Artykuły

Nasz recenzent zanotował

Z otwarciem sezonu organizacyjnie ulepszono działalność teatrów dramatycznych w Poznaniu - powstały dwa samodzielne zespoły aktorskie w Polskim i w Nowym. Start zapowiada się jednak trudny, bo lokalowa sytuacja nie do pozazdroszczenia, zresztą nie tylko w tych dwóch teatrach. Polski zaczął planowo wystawiając "Zemstę" Fredry z naprawdę doskonałą kreacją młodego aktora Tomasza Grochoczyńskiego w roli Papkina. Nowemu już poszło gorzej, bo nie mając własnej siedziby (którą się modernizuje) korzysta ze sceny w "Olimpii", a tu też - jak pech to pech - przedłużyły się ponad miarę prace adaptacyjne... No, teraz wreszcie scena technicznie poprawiona i akustyka w sali lepsza i dzięki temu może właśnie dały się słyszeć głosy, że przebudowa stałej siedziby T. Nowego ma być przyśpieszona! Przeniesie się więc do "Olimpii" Teatr Marcinek, bo już traci swoje stare locum, a to w Pałacu Kultury jeszcze nie gotowe. I też nie na długo, bo już czeka w kolejce na scenę w "Olimpii" Teatr Polski, któremu z przyczyny 100 lat istnienia należy się także gruntowna renowacja.

Tak oto z pewnym opóźnieniem doszło do realizacji przez zespół Teatru Nowego sztuki Karola Huberta Rostworowskiego "Niespodzianka". Na premierze był komplet publiczności, atmosfera zainteresowania duża, koneserów sporo, wszyscy z zaciekawieniem prze czytali w programie credo nowego kierownika artystycznego Krzysztofa Ziembińskiego (a jednocześnie reżysera spektaklu), które expressis verbis głosi, iż instrumentem w teatrze najważniejszym jest aktor. Z wypowiedzi kierownika literackiego prof. Jerzego Ziomka też wynika, że będzie to teatr, w którym autonomia pisarza i aktora zostanie niejako zagwarantowana. W grudniu następna premiera - "Pastorałka" Leona Schillera.

Przedstawienie podobało mi się. Wiem, że znajdą się i tacy, którzy powątpiewać będą, czy jest sensowne pokazywanie nam w sztuce, niby jeszcze współczesnej, takiego obrazu społeczeństwa wiejskiego, które już nie istnieje. Odpowiem im: właśnie dla tego "Niespodziankę'' trzeba koniecznie zobaczyć. Dzięki temu, że jest to dramat realistyczny, a autor posiadał dar tworzenia autentycznych ludzi i kreowania życia - utrwalona została wiernie jak na kliszy niegdysiejsza struktura polskiej wsi - biednej i zacofanej. Myśmy już zapomnieli, że tak było naprawdę. I aż dziwne, że dopiero w 1967 r. ukazało się wznowienie dzieł dramaturgicznych Rostworowskiego, (za "Niespodziankę" - napisaną na konkurs - na podstawie autentycznego wy darzenia - w r. 1932 otrzymał Państwową Nagrodę Literacką). Do stąpił też zaszczytu zasiadania w Polskiej Akademii Literatury, nim ją wreszcie z hałasem opuścił. Biegunowo też różne etykietki przyczepiali mu krytycy, choć prawda, ostatnio już teraz zaczęto Rostworowskiego porównywać nawet z Camusem.

Tragiczny wymiar tej sztuki zna lazł dobrą oprawę scenograficzną Janusza Warpechowskiego - tak monumentalną i prostą zarazem. Reżyser poszedł wiernie za autorem i osiągnął w kilku zwłaszcza momentach wstrząsające wrażenie. Pozwolił też zagrać aktorom i choć każda z postaci Rostworowskiego ma prawo czuć się pierwszym bohaterem to jednak nie ulega wątpliwości, że tragikami na antyczną miarę są chłopscy rodzice, którzy stracili już czworo dzieci i stracą jeszcze jedno: Matka - Sława Kwaśniewska i Ojciec - Marian Pogasz. I nie jest to nadmierna hipertrofia dramatycznych uczuć - widownia jak rzadko kiedy odkrywa wspólnotę przeżyć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji