Artykuły

Malta. Dzień pierwszy

"Orient" belgijskiej Compagnie Thor i "Nauka latania" Teatru Strefa Ciszy na XVI Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym Malta w Poznaniu. Dla e-teatru pisze Paweł Sztarbowski.

Malta jest wyzwaniem. Prosto z dworca pobiegłem do Teatru Wielkiego, gdzie grano taneczny spektakl "Orient" przygotowany przez belgijską Compagnie Thor. Inspiracją dla choreografa Thierry'ego Smitsa była wyprawa do Afryki Północnej i na Bliski Wschód. Nie sposób tancerzom odmówić perfekcji i imponującego treningu. Ich działania w przestrzeni są dopracowane i precyzyjne. Ale poza formalnym pięknem nie ma w tym spektaklu nic. To zresztą problem większości teatrów tańca - skupiając się na formie, zapominają o treści. Przyjemnie się je ogląda, ale uciekają z pamięci, zanim się człowiek podniesie z fotela.

Dlatego w spektaklu "Orient" można podziwiać ośmiu mężczyzn, którzy w arabskich spodenkach gimnastykują się, skaczą, tańczą, ale trudno byłoby powiedzieć, w jakiej sprawie to wszystko robią. Zamiast orientalnej cepelii, która zakłamuje arabski świat, lepiej byłoby zmierzyć się z problemami tej części kuli ziemskiej. Kto choć raz był w kraju arabskim i nie patrzy na świat oczyma sentymentalnej arystokratki, zapamięta przede wszystkim wszechogarniający brud, zniewolone kobiety, zadymione knajpki, do których wstęp mają tylko mężczyźni i portrety "prezydentów", które wiszą w publicznych miejscach.

Thierry Smits z Compagnie Thor zapamiętał natomiast orientalną muzykę i obrazy "przepełnione światłem". Typowo artystowskie podejście. Co nas obchodzi bieda i niesprawiedliwość? My cieszymy się drgającymi promieniami światła i cudem ożywczego wiatru, który przepełnia nasze płuca. Nawet gdyby w tych promieniach i wietrze ktoś zdychał z głodu, prawdziwy artystowski artysta (a więc ten najprawdziwszy z prawdziwych) nie zniży się do poziomu ohydnej rzeczywistości. Trudno o większy egoizm!

Dlatego wolę teatr gorzej zrobiony, niedopracowany, ale skupiony na rzeczywistości. Taki jest spektakl Teatru Strefa Ciszy zatytułowany "Nauka latania". Jak zwykle w tym teatrze przedstawienie polega na interakcji aktorów z publicznością. Tym razem rozdawane są numerki na loterię. Szczęśliwi wybrani siadają na pryczach ustawionych wokół wieży. Przestrzeń zorganizowana została na kształt Panoptikonu. Los na loterii okazuje się jednak biletem do strachu i poniżenia. Aktorzy zakładają mundury, zostają uzbrojeni i zamykają widzów w kojcach zrobionych z prycz. Zmuszają swoich "więźniów" do wykonywania różnych czynności, zaczynają się badania i oględziny. Wszelka niesubordynacja będzie surowo karana!

Zaczyna przypominać to film "Eksperyment" - gra w więźniów i strażników szybko przeradza się w gehennę. Bo gdzie kończy się markowanie a zaczyna prawdziwe upokorzenie? Podstawowe pytanie, jakie stawia Teatr Strefa Ciszy, dotyczy ograniczeń. Tych, które stawiamy sobie i sami i tych, które stawiają nam inni. To właśnie jest tytułowa "Nauka latania" - poszerzanie sfer wolności i tolerancji. Te problemy wydają się kluczowe w zderzeniu z dzisiejszą polską rzeczywistością. Oczywiście można zrobić spektakl o ożywczym świetle lipcowym nad wielkopolską polaną albo obłokach, które kładą cień nad poznańską ulicą. Ale jaki to ma sens w kraju, w którym powracają mechanizmy komunistycznej propagandy i cenzury, a zmianie uległ jedynie szyld?

Dlatego teatr, który walczy, przeżyje, bo energii dostarczają mu żywe ludzkie doświadczenia, a teatr artystowski wypali się i umrze, jak wąż, który stopniowo pożera własny ogon.

Na zdjęciu: "Nauka latania" w reż. Adama Ziajskiego, Teatr Strefa Ciszy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji