Artykuły

Kim jesteś, Balladyno?

"Córki powietrza. Sen Balladyny" Marty Eloy Cichockiej w reż. Ignacio Garcii w Teatrze im. Kochanowskiego w Opolu. Pisze Anna Sowa w Gazecie Wyborczej - Opole.

Dwa arcydzieła: "Balladyna" Juliusza Słowackiego oraz "Życie snem" Pedro Calderona de la Barcy stały się podstawą scenariusza spektaklu Ignacio Garcia. Eksperyment się nie udał

Scenografia nie budzi zachwytu. Pokryta czerwonym płótnem scena otoczona została z czterech stron przez widownię (takie ustawienie dodatkowo uniemożliwiało niektórym widzom dostrzeżenie partii odgrywanych na balkonie). Pośrodku, zwisała na łańcuchu korona, a w jednym z jej kątów, pod okrągłą zasłoną, na którą światło rzucał jasny reflektor, stała Magdalena Maścianica - jeden z niewielu atutów tego spektaklu. Jej postać, przywołująca na myśl Ariela z "Burzy" Szekspira, kontrolowała kolejne wydarzenia i szeptała do reszty aktorów, budując między nimi dialogi podporządkowywane jej woli. Pomimo obecności Maścianicy to, co działo się na scenie, można określić mianem chaosu. Na początku historie obu sztuk przeplatały się wzajemnie. Dwie siostry: Alina (w tej roli Magdalena Dębicka) i Balladyna (Joanna Osyda) wspominały wspólne beztroskie dzieciństwo. Chwilę później światła padły na uwięzionego w wieży Zygmunta (Michał Kitliński), którego sny o władzy nie mogą się spełnić. Następnie bohaterki Słowackiego wybrały się do lasu, gdyż Balladyna wyznała, że właśnie tam znalazła człowieka, w którym się zakochała. Na miejscu spotkały one Kitlińskiego, który (choć nie zmieniła się ani jego postawa, ani garderoba) nie wcielał się już tylko w postać Zygmunta, ale także Kirkora, o którego względy zaczęły walczyć kobiety. Sztuka stała się chaotyczna w momencie wcielenia wydarzeń z tekstu Calderona do dramatu Słowackiego i połączenia tego w jedną, niespójną jednak, historię.

Dwa w jednym?

Dominowała w tym treść "Balladyny", lecz mimo wszystko sens obu arcydzieł w końcu zanikł, a nawet niektóre ze scen były ze sobą sprzeczne. Co więcej, sztuka Garcii niejednokrotnie przybrała formę kiczu (m.in., kiedy pojawia się piosenka Ordonówny Miłość ci wszystko wybaczy po próbie morderstwa Aliny przez Balladynę) oraz banału, kiedy na koniec przedstawienia korona wreszcie spadła z łańcucha na ziemię niczym strzelba Czechowa, która zawsze musi wystrzelić. Konwencja spektaklu oparta jest na Calderonowskim śnie. Rzeczywiście narzucone w sztuce tempo jest wręcz eteryczne, co początkowo wydaje się ciekawe, lecz z czasem zaczyna ciążyć, a widowisko staje się nudne.

"Córki powietrza" wieńczy szczęśliwe zakończenie - Alina powraca do swojej siostry i następuje ich pojednanie. Obie panny zdają sobie sprawę z wyniszczającej roli władzy, porzucają królestwo i wracają do domu na wsi. Sen kończy się więc pozytywnie. Niestety nie można wiele mówić o mocnych stronach tego spektaklu. To, co mimo wszystko warto nadmienić na jego korzyść, to wspominana wyżej rola Maścianicy, ale także charakteryzacja, piękne kostiumy przygotowane przez Annę Tomczyńską oraz gra świateł, których reżyserią zajął się Bogumił Palewicz. Całokształt pozostawia jednak wiele do życzenia.

**

"Córki powietrza. Sen Balladyny", reżyseria: Ignacio Garcia, tekst i adaptacja: Marta Eloy Cichocka, dramaturgia: Anna Galas-Kosil oraz José Gabriel López Antuano, scenografia i kostiumy: Anna Tomczyńska, asystentka scenografki: Klara Filipowicz, reżyseria światła: Bogumił Palewicz, ruch sceniczny: Witold Jurewicz i Marlena Bełdzikowska, asystentka reżysera: Lada Shylenko, Teatr im. Jana Kochanowskiego w Opolu przy współpracy z Instytutem Polskim w Madrycie, premiera: 16.03.2019 r.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji