Artykuły

Premjera w Bagateli

Szczery zdrowy, niefrasobliwy śmiech, śmiech, że się tak wyrażę, przedwojenny, dziś niezmiernie rzadki, rozbrzmiewał wczoraj na sali teatru letniego w "Bagateli"... Nieliczna publiczność, której odgłosy wojenne nie zdołały wytrącić z równowagi przez sześć lat wojny przyzwyczailiśmy się snadź do huku armat), bawiła się doskonale, prawie tak dobrze jak za dawnych czasów, jak w tej epoce minionej, szczęśliwej, gdy pokoju światowego nic nie zakłócało, gdy wojna była dla nas zjawiskiem nieznanem, dalekiem, gdy drobne nieprzyjemności życia codziennego wyprowadzały nas na chwile tylko z nastroju spokojnego, aby ustąpić miejsca powracającej fali ciszy i beztroski.

Stało się to wczoraj za sprawą wybornej spółki komedjopisarskiej (Piotra Vebera i Henryka de Grosse), twórców miłej, poczciwej, nieco sentymentalnej, lecz niepozbawionej wdzięku komedji "Bęben", która przed laty święciła tryumf na scenie warszawskiej. Wznowiono ją w zmienionej obsadzie i w zupełnie odmienionych warunkach, starając się usilnie wpoić w publiczność przekonanie, że i podczas wojny śmiać się można,śledzić z zajęciem bieg niezawiłej, rozwijającej się konsekwentnie akcji, obfitującej w sceny komiczne i liryczne - i oklaskiwać dobrą grę artystów.

P Gasiński rolę Maurycego Delanoy zaliczyć może śmiało do najlepszych swoich ról. Gra ją z wielkim umiarem artystycznym, z prostotą i wdziękiem, daje doskonały wizerunek człowieka, któremu w jesieni życia uśmiechnęła się na chwilę dawno miniona młodość, objawiła się w całym blasku wiosna uczucia, które przyszło zapóźno. Partnerką jego byłą młoda szczerze utalentowana uczennica warszawskiej szkoły dramatycznej. Leszczyńska, która w rolę Koletty włożyła duży zasób staranności, temperamentu i szczerości. Grałą może za monotonnie, wykazała jednak wielką swobodę, niepospolite obycie ze sceną, głos ładny, dykcję wyraźną. Trema krępowała młodą artystkę tylko czasami, nie pozwalając jej panować nad rolą. Ogólnie jednak ważenie było korzystne, choć zdaje mi się, że p. Leszczyńskiej (jak to już zaznaczyliśmy w sprawozdaniu z popisu szkoły dramatycznej) udają się lepiej role liryczne z odcieniem dramatycznym. Pani Jarszewska z wdziękiem i naturalnie zagrała rolę Nancy, a wyglądała bardzo ładnie. P. Staszewski natrafił na ton właściwy w roli Piotra: był szczery, miał akcenty głębokie, mocne, grał z przekonaniem. Pp. Baumanowa, Czaplińska, Szymborska, dały trzy odrębne w charakterystyce, wyborne sylwetki. P. Norski miał kilka dobrych momentów. Wyróżnić jeszcze należy. pp. Walewską, Trapszę (doskonały Vergrand) i Jarszewskiego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji