Artykuły

Niecodzienna droga do Oza

W roli głównej muzyka, zamiast czarnoksiężnika - czarnoksięzniczka, muzyka inspirowana zespołem Toto oraz lew, który ryczy growlem. Filharmonia im. Mieczysława Karłowicza w Szczecinie pokazuje najmłodszym klasyczną baśń, w niecodziennym wydaniu. Z reżyserem przedstawienia Adamem Kuzycz-Berezowskim rozmawia Sonia Mrzygłocka-Pyć w Gazecie Wyborczej - Szczecin.

"Czarnoksiężnik z krainy Oz", ponad stuletnia baśń, której przekaz jest cały czas aktualny. Została już przetłumaczona na większość języków świata. Teraz szczecińska filharmonia postanowiła tę historię przetłumaczyć na język muzyki.

Premiera spektaklu o podróży Dorotki i jej pieska Toto odbyła się w lutym (jako koncert rodzinny). Od tej pory zagrany był czterokrotnie. Muzykę inspirowaną twórczością amerykańskiej supergrupy Toto wraz z autorskimi kompozycjami przygotował Mateusz Czarnowski (kompozytor, muzyk współtworzy grupę Bubliczki). Z kolei za reżyserię odpowiada aktor (na co dzień związany z Teatrem Współczesnym) i muzyk (wokalista deathmetalowej grupy Defus) Adam Kuzycz-Berezowski. O tym, co w "Drodze do Oza" najważniejsze, opowiedział reżyser przedstawienia.

ROZMOWA Z ADAMEM KUZYCZ-BEREZOWSKIM

reżyserem przedstawienia

SONIA MRZYGŁOCKA-PYĆ: "Czarnoksiężnik z krainy Oz" to opowieść powszechnie znana, właściwie już od pokoleń. Jak to jest mierzyć się z historią opowiadaną tak wiele razy i przekładać ją na czasy współczesne oraz na język dzieci?

ADAM KUZYCZ-BEREZOWSKI: Toprzede wszystkim była fantastyczna przygoda. Przygotowując się do pracy nad spektaklem sprawdziłem, jak ta historia ewoluowała przez dzieje, bo to przecież już ponad stuletnia opowieść. Pomimo tego, że wiekowa, według mnie w ogóle się nie zdezaktualizowała. Jej przesłanie jest bardzo uniwersalne. Pokazuje, że brak pewności w swoje siły, niemoc, sprawy, które wydają nam się nieosiągalne, są tak naprawdę tylko kwestią naszego podejścia. Bo tak naprawdę wszystko, czego potrzebujemy, możemy znaleźć w sobie. Nasi bohaterowie poszukują m.in. mózgu, serca czy też odwagi. W ostatecznym rozrachunku okazuje się, że nie musieli szukać daleko, bo wszystkie te przy-mioty były na wyciągnięcie ręki. Wszystko, czego pragnęli, było w nich samych.

Myślę, że ten przekaz jest bardzo czytelny i to dla każdego pokolenia. To takie odwołanie do podstawowych instynktów, do poznania samego siebie. Nasze ograniczenia bardzo często wynikają z tego, że sami się hamujemy. Tymczasem najlepsze rzeczy nieraz przytrafiają nam się w życiu wtedy, kiedy zdobędziemy się, by puścić hamulce. Ta opowieść zachęca nas, żeby być odważnym w przełamywaniu siebie i swojej własnej niemocy.

Czym różni się "Droga do Oza" od klasycznej baśni Lymana Franka Baumana?

- Na ostateczny kształt spektaklu duży wpływ miała właściwość miejsca, w którym go tworzyliśmy, czyli szczecińska filharmonia Jest to, oczywiście, świątynia sztuki, ale różni się ona od teatru, do którego my, jako aktorzy, jesteśmy przyzwyczajeni. Ta przestrzeń dała nam nowe możliwości, ale też trochę nas ograniczała. Przy tworzeniu przedstawienia skupiliśmy się na muzyce - to ona została główną bohaterką i napędem historii. To ona stanowi magię naszej krainy Oz. Sama czarnoksięzniczka mówi nawet, wskazując na orkiestrę, że "to właśnie oni (muzycy, artyści, orkiestra) składają się na moją wielkość."

Wspomniał pan o czarnoksiężniczce. Jeszcze nie słyszałam o tym, żeby to kobieta okazywała się wielkim Ozem.

- W kulturze amerykańskiej, w której ta opowieść jest bardzo mocno zakorzeniona, jest bardzo wiele wręcz frywolnych interpretacji. Z Agatą Kolasińską, z którą tworzyliśmy scenariusz, daliśmy się ponieść naszemu widzeniu świata Oza i amerykańskiemu myśleniu o nim. Do tego zastanawialiśmy się, kim właściwie dla nas jest Oz. W końcu stwierdziliśmy, że płeć czarnoksiężnika nie jest istotna, ponieważ największą siłę w spektaklu będzie stanowić muzyka.

W "Drodze do Oza" możemy znaleźć trochę smaczków. Są też odwołania do współczesnej kultury.

- Owe smaczki i odwołania mają pomóc widzowi, temu najmłodszemu, jak i trochę starszemu, odnaleźć wspólny nam wszystkim język i pobędzie można zobaczyć na scenie filharmonii jeszcze sześć razy -1 kwietnia oraz 14 i 15 maja. Bilety kosztują 15 zł. Poza tym Centrum Edukacji Filharmonii w Szczecinie ma ciekawą, stałą ofertę edukacyjną dla dzieci i młodzieży, w tym: warsztaty dla dzieci w wieku 0-6 lat (soboty, godz. 9,10.30 i 12), koncerty rodzinne dla rodziców z dziećmi powyżej 6. roku życia - raz w miesiącu (niedziele, godz. 17), koncerty kameralne

- "DoNuta na raz" dla przedszkoli i "DoNuta na dwa" dla klas I-III podstawówek oraz koncerty szkolne - dla dzieci z klas IV-VIII raz w miesiącu (w tej właśnie formie grany jest obecnie spektakl "Droga do Oza").

budzić, rzekłbym, filmową fantazję świata naszego szczecińskiego Oza. Nasza kultura jest mocno przesiąknięta kulturą amerykańską. Podjęta przez nas próba gry z amerykańskimi kliszami, w moim odczuciu, otwiera dla nas ten fantastyczny świat. Pozwala widzom poczuć się w świecie fantazy, ale takim z ich własnego "podwórka", opowiada im tę historię ich własnym językiem, naszym językiem, budując skojarzenia znane ze srebrnego ekranu. Jeden z takich cytatów i chyba najbardziej rozpoznawalny to ten, którym zaczynamy przedstawienie, czyli odwołanie do bardzo znanej czołówki Metro-Goldwyn-Mayer z ryczącym lwem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji