Artykuły

Muzyka dla cierpliwych

"Muzyka dla kotów" - koncert Lecha Jankowskiego na XVI Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym Malta w Poznaniu. Pisze Marta Kaźmierska w Gazecie Wyborczej - Poznań.

W Sali Witrażowej zamku - ciemność i cisza. Strach głośno westchnąć (a niespełna godzinny spektakl zmusi do tego nieraz...), nie mówiąc już o zbyt gwałtownym założeniu nogi na nogę, której to czynności towarzyszy zazwyczaj nieprzyjemne dla ucha szuranie. Strach, bo skupienie narzucone przez autorów zwiastuje, że oto obcować będziemy ze sztuką zbudowaną na złożonej symbolice i całej gamie subtelności. Ostatecznie - nic takiego się tutaj nie dzieje. W zamian za to dostajemy studium mąk twórczych, które towarzyszą od zarania dziejów kompozytorom wszelakiego formatu i różnych muzycznych stylistyk. Widowisko właściwie pozbawione jest dramaturgii, bo opiera się na kilku farsowych scenkach i garści interesującej muzyki klasycznej na dwie wiolonczele i pianino. I tyle.

Spektakl "Muzyka dla kotów" Lecha Jankowskiego miał prapremierę podczas tegorocznej Nocy Muzeów w Holu Kolumnowym zamku. Wtedy zabrzmiał jako koncert "muzyki specjalnie napisanej i rozpisanej na przestrzeń neoromańskiego zamku". Z zastrzeżeniem, że jest to pierwsza realizacja kompozytora (skądinąd znanego i intrygującego), wyjęta z kontekstu teatru lub filmu. I tu chyba leży problem.

Nie rozumiem, dlaczego na Malcie spektakl Lecha Jankowskiego wystawiono kategorii w "teatr", zamiast po prostu pod szyldem "muzyka" - dla cierpliwego i gotowego na słuchowe eksperymenty widza, czy raczej słuchacza. Być może tam "Muzyka dla kotów" miałaby szansę być właściwiej odczytana?

Ubranego w czerwony frak karła w roli mistrza ceremonii, psychodeliczne postacie chodzące wstecz, dialogi, których sensu trzeba doszukiwać się w zaułkach własnej podświadomości - to wszystko pokazał też David Lynch w serialowym hicie sprzed lat "Miasteczko Twin Peaks". O ileż - mimo wszystko - czytelniej to zrobił, wiedzą ci, których dzieło Lyncha fascynuje do dziś, choć już wiadomo, kto zabił Laurę Palmer.

Tworząc teatr czy kino absurdu warto po prostu pamiętać o tym, by nie zanudzić widza na śmierć. Mam wrażenie, że twórcy spektaklu "Muzyka dla kotów" o tym zapomnieli.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji