Artykuły

Hala i Wala w tra(n)sie

- Problem przedstawiony w tym dramacie jest poza czasem. Wystarczy tekst nieco otrzepać. Akcja może się dziać w połowie lat sześćdziesiątych, trzydzieści lat później, tuż po ustrojowej transformacji, i dziś - z Piotrem-Bogusławem Jędrzejczakiem , reżyserem spektaklu "Łotrzyce", w jeleniogórskim Teatrze im. Norwida, rozmawia Jadwiga Nadgrodkiewicz w Nowinach Jeleniogórskich.

Jadwiga Nadgrodkiewicz: W ubiegłym sezonie zrealizowałeś u Norwida świetnie przyjętą "Gąskę" Nikołaja Kolady. Jej bohaterami są aktorzy prowincjonalnego teatru. W "Łotrzycach" Agnieszki Osieckiej, którymi zająłeś się teraz, oglądamy wieczór z życia objazdowych chałturnic - Hali i Wali. To kontynuacja tematu na fali sukcesu?

Piotr-Bogusław Jędrzejczak: Sukces oczywiście cieszy. Ale temat kontynuuję nie z tego powodu. Fascynująca jest sama postać prowincjonalnego artysty, która poprzez kondensację pewnych cech staje się figurą ludzkiego losu w ogóle.

Słyszymy: Osiecka - myślimy: piosenki.

- Będą. Hala i Wala to artystki śpiewające, jeżdżą z programem estradowym. Muzykę napisał ojciec Agnieszki - Wiktor Osiecki, super-specjalista w swoim fachu, akompaniator i kompozytor, który życie pokazane w sztuce znał jak mało kto. Warto przy tym pamiętać, że piosenki z "Łotrzyc" nigdy nie funkcjonowały samodzielnie, poza kontekstem tego tytułu, więc nie zostały spopularyzowane tak, jak tyle innych tej autorki.

Walę w radiowej prapremierze - teatralna odbyła się kilka lat później - grała sama Kalina Jędrusik. A u ciebie?

- Zespół Norwida, to w tej chwili naprawdę bardzo sprawna i zgrana ekipa o dużych możliwościach. Walę zagra nowa aktorka naszego Teatru Katarzyna Trzeszczkowska, którą widzowie mogli już poznać w kilku zastępstwach ("Osiem kobiet", "Najdroższy", "Szelmostwa Lisa Witalisa"), .Karmazynowym poemacie" i "Co widział kamerdyner?". Trafiłem na nią właściwie przypadkiem, choć podobno przypadkowych spotkań nie ma. Zostałem zaproszony do komisji na końcowe egzaminy w Studium Aktorskim przy Teatrze im. Jaracza w Olsztynie. Zobaczyłem Kasię w kilku dyplomach, z których każdy zrealizowany był w innej poetyce. We wszystkich była idealnie organiczna - aktorski słuch absolutny! Do tego świetnie śpiewała i tańczyła. Miała też opinię osoby niezwykle pracowitej, uczciwej w relacjach międzyludzkich i bardzo sympatycznej. Wyjechałem z Olsztyna pod wrażeniem. Decyzja o zaproszeniu jej do jeleniogórskiej ekipy była oczywista. Nie odmówiła, a wszystkie przypisywane jej cnoty szybko potwierdziły się w stu procentach. Starszą koleżankę Wali -aktorkę po przejściach, Halę - zagra Małgorzata Osiej-Gadzina, której ani przedstawiać, ani rekomendować nie muszę, zaś w rolę impresaria obu pań wcieli się inny ulubieniec naszej publiczności - Robert Mania.

Import z "Gąski"?

- Świadomy. Pracuję - z rozmysłem - z inną ekipą, chcę jednak, by powinowactwa obu przedstawień ("Gąska" pozostaje w repertuarze) były widoczne. Przypomnę, że w mojej poprzedniej realizacji Robert (czyli dla kolegów Maniek albo Maniuś) grał zakochanego nagle i pozamałżeńsko dyrektora administracyjnego teatru. Tu administruje dwiema wokalistkami, w czym szczególnie rozumiany eros ma także swój niebłahy udział.

A pozostałe składniki nowej ekipy?

- Scenografią i multimediami (piosenkom towarzyszyć będą projekcje) zajmuje się rezydujący od lat w Berlinie Leszek Paul. Ruchem scenicznym tancerz, aktor, choreograf, pedagog tańca Karol Miękina. Aranżacji piosenek dokonał jeleniogórzanin Piotr Michalak, a wokalnie prowadzi aktorki Wojciech Kroczak.

"Łotrzyce" mają już ponad pół wieku. Warto wracać do tego tekstu?

- Warto. Nie tylko ze względu na piosenki. Z każdym rokiem, który mija od śmierci Osieckiej, widać wyraźniej, jak gigantyczną postacią była. Problem przedstawiony w tym dramacie jest poza czasem. Wystarczy tekst nieco otrzepać. Akcja może się dziać w połowie lat sześćdziesiątych, trzydzieści lat później, tuż po ustrojowej transformacji, i dziś. Zmieniają się jedynie rekwizyty i to nienachalnie. Fantastyczny jest potencjał feministyczny "Łotrzyc". Widoczny zresztą w całej twórczości autorki z Saskiej Kępy, także w jej niewinnych z pozoru piosenkach estradowych. No i oczywiście to, co charakterystyczne dla Agnieszkowego pisania zawsze: liryka niepodrabialnego gatunku i takież poczucie humoru. Jedno i drugie nie stępia zresztą w sztuce ostrości spojrzenia.

Zetknąłeś się osobiście z Osiecką?

- Krótko po dyplomie, w pierwszej połowie lat dziewięćdziesiątych, zadzwoniłem do niej, bo ktoś mi powiedział, że może mieć pewien esteesowski tekst (innego autora), który jako reżyser chciałem przestudiować. Nie miała. Ale ten niekrótki dialog zapamiętałem na zawsze. Rozmawialiśmy pierwszy raz, a miałem poczucie, że nie tylko znamy się od wieków, ale, że łączą nas relacje wręcz przyjacielskie. Żadnej pozy, nawet śladu kreowania sytuacji, że oto wielka Osiecka udziela audiencji nieznanemu jej chłopcu.

No to zaproś...

- Zapraszam na premierę autorki niby dobrze nam znanej - ale czy na pewno? Tak czy owak - autorki niezwykłej.

***

Piotr-Bogusław Jędrzejczak

Reżyser teatralny, kulturoznawca-teatrolog, psycholog. Niekiedy literat. Częściej wykładowca. Autor trzydziestu paru inscenizacji w teatrach dramatycznych, lalkowych i muzycznych. Twórca kilku autorskich festiwali o różnych profilach artystycznych, z których do dziś istnieje powołany w roku 2009 Festiwal Piosenki Literackiej W Żółtych Płomieniach Liści im. Łucji Prus w Białymstoku. Aktywista Związku Artystów Scen Polskich. Od 2016 kierownik artystyczny Teatru im. Norwida w Jeleniej Górze.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji