Artykuły

Zawłaszczanie i przemilczanie

Jednym z przejawów degeneracji środowiska teatrologicznego jest zanik do niedawna obowiązujących w nim elementarnych zasad etycznych - pisze Rafał Węgrzyniak w portalu teatrologia.info.

Jak daleko postąpił już rozkład zawodowego etosu i to nawet u osób, które z racji zdobytej formacji lub posiadanych tytułów naukowych powinny go podtrzymywać, przekonałem się przy okazji wydania w listopadzie 2017 "Procesów doktora Weicherta", czyli monografii najwybitniejszego żydowskiego reżysera działającego w Polsce, będącego inscenizatorem formatu Leona Schillera.

Pod koniec marca 2018 na stronie internetowej polskiej sekcji AICT profesor Bożena Frankowska - w ramach cyklu "100 razy teatr polski na stulecie Polski odrodzonej i niepodległej" - niespodziewanie zaprezentowała historię jidyszowego Jung Teater Michała Weicherta. Frankowska przez pięćdziesiąt sześć lat nie zdobyła się na sprostowanie dwóch nieprawdziwych informacji z opublikowanego w "Pamiętniku Teatralnym" w 1962 szkicu o istniejącym w międzywojennej Warszawie Teatrze im. Żeromskiego. W nim bowiem w maju 1933 w Studiu działającym na Żoliborzu wystawiony został w symultanicznej inscenizacji przez Weicherta i Szymona Syrkusa "Boston". Jednak Weicherta jako reżysera "Bostonu" ukrywającego się pod pseudonimem Brandt, obdarzyła w szkicu Frankowska fałszywą tożsamością. Nie ujawniła też, że symultaniczną inscenizację w istocie przeniósł on na polską scenę z żydowskiego Teatru Młodych.

Nagle - akurat w cztery miesiące po wydaniu mojej książki - Frankowska objawiła się jako znawczyni życia i twórczości Weicherta. W bibliografii umieszczonej pod dość bezładnie zredagowanymi materiałami przywoła Frankowska aż osiem pozycji. Pomiędzy nimi nie ma ani jednej spośród moich czterech podstawowych prac opublikowanych jeszcze przed książką. Zarówno "Sprawy Michała Weicherta", jak i historii Teatru Młodych: "Trupa Weicherta albo Zeitthetaer w jidysz". Za to w tekście swym, pełnym rzeczowych błędów, Frankowska pozostawiła - zapewne przez niedopatrzenie - uwagę zarzucającą mi podanie jakoby nieścisłej ilości przedstawień przygotowanych przez Jung Teater w pozbawionej tytułu publikacji z roku 1995. Tym samym zdradziła się, że oczywiście wie o moich pracach poświęconych Weichertowi, lecz ostentacyjnie je ignoruje.

Z kolei w kwietniu 2018 wydany został - w ramach serii "Przedstawienia. Scena publiczna 1765-2015" - tom profesor Krystyny Duniec Dwudziestolecie. Zawiera on rozdział "Boston, czyli Żydzi", osnuty wokół żoliborskiego spektaklu Weicherta. Jego rdzeniem jest tyleż bezpodstawna, co niedorzeczna nawet z estetycznego punktu widzenia teza, że ów reportaż sceniczny o procesie i skazaniu na śmierć Sacca i Vanzettiego w USA stanowił "symboliczną alegorię relacji polsko-żydowskich". Duniec oraz redaktorki jej pogadanki wygłoszonej w 2014 roku w Instytucie Teatralnym w Warszawie powołały się w przypisach na zaledwie dwie moje prace wydrukowane w roku 1995 w "Pamiętniku": repertuar Teatru Młodych 1933-1937 oraz zbiór dokumentów "Jung Teater w Wilnie". Pominęły zaś całkowicie "Trupę Weicherta" ogłoszoną przeze mnie w 2006 w Dialogu a będącą przed książką jedynym w języku polskim szkicem prezentującym całe dzieje Jung Teater. W każdym razie Duniec nie była w stanie się wylegitymować jakimikolwiek własnymi pracami dotyczącymi teatru Weicherta i opublikowała w "Dwudziestoleciu" chaotyczną kompilację różnorakich cudzych tekstów.

Nie przeszkodziło to jednak Jolancie Kowalskiej na łamach lipcowo-sierpniowego Teatru - w entuzjastycznym omówieniu książki Duniec zatytułowanym "Inne Dwudziestolecie" - wmawiać czytelnikom ewidentną nieprawdę, że "Boston" i Weichert - w istocie przypomniani w 1992 roku przez Pamiętnik o teatrze żydowskim w Polsce - to największe jej odkrycie. Kowalska nie tylko bezpodstawnie przypisała Duniec zasługę wprowadzenia Weicherta do historii polskiego teatru. Ponadto demonstracyjnie przemilczała moją książkę, bądź co bądź pierwszą napisaną w języku polskim monografię żydowskiego reżysera. Redaktorzy "Teatru" w trakcie adiustacji także nie poprawili owego passusu w recenzji Kowalskiej. Jakoś zapomnieli, że zaledwie kilka miesięcy wcześniej, bo w marcu 2018, opublikowali omówienie mojej książki "Kim był Michał Weichert" autorstwa profesor Anny Kuligowskiej-Korzeniewskiej.

W krakowskich "Didaskaliach" z października 2018 profesor Ewa Guderian-Czaplińska w apologii "Dwudziestolecia" opatrzonej tytułem "W sieci", podobnie jak Kowalska długi i pochlebny akapit poświęciła rozdziałowi o "Bostonie". Podkreśliła w nim, że Weichert i Syrkus przenieśli swą inscenizację Bostonu z Jung Teater do Studia im. Żeromskiego. Chociaż Duniec w przeciwieństwie do mnie nie dokonała jakichkolwiek ustaleń, ani nie zaproponowała rewizji dotychczasowych ujęć. W jakimś stopniu Guderian-Czaplińską może usprawiedliwiać wydrukowanie obszernej i wnikliwej recenzji "Procesów doktora Weicherta" napisanej przez profesor Małgorzatę Leyko w "Didaskaliach" dopiero dwa miesiące później, z niemal rocznym opóźnieniem. Chociaż jako znawczyni międzywojennej awangardy teatralnej nie powinna przeoczyć książki w tak istotny sposób zmieniającej jej historię.

Dokonywanie tego typu przywłaszczeń i fałszerstw jest demonstracją pogardy dla prawdy historycznej i metod nauki, przede wszystkim zaś dla dokonań innych teatrologów, ich czasochłonnych kwerend, rekonstrukcji przebiegu zdarzeń, odtwarzania zapomnianych przedstawień czy ujawniania nieznanych nurtów w życiu teatralnym. A jeśli usiłują protestować ofiary owych praktyk bądź osoby niebędące w stanie ich zaakceptować, w oczach osób zajmujących wpływowe stanowiska stają się bezsilnymi frustratami.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji