Artykuły

Zamiast legendarnych ballad - rzewne piosenki

"Okudżawa - Błękitny Człowiek" w Teatrze Syrena w Warszawie. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.

Zamiar był ambitny - zmierzyć się z mitem Bułata Okudżawy, jego balladami wdrukowanymi w pamięć paru pokoleń. Wydawałoby się, że kto jak kto, ale Roman Kołakowski jest do tego zadania idealnie przygotowany. A jednak wynik okazał się wątpliwy. Nowe przekłady wprawdzie mają zalety, lecz przegrywają w konfrontacji z tłumaczeniami utrwalonymi w świadomości. Gorzej, że Kołakowski postanowił sam poprowadzić wieczór poświęcony Okudżawie, a nadto jako spoiwo wykorzystał swój dość banalny poemat biograficzny o Okudżawie właśnie. Wypadło to razem jak akademia ku czci, czyli bez wrażenia. Na dokładkę pomysł "sceny na scenie" okazał się niewypałem. Po co ciągnąć publikę "katakumbami" teatralnymi na scenę, skoro na niej zamiast bliskiego kontaktu widz odnajdzie rewiowe schodki, podesty i inne bariery, które mają go od aktorów oddzielać? Kołakowski za wiele wziął na siebie, bo również reżyserię, i spektakl się wysypał. Okazuje się, że fascynacja artystą (w tym przypadku Okudżawą) może dla innego artysty być zawadą, kiedy próbuje tej fascynacji dać wyraz - kiepsko reżyseruje się na kolanach. Zamiast wieczoru legendarnych ballad mieliśmy przegląd rzewnych piosenek, które słabo przypominały nastrój tak ważny w tych utworach. Na koniec usłyszeliśmy kawałek z występu (czy próby) Bułata Okudżawy i był to jedyny moment, który przypomniał magnetyczną siłę jego poezji.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji