Artykuły

Fałsz w anielskiej pieśni

"Billy Budd" Benjamina Brittena w reż. Annilese Miskimmon w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Wojciech Giczkowski na blogu Teatralna Warszawa.

"Billy Budd" Benjamina Brittena, skomponowany na podstawie powieści Hermana Melville'a, którego akcja osadzona jest na brytyjskim okręcie "Niezłomny" w 1797 roku, jest jedyną operą słynnego angielskiego kompozytora, która ma całkowicie męską obsadę. Polska publiczność, pierwszy raz w historii, zobaczyła ją w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej, w reżyserii Irlandki Annilese Miskimmon, która obecnie jest dyrektorem nowoczesnej Opery w Oslo.

Waldemar Dąbrowski skomplementował reżyserkę na konferencji po premierze, doceniając jej niezwykłą próbę redefinicji męskości, przedstawioną w miniaturowej społeczności okrętu wojennego. W tym przedstawieniu to kobieta pokazała działania kilkudziesięciu mężczyzn w sposób pełen sensu i artyzmu. Los ludzki opisała, korzystając z tekstu i muzyki. Mimo że tłumaczenie wyświetlane nad sceną nie zawsze było zgodne z tym, co śpiewali artyści, to dla malkontentów muzyka Brittena czasami mówiła więcej niż to, co pokazywało się w tłumaczeniu na prompterze.

"Billy Budd" powstał w 1950 roku z okazji planowanego w 1951 roku Festiwalu Brytyjskiego. Benjamin Britten wspólnie z librecistami: E. M. Forsterem i E. Crozierem umieścił akcję dzieła w okresie, gdy okręt rusza do akcji przeciw flocie rewolucyjnej Francji. Reżyserka wraz ze scenografką Annemarie Woods, zapewne zasugerowane filmem "Czerwony październik", przeniosły działania do łodzi podwodnej, co bardzo pięknie było pokazane na scenie warszawskiej opery. Zamknięta, klaustrofobiczna przestrzeń wnętrza nie kłóci się z treścią opery, która dotyczy relacji męskich w trudnych warunkach wojennych. Ponadto zagrożenie rewolucyjnymi ideami francuskiej rewolucji stawia pytanie zasadnicze: dla kogo rewolucja ta ma być wyzwoleniem i kto jej potrzebuje? Zestawienie poglądów oficerów i zwykłych marynarzy jest ponadczasowe, co zostało w tym przedstawieniu bardzo pięknie pokazane. Wątek gejowski, który widzimy na scenie przez chwilę, to zapewne skutek przedefiniowania pojęcia męskości w Irlandii i Norwegii.

Annilese Miskimmon udało się w sposób bardzo ciekawy wydobyć i pokazać cechy marynarzy, które określają ich jako mężczyzn bardzo różnych, kierujących się ofiarnością, a więc także patriotyzmem, choć takie słowo w operze nie pada ani razu. Znakomicie dobrana obsada unaoczniła jak bardzo przestrzegane są do dziś kulturowo narzucone wzorce. Cechy osobowe poszczególnych marynarzy, mimo podobnego poziomu intelektualnego, nie są takie same, a nawet są z definicji zróżnicowane.

Michał Partyka, grający tytułową rolę, ma przed sobą wielką karierę jako śpiewak i artysta operowy. W tej operze bardzo prawdziwie i realistycznie wykreował wiarygodną postać prostego patrioty, który właśnie w marynarce znajduje swoje miejsce na ziemi. W przepięknie wykonanej arii - "Spójrz! Przez burtę błąka się światło księżyca" przykuwa wszystkich do foteli, bo jest to dramatyczne i wzruszające wyznanie o zrozumieniu motywów postępowania w życiu przez innych ludzi. Mimo swej anielskiej dobroci, potrafi jednym ciosem zabić człowieka.

Ci porównywani z nim ludzie to Dansker, świetny Aleksander Teliga jako prosty marynarz, pamiętający o koledze do samego końca. To Squeak, stworzony jako zastraszony prostak przez Mateusza Zajdela. Także okrutny służbista Claggart, fantastycznie wykreowany przez Gidona Saksa, i zasadniczy kapitan Vere (pełen intelektualnych wątpliwości Alan Oke), na którym opiera się cała akcja opery, bo to on wspomina swoją przeszłość w domu starców.

Wnętrze okrętu wypełniają, znakomicie grając i śpiewając, członkowie Chóru Teatru Wielkiego - Opery Narodowej, Chóru Akademickiego Uniwersytetu Warszawskiego oraz dzieci z Chóru Dziecięcego "Artos" im. Władysława Skoraczewskiego. Do tego najwyższy poziom osiągnęła Orkiestra Teatru Wielkiego - Opery Narodowej, którą podczas premiery poprowadził maestro Michał Klauza, popularny już jako dyrygent nawet w Teatrze Bolszoj.

Czy Annilese Miskimmon udało się zweryfikować stereotypowe postrzeganie społecznych ról męskich i naszkicować azymut, jaki mężczyznom wyznacza nowe rozumienie męskości? Trudno powiedzieć. Wszystkim paniom obecnym na premierze przedstawienie bardzo się podobało. Fenomenem dzieła B. Brittena okazała się muzyka, która podkreśliła fantastycznie napisane przez E. M. Forstera i E. Croziera i głęboko uwarunkowane psychologicznie postaci z tej opery. Okazało się, że - mimo braku diw operowych - przedstawienie może wywoływać mocne wrażenia. Zresztą Peter Pears, życiowy partner Brittena, śpiewał partię kapitana Vere we wszystkich angielskich realizacjach dzieła. Brak dramatycznej różnorodności postaci męskich i damskich wcale nie wpływa na odbiór tej opery, której wielkość polega na ponadczasowej wartości stworzonej do niej muzyki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji