Artykuły

Pożegnanie Anny Ciepielewskiej

Jej aktorstwo - głębokie, pełne prawdy wewnętrznej - przemawiało do widza, niemal do ostatniej chwili była czynna. Gdziekolwiek się pojawiała, witano ją gorąco i serdecznie. Emanowało z niej ciepło i życzliwość. Kochała ludzi - pożegnanie aktorki ANNY CIEPIELEWSKIEJ.

Coraz mi smutniej i coraz trudniej zebrać myśli, aby pożegnać kolegów i przyjaciół, z którymi przeżyłem dobre i złe chwile w teatrze, a także w życiu osobistym. Okres zauroczenia, wzlotów i upadków. Okres spełnionych i niespełnionych nadziei. Zwłaszcza kiedy odchodzą młodsi ode mnie.

Kilka lat temu, kiedy regularnie pisywałem do "Życia na Gorąco", mając tam wiernych i życzliwych przyjaciół, przypominałem sylwetki moich kolegów w specjalnej rubryce "Ludzie, których nie można zapomnieć". Jedną z nich była Anka Ciepielewska. Znakomita aktorka, wspaniała koleżanka i prawy, szlachetny człowiek. Cieszyłem się, że mogę sprawić jej radość, bo świat szybko zapomina o swoich ulubieńcach. Anka co pewien czas odzywała się do mnie. Interesowała się moją osobą. Pytała o moje zdrowie i samopoczucie. Czasem spotykaliśmy się u starych przyjaciół lub w przelocie. Zawsze uśmiechała się przyjaźnie i podtrzymywała na duchu, choć jej życie też nie było takie radosne. Nie skarżyła się nigdy.

Niedawno dowiedziałem się, że jest chora, że walczy ze straszliwą chorobą, ale jest pełna nadziei, że ją pokona. I oto nagle zadzwonił telefon z nieoczekiwaną wiadomością, że Anki nie ma już wśród nas. Odeszła na zawsze. Pozostanie tylko w sercach najbliższych. Jeszcze tak niedawno, kiedy zrodziła się myśl uczczenia w połowie października bieżącego roku 50. rocznicy ukończenia studiów aktorskich w PWST im. Aleksandra Zelwerowicza w Warszawie, Anka była pełna entuzjazmu. Wraz z Wandą Majerówną, Majką Broniewską, Jankiem Kobuszewskim oraz innymi kolegami z roku miała wystąpić jako hr. Elwira Kozokura w specjalnym spektaklu. Cieszyli się wszyscy. Żyli tą myślą, ze znowu się spotkają, że będą razem wspominać lata swojej młodości. Los zniweczył te plany. Spotkają się, ale bez Anki.

Urodziła się w Pstrogu nad Horyniem na Ukrainie. Studiowała w PWST w Warszawie (dziś Akademia Teatralna im. Aleksandra Zelwerowicza), którą ukończyła w roku 1956. Jej profesorami byli artyści najwyższej klasy. Ludzie o wielkich autorytetach moralnych: Aleksander Zelwerowicz, Jan Kreczmar, Halina Drohocka, Zofia Małynicz i Maria Wiercińska, a także Halina Mikołajska jako asystentka.

Jeszcze jako studentka wydziału aktorskiego w roku 1955 została zaangażowana do filmu "Godziny nadziei" w reż. Jana Rybkowskiego. Po tym udanym debiucie posypały się następne propozycje. Tam, na planie filmowym w Łagowie, poznała swojego przyszłego męża Stanisława Niwińskiego, który także był studentem szkoły aktorskiej, tyle tylko że krakowskiej. Zakochali się w sobie. Była to miłość od pierwszego wejrzenia. Przeżyli ze sobą lat 30. Z tego małżeństwa urodził się syn Grzegorz, ale nie poszedł w ślady rodziców.

Po dyplomie oboje zdecydowali się na wyjazd do Teatru im. Stefana Żeromskiego z siedzibą w Kielcach, ale obsługującego także Radom. Pod opieką wielkich ludzi teatru, Ireny i Tadeusza Byrskich, stawiali pierwsze kroki na scenie. Anka zagrała Juanę w "Dziewczynie z dzbanem" Lope de Vegi, Marynię "W małym dworku" Tadeusza Rittnera, Klarę w "Zemście" Aleksandra Fredry i Klarę w "Ślubach panieńskich" Aleksandra Fredry, a także jedną z ważniejszych ról w głośnym wówczas na całą Polskę przedstawieniu "Kaligula" Camusa, którego w Warszawie nie pozwolono grać, oraz Magdalenę w "Pierścieniu wielkiej damy" Cypriana Kamila Norwida.

W roku 1958 przenieśli się oboje wraz z Byrskimi do Poznania. W Poznaniu, w Teatrze Polskim, zagrali w "Weselu" Stanisława Wyspiańskiego w reżyserii Ireny i Tadeusza Byrskich. Było to kolejne głośne przedstawienie, które wzbudziło kontrowersje. Ona grała Pannę Młodą, on - Pana Młodego. Od tej pory pojawiali się na scenie wspólnie. Z Poznania porwał ich do Katowic profesor Stasia z krakowskiej PWST Jerzy Kaliszewski. Na scenie Teatru Śląskiego im. Stanisława Wyspiańskiego Anka grała m.in. Violettę w "Kordianie" Juliusza Słowackiego, Jenny w "Operze za trzy grosze" Bertolta Brechta, Justysię w "Mężu i żonie" Aleksandra Fredry i Joannę w "Świeczniku" Alfreda de Musseta.

Kiedy w roku 1963 pojawiła się w Warszawie wraz z dyr. Jerzym Kaliszewskim, który został dyrektorem Teatru Klasycznego (dziś Studio) i Rozmaitości, zagrała swoją pierwszą wielką rolę w stolicy - Annę w "Iwanowie" Czechowa. Z miej ca zachwyciła publiczność i krytyków. I choć wiadomo od dawna, że Warszawa jest strasznym miastem i bardzo trudno akceptuje nowych aktorów, Ankę zaakceptowała natychmiast. Za rolę w Katowicach na Festiwalu Sztuk Rosyjskich i Radzieckich otrzymała Nagrodę Aktorską. Szerszej publiczności była już znana ze srebrnego ekranu. Miała za sobą poza "Godzinami nadziei" role Danusi w filmie Dziedziny i Komorowskiego "Koniec nocy" (1956) i Celinki w "Trzech kobietach" u Stanisława Różewicza (1956) oraz rolę siostry zakonnej w filmie Jerzego Kawalerowicza "Matka Joanna od aniołów" (1960), w którym tytułową rolę grała Lucyna Winnicka. Za tę rolę zakonnicy kilka lat później, w roku 1966, została uhonorowana nagrodą na IV Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Panamie.

W roku 1963 nakręciła kolejny film - "Pasażerkę" u Andrzeja Munka. Rok później za rolę Marty w tym filmie otrzymała kolejną nagrodę zagraniczną na Festiwalu Filmowym w Los Alamos. Doskonale się spisała jako pokojówka Pani Walewskiej w filmie "Marysia i Napoleon" . Jej popularność rosła z dnia na dzień. Kręciła filmy i seriale telewizyjne. Oglądaliśmy ją w serialu "Dom" w reż. Jana Łomnickiego i w "Klanie" jako Martę Lawinową, matkę Basi. Doceniona i usatysfakcjonowana przez długie lata cieszyła się sympatią publiczności. Ciepła i serdeczna odwzajemniała tę sympatię. W Teatrze Klasycznym grała Mezaliansową w "Łaźni" Maj akowskiego w reż. Bohdana Korzeniewskiego i Krystynę w "Róży" Stefana Żeromskiego w reż. Ireny Babel.

W tym też okresie zaczęła się nasza znajomość, a potem przyjaźń, która przetrwała lata. Graliśmy razem w kilku sztukach. Po odejściu Kaliszewskiego z Teatru Klasycznego w roku 1965 zaangażowała się do dyr. Janusza Warmińskiego, do Teatru Ateneum, w którym spędziła dziesięć lat. I tam miała znakomity okres. Grała takie role jak Justysia w "Mężu i żonie", Dwojra w "Zmierzchu" Babla, Lisel w "Niemcach" Kruczkowskiego, Ada we "Wkrótce nadejdą bracia" Janusza Krasińskiego, Beryl w sztuce Edwarda Albeego "Wszystko w ogrodzie", Pani w "Pokojówkach" Geneta. Udzielała się społecznie. Działała w komórce SPATiF-u - ZASP-u na terenie teatru, troszcząc się o sprawy kolegów. Uczynna i serdeczna cieszyła się ich sympatią! uznaniem. Wiatach 1975-91 była aktorką Teatru Nowego za dyrekcji Mariusza Dmochowskiego, Bohdana Cybulskiego i Adama Hanuszkiewicza. Głośniejsze jej role z tego okresu to Joanna w "Domu kobiet" Zofii Nałkowskiej, Tytania w "Śnie nocy letniej" Szekspira i Hestia w "Wyzwoleniu" Stanisława Wyspiańskiego w reż. Adama Hanuszkiewicza. Współpracowała także z Teatrem Na Woli, Komedią i Teatrem Staropolskim.

Jej aktorstwo - głębokie, pełne prawdy wewnętrznej - przemawiało do widza, niemal do ostatniej chwili była czynna. Gdziekolwiek się pojawiała, witano ją gorąco i serdecznie. Emanowało z niej ciepło i życzliwość. Kochała ludzi, rozbrajała wszystkich swoim uśmiechem. Żegnaj, ANIU! Droga, kochana. Nie mogę uwierzyć, że już Cię nie ma.

Na zdjęciu: "Pasażerka" w reż. Andrzeja Munka, prem. 1963 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji