną czy Dworzakiem: wszyscy ci kompozytorzy wyrażają treści narodowe językiem - z obiektywnego punktu widzenia - obiegowym, międzynarodowym. Oczywiście można rzeczy nowe wypowiedzieć językiem starym - dokonał tego np. Brahms, ale Moniuszce czy Dworzakowi nie dostaje potężnej, cechującej Brahmsa koncentracji artystycznej i autoświadomości.

Na niemożność powiązania swej narodowej twórczości z uniwersalizmem wpłynęły u Moniuszki w dużym stopniu opłakane ówczesne polskie warunki polityczne. Zaciążyła tutaj "zmora zaścianka", jak określił to pewien polski publicysta po II wojnie światowej (Paweł Jasienica). A był to zaścianek tragiczny. Klęska Napoleona oznacza zniknięcie ostatniej nadziei na odzyskanie niepodległości: kongres wiedeński na sto lat zatwierdzi rozdarcie kraju między trzy mocarstwa, tworząc jedynie fikcję Królestwa Kongresowego. Po upadku zaś powstania listopadowego nastąpiły czasy niezwykle ciężkie; cienie zagęszczały się, aż doszło do wstrząsającej tragedii roku 1863, tragedii, która omroczyła życie polskie kirem żałoby narodowej na parę pokoleń. A jednocześnie jakże biedny, zacofany, prowincjonalny i kołtuński był ten łaknący wolności kraj wobec budującej z rozmachem zręby mieszczańskiej cywilizacji Europy Zachodniej! Rządziła tu zaiste "zmora zaścianka".

Wyprawy w świat

W takich to czasach gdzieś w zapomnianej Mińszczyźnie przyszedł na świat Stanisław Moniuszko. Urodził się w rodzinie szlacheckiej niezwykle światłej i patriotycznej, gdzie głęboko odczuwano polską tragedię i dobrze rozumiano konieczność zasadniczych rozstrzygnięć narodowych i społecznych, przede wszystkim zaś rozwiązania palącej sprawy chłopskiej - te rodzime tendencje znalazły później swój niewątpliwy, choć pośredni wyraz w libretcie "Halki".

Rodzina odznaczała się wyjątkowo "otwartą głową" i troszczyła się bardzo o odpowiednie wykształcenie jedynego potomka. W latach 1827-30 mały Staś przebywał z rodzicami w Warszawie, gdzie rozpoczął regularną naukę muzyki. Na lata 1837-40 przypadają studia Moniuszki w berlińskiej Sing-Akademie pod kierunkiem prof. Rungenhagena, nie orła, jak się zdaje, lecz pedagoga solidnego i życzliwego. Studia te, jak na ówczesne stosunki, przedstawiały się wcale, wcale, cóż z tego jednak, kiedy późniejsze, samodzielne już kontakty Moniuszki z szerokim nurtem muzyki europejskiej były w ciągu całego jego życia nader nikłe i rzadkie. Owe Moniuszkowskie wyprawy w szeroki świat policzyć można na palcach.

A więc mamy tu dwie krótkie podróże do Paryża. Pierwsza w roku 1858 przez Pragę i Weimar nie przyniosła sukcesów. Zainicjowana przez panią Kalergis wizyta u Liszta, mimo oficjalnych komplementów ze strony mistrza, zakończyła się dość chłodno, w Paryżu zaś zdenerwowany niemożnością nawiązania kontaktów kompozytor zamknął się w pokoju hotelowym i zaczął pisać uwerturę do "Flisa", niewątpliwie zresztą jeden z najlepszych swych utworów. Bardziej owocna okazała się druga jego podróż do francuskiej stolicy na przełomie 1861-1862: nawiązał wtedy kontakty z polską emigracją, poznał też Rossiniego i Aubera, obiecano mu wystawienie "Verbum nobile", z czego zresztą nic nie wyszło (po dziś dzień Moniuszki we Francji prawie się nie grywa).

Poza tym w ciągu całego życia odbył Moniuszko cztery podróże do Petersburga (1842, 1849, 1856, 1870), gdzie miał przyjaciół w osobach Dargomyżskiego, Sierowa, później swego ucznia z Wilna Cezara Cui [kompozytorzy rosyjscy], gdzie go grywano, wydawano, pisano o nim, gdzie w roku 1870 doczekał się wystawienia "Halki" (przedtem w r. 1869 wystawiono ją w Moskwie). Liczby jego wypraw dopełniają dwa wypady do Pragi (1866-67 i 1868); tu za drugim razem słyszał "Halkę" graną pod dyrekcją Smetany. Oto i wszystko: jakżeż znikomo mało w porównaniu z ówczesnymi, nieustannie po całym świecie rozjeżdżającymi muzykami europejskimi.

A w kraju? Przez długie lata pora się Moniuszko ze zmorą zaścianka, z prymitywizmem życia muzycznego i ogólnokulturalnego w zdławionych przez carat "krajach zabranych", z małością ludzką, brakiem szerszego oddechu, kłopotami materialnymi i rodzinnymi.

Tu powstała "Halka"

W roku 1840 osiada w Wilnie, gdzie żeni się z panną Aleksandrą Müller, której idealnie wiernym i kochającym mężem zostanie aż do śmierci i z którą będzie miał dziesięcioro dzieci. Prowadzi ożywioną działalność muzyczną: jest organistą w kościele św. Jana, udziela lekcji, wystawia swoje operetki; daje poza tym dowód wielkiego talentu organizacyjnego, inicjując wykonanie z półamatorskimi zespołami takich dzieł, jak "Requiem" Mozarta czy fragmenty z oratoriów "Stworzenie świata" Haydna i "Paulus" Mendelssohna. Tutaj także obmyślił był sobie Moniuszko wydawnictwo swoich "Śpiewników domowych", z których pierwszy ukazał się w roku 1844. Było to 12 zeszytów, zawierających w sumie około 250 pieśni, rozprowadzanych drogą abonamentu. Za życia kompozytora zeszytów takich ukazało się sześć. Ogólna ilość pieśni Moniuszkowskich sięga liczby 300.

W Wilnie wreszcie skończył Moniuszko swą pierwszą poważną operę - "Halkę", do libretta radykalnego liberała, poety Włodzimierza Wolskiego. Ukończona w roku 1847 w wersji dwuaktowej "Halka" wystawiona została w Wilnie jako "montaż estradowy" w roku 1848. Na swą premierę warszawską czekać musiała długo, bo aż do roku 1858 - wpłynęły na to zarówno opory natury politycznej i cenzuralnej ze strony władz warszawskich, jak i knowania życzliwych rodaków. W rezultacie jednak wystawienie przerobionej i rozszerzonej do czterech aktów "Halki" w Warszawie 1 stycznia 1858 przyniosło kompozytorowi olbrzymi sukces i nieoficjalny tytuł twórcy polskiej opery narodowej - Warszawa znała dotąd przeważnie wzorowane na włoszczyźnie opery Karola Kurpińskiego. Jednocześnie powołano Moniuszkę na stanowisko stałego kapelmistrza Opery Warszawskiej, na którym pozostał aż do śmierci.

W Warszawie odetchnął autor "Halki" swobodniejszą atmosferą artystyczną i narodową: to było jednak zawsze miasto żywe, prężne, buntownicze, wrażliwe na nowiny z Zachodu, miasto z tradycją powstańczą, gdzie nie wygasły nigdy fantazja, humor i specyficzny "fason". Tu przeżył Moniuszko swe dalsze sukcesy operowe: wystawienie "Hrabiny" (1860), "Verbum nobile" (1861), potem tragiczny okres powstania styczniowego, pamiętną premierę "Strasznego dworu" 28 września 1865, tu ujrzał na scenie ostatnie swe opery "Parię" i "Beatę", tu wreszcie zmarł skutkiem ataku serca w r. 1872 zmożony pracą, stałymi trudnościami materialnymi i intrygami małoludków w założonym przez Apolinarego Kątskiego Instytucie Muzycznym. Około stu tysięcy ludzi pożegnało twórcę "Halki", odprowadzając na cmentarz Powązkowski tego, który krzepił polskie serca podczas narodowej nocy.

Taki jest "żywot człowieka poczciwego", idealnego męża i ojca, solidnego, moralnego, poważnego i religijnego, żarliwego patrioty, pracowitego muzyka, słowem - obywatela, artysty i człowieka bez skazy. To życie "obywatelskie", wolne od wyskoków, przygód, podróży, silnych wrażeń, wydać by się mogło komuś nazbyt idealne, grzeczne, konwencjonalne, ba - szare nawet, gdyby nie było rozświetlone jednym blaskiem: iskrą genialności.

"Straszny dwór", kalejdoskop polskości

Iskra ta żarzy się niewątpliwie w pierwszych utworach Moniuszki, jak opery: "Halka", "Straszny dwór", "Hrabina", "Verbum nobile", jak wiele pieśni ze "Śpiewników domowych", jak wreszcie uwertury "Bajka" i "Flis" (wstęp do krótkiej opery o charakterze ludowym). Inne dzieła Moniuszki, zarówno sceniczne, jak kantatowe - religijne czy świeckie - zajmują pozycję drugoplanową, nosząc częstokroć znamiona pośpiechu twórczego czy niedopracowania.

Z oper Moniuszkowskich największy rozgłos zdobyła sobie "Halka". Był to niewątpliwie, jak na owe czasy, czyn dowodzący samodzielności nie lada: uwolnić się od wpływów "włoszczyzny", dać operę osnutą na motywach narodowych, z tak przy tym dramatycznym i śmiałym librettem.

Wiele jest w "Halce" piękności muzycznych, wiele szlachetnej myśli i prawdziwego konfliktu, razi ona jednak nieco scenicznym "weryzmem" i liryzmem czasem aż czułostkowym. Wydaje się, że jako całość "Halka" ustępuje jednak niewątpliwemu arcydziełu, którym okazał się "Straszny dwór". Z błahego libretta Jana Chęcińskiego wyczarował tu Moniuszko istny kalejdoskop polskości: niczym snop światła w ciemności popowstaniowej błysnąć musiał ten muzyczny pas słucki, szereg nanizanych jak perły scen z "polskiego, arcypolskiego" dworu.

Cóż może być milszego sercu niż wzruszający tercet "Cichy domku...", polonezowa aria Miecznika, pieśń prządek czy aria z kurantem? A rycersko-szlachecki prolog, a mistrzowskie zespoły, zwłaszcza słynny finał II aktu, nieustępujący najsłynniejszym ansamblom Rossiniego, a wreszcie aria Skołuby "Ten zegar stary...", sarmackie echo włoskiej arii buffa, w rodzaju niezrównanej "Calunnii" z "Cyrulika sewilskiego"?

Ta opera komiczna podczas premiery w roku 1865, niedługo po strasznych dniach powstania, wywołała na sali objawy wzruszenia wręcz ekstatycznego: ileż tu patriotycznych aluzji i miłych polskiemu sercu obrazów! Nic dziwnego, że "Straszny dwór" zdjęty został przez władze rosyjskie z afisza na parę lat. A jednocześnie, obok owej treści z "serca", cechuje partyturę dojrzałość techniczna, znakomite wyczucie sceny, oryginalne połączenie rodzajów operowych - włoskiego z narodowym. Słowem - prawdziwe cacko.

Obok po francusku lekkiej, satyrycznej po trochu "Hrabiny" i uroczej szlacheckiej sielanki "Verbum nobile" inne opery Moniuszki mniej się udały. Chybiona jako całość okazała się "Paria", jedyny utwór, w którym widać wyraźny wpływ koncepcji wagnerowskich. Za to w pieśniach Moniuszkowskich geniusz melodyczny i umiejętność charakteryzowania dźwiękami święcą wielkie triumfy. Pieśni Moniuszki wyrosły z Schuberta: choć bogactwem faktury fortepianowej i harmonii nie dorównują utworom swego wielkiego poprzednika, to niejednokrotnie potrafią im sprostać inwencją melodyczną i subtelnie mową dźwięków zrealizowaną nastrojowością.

Moniuszko ku pokrzepieniu serc

Świetny jest humor "Dziada i baby" czy "Kuma i kumy", porywa zuchowatość "Sołtysa" lub marsowość "Starego kaprala" (to pieśń z ducha Schumannowskich "Dwóch grenadierów"), wzrusza nieporównany liryzm "Znaszli ten kraj", niepokoi balladowy, niesamowity, groźny ton "Magdy karczmarki" i "Maćka". Słowem, nie brak tu arcydziełek.

Do świetnych utworów należy też sugestywnie narracyjna uwertura "Bajka" i znakomicie skonstruowany, wyważony co do jednego taktu, a płynący jednocześnie żywiołowo młodzieńczym, orzeźwiającym strumieniem "Flis" (uwertura).

Stanisław Moniuszko pisał dla Polaków, pisał, jak powiedział kiedyś Sienkiewicz o "Trylogii" - "ku pokrzepieniu serc". Ciężkie, trudne, jedyne w swoim rodzaju dzieje tego kraju żądały niejednokrotnie od artystów ofiary z siebie - ten i ów ofiarował swój talent czy geniusz bez reszty, poświęcając się codziennemu trudowi podtrzymywania narodowego ducha. Artysta zastępował tutaj polityka czy żołnierza: ta wielość zadań i obowiązków pętała częstokroć jego talent; obłożone nadmiernymi ciężarami polskie indywidualności twórcze nie nadążały za wyścigiem postępu sztuki światowej, nie zawsze potrafiąc połączyć narodowe z uniwersalnym.

Moniuszko nie odegrał w ewolucji muzyki europejskiej tak ważnej roli jak Chopin ani nie otworzył nowych przed sztuką polską perspektyw jak Szymanowski. Odegrał za to doniosłą rolę w historii Polski, ukazując naocznie prawdę, że nawet naród poszarpany na części, pozbawiony państwa, wojska, prawa do rozwoju - żyje i trwa, gdy żyje jego kultura, będąca najsilniejszym orężem narodowego ducha, narodowej wspólnoty.

***

*Stefan Kisielewski, Kisiel (1911-91) - kompozytor, pisarz, krytyk muzyczny, publicysta, wieloletni felietonista "Tygodnika Powszechnego", a od lat 70. także paryskiej "Kultury". Po 1956 r. poseł katolickiego koła Znak. Podczas II wojny światowej uczestnik kampanii wrześniowej, żołnierz AK, brał udział w powstaniu warszawskim

Tekst pochodzi z jego książki "Gwiazdozbiór muzyczny" (w: "Pisma wybrane", Iskry 1996; jej wydanie pierwsze: 1958). Tytuł i śródtytuły - "Wyborcza" (tytuł oryginalny: "Stanisław Moniuszko. 5 V 1819 - 4 VI 1872")

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji