Artykuły

U mamy znalazła swój dom

- Długo nie mogłam znaleźć swego miejsca w teatrach. Nagle okazało się, że w Polonii mam dom. Przejmuję się wszystkim. Czy ludzie się uśmiechają, czy wszystko działa, czy jest herbata. Gram także w spektaklach - mówi warszawska aktorka MARIA SEWERYN.

Karierę zawodową rozpoczęła już jako siedemnastolatka w "Kolejności uczuć" Radosława Piwowarskiego. Choć ta rola u boku Daniela Olbrychskiego była odważna i ciekawa, nie zaowocowała lawiną nowych propozycji. Po raz drugi spotkała się z panem Danielem w "Królu Learze" reżyserowanym przez samego Andrieja Konczałowskiego, który od stycznia wystawiany jest w Teatrze na Woli.

Był jednak czas, kiedy Maria Seweryn niewiele grała i zajmowała się domem. Dziś jest u siebie gościem, a częściej można ją zobaczyć w prowadzonym przez jej mamę, Krystynę Jandę, teatrze "Polonia" w doskonałym spektaklu "Miss HIV". Jej kreacja zasługuje na więcej niż jedynie pochwałę. W Dwójce oglądamy ją w "Wiedźmach".

Rzadko pojawia się Pani w serialach. Nie lubi Pani tego gatunku?

- Bałam się go. Pochłania też dużo czasu. Po pracy w "Męskie--żeńskie" i "Wiedźmach" wiem, że jeśli zbierze się fajna grupa ludzi, można czerpać przyjemność i nie ma się czego wstydzić.

W "Wiedźmach" jest Pani jedną z przyjaciółek - zupełnie różnych kobiet. Kiedyś przyjaźń była dla Pani bardzo ważna.

- Brakuje czasu na życie towarzyskie. Kiedyś mój dom był otwarty. Ludzie przychodzili i wychodzili, kiedy tylko chcieli. Lena, moja córka, była wychowywana w dość towarzyskiej atmosferze. Minęło jednak parę lat, mam obecnie dwójkę małych dzieci i zmieniło się moje podejście do pewnych spraw.

Jest Pani córką znakomitych aktorów, Krystyny Jandyi Andrzeja Seweryna. Czy dzięki temu łatwiej jest unikać zawodowych pułapek?

- Na pewno rodzice są dla mnie oparciem. Wiem, że gdy coś mi nie pójdzie dobrze, oni mnie pocieszą. Odporności psychicznej uczyłam się powoli. Wiara w siebie nie była moją najmocniejszą stroną. Bez tego nie da się być aktorem. Oczywiście obserwowałam rodziców przez wiele lat, w różnych sytuacjach, w wielkich chwilach euforii i sukcesów. Wiedziałam jednak, że w grę wchodzą emocje. Nauczyłam się przede wszystkim, że jeśli coś się robi, trzeba brać za to odpowiedzialność. Bo w tym zawodzie do wielu rzeczy nie da się po prostu przygotować, trzeba je przeżyć.

Teatr Polonia otworzyła Pani mama, ale to również Pani wielkie wyzwanie?

- Tak. Długo nie mogłam znaleźć swego miejsca w teatrach. Nagle okazało się, że mam dom. Przejmuję się wszystkim. Czy ludzie się uśmiechają, czy wszystko działa, czy jest herbata. Gram także w spektaklach: "Darkroom" i "Miss HIV".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji