Artykuły

Szczery do bólu obraz polskiej szkoły

"Kowboje" w reż. Anny Smolar w Teatrze im. Osterwy w Lublinie. Pisze Waldemar Sulisz w Dzienniku Wschodnim.

Mogła być szóstka, jest cztery plus. Kowboje w Teatrze Osterwy to bardzo dobry spektakl, który się w finale rozjechał i stracił na wyrazistości. Jego największą wartością są aktorzy, którzy grają nauczycieli z lubelskich szkół. Dziki zachód to metafora tego, co dzieje się z polską szkołą. Nauczyciele są kowbojami, którzy po kolei przegrywają starcia z uczniami. Uczniowie kiedyś strzelali do nich z gumek, dziś potrafią zabić słowem, robiąc pif paf w białych rękawiczkach.

Dzieci kończą szkołę, idą w świat mocniejsze o wygrane walki. Nauczyciele zostają, dostają w dupę od kolejnych roczników. Bezsilni wobec uczniów, gotowi są zrobić pif paf swoim kolegom z pokoju nauczycielskiego. Nauczycielski western przygotowany przez duet Michał Buszewicz (tekst) i Anna Smolar (reżyser) to szczery do bólu obraz polskiej szkoły. Pomysł spektaklu powstał dużo wcześniej, zanim doszło do sporu nauczyciele - władza. Życie zaktualizowało "Kowbojów", najnowsza premiera w Teatrze Osterwy robi bardzo przygnębiające wrażenie.

Westernowa metafora inscenizacyjna, dobra na początku, po 45 minutach zaczyna tracić na wyrazistości. Pomysły na finał nie chcą się sprawdzić. Ale i tak przesłanie jest wystarczająco czytelne. Szkoła się spaliła, jest indiański wigwam i żałosny survival z bezbronnymi nauczycielami. Nauczyciele po cichu marzą o systemie oświaty w Finlandii, gdzie ich koledzy pracują w komfortowych warunkach, dobrze zarabiają i stać ich na markowe ciuchy, a nie sweter z lumpeksu. Uczniowie w Polsce kupują markowe ciuchy z kieszonkowego i dają odczuć, kto tu rządzi.

Dla nauczycieli westernowy survival jest w Polsce coraz trudniejszy a nawet traumatyczny. Nauczyciele kowboje starają się być w formie, podobnie jak w wojsku starają się dokształcać i zachować sprawność potrzebną do sumiennego wykonywania zadań. Uczniowie spalą szkołę i zrobią nauczycielom zielony survival. Nauczyciele próbują nabyć umiejętności, pozwalające na samowystarczalną egzystencję w warunkach przebywania poza cywilizacją.

Nic z tego. Mogą tylko pomarzyć, że są mustangami. W rzeczywistości są końmi pociągowymi, nauczanie jest orką na ugorze. Jak któryś koń padnie, na jego miejsce czeka stado podrośniętych źrebaków. Nauczyciele ze spektaklu Anny Smolar to prawdziwi kowboje, którzy byli na początku zwykłymi poganiaczami bydła, dopiero potem malowniczymi bohaterami filmów. Bydło zapędziło ich w kozi róg, znaleźli się w matni, ze strachu potrafią się odszczekać a nawet boleśnie kąsać. Wspaniały monolog Daniela Dobosza (najlepsza rola) jest esencją spektaklu, który pokazuje bezbronnych nauczycieli. Choćby nie wiem jak się starali, to i tak będą coraz bardziej odpuszczać męczącą, pełną strachu i agresji pracę.

Aktorzy w tym spektaklu to szczere złoto. Od doskonałej Jolanty Rychłowskiej, matematyczki, dla której najważniejsze jest konkretne krzesło w pokoju nauczycielskim, na którym siada od lat. Przez przejmującą Edytę Ostojak, która jako młoda nauczycielka (kowbojka) jeszcze przez parę lat powalczy ze schematami, przez pełnego wdzięku Macieja Grubicha, który jako młody dyrektor rządzi w krótkich spodenkach i póki nie dostanie w dupę od życia, to nie porządzi. Aż po wspomnianego Daniela Dobosza, nauczyciela geografii, który już w nic nie wierzy. Poza nauczycielami na scenie jest jeszcze Przemysław Gąsiorowicz, który (kapitalnie) gra rodziców. Rodzice popisowo straszą nauczycieli przyjściem nowej władzy, która zrobi w tym burdelu czystkę i zostaną ci, co jeszcze rozumieją słynne zdanie Staszica, że "Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie". Jest jeszcze uczennica, w tej roli charyzmatyczna Justyna Janowska, córeczka tatusia, którego gra Gąsiorowicz. Oraz pani kurator z martwą twarzą (gościnnie Sonia Roszczuk). Ta nowa twarz nowego systemu edukacji jest najbardziej dojmująca.

Wspomnijmy jeszcze opracowanie muzyczne Rafała Paradowskiego (dobra robota) oraz scenografię Anny Met. Spektakl trwa 110 minut. Dwa razy po 45 minut by wystarczyło w zupełności. - Portretujemy nauczycieli również jako ofiary systemu, a nie "oprawców". To nie oni są odpowiedzialni za obecny stan rzeczy - mówią Anna Smolar i Michał Buszewicz.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji