Artykuły

Teatralny Dzień Kobiet

"Zmowa milczenia" w reż. Macieja Libera w Teatrze Ludowym w Krakowie. Pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków.

Premiera "Zmowy milczenia" w reżyserii Marcina Libera odbyła się w Dniu Kobiet. Reżyser mówił, że data jest nieprzypadkowa: spektakl ma być przestrogą dla kobiet - i mężczyzn.

"Zmowa milczenia" rozgrywa się bowiem w krainie spełnionej utopii, a wiadomo, że nie ma nic gorszego niż taka kraina. Jest więc opresyjny system, w którym młode kobiety służą wyłącznie do reprodukcji, a dzieci mogą płodzić tylko wybrani mężczyźni z kręgów władzy.

Tylko wybrani

Brzmi znajomo? Tak, nietrudno wpaść na trop: to "Opowieść podręcznej" Margaret Atwood i znakomity serial Bruce'a Millera na jej podstawie. Na stronie teatru czytamy, że spektakl powstał "ze skrawków historii, inspiracji literackich, a także uważnego obserwowania otaczającej nas rzeczywistości", a także, że "inspirowany jest wątkami powieści Margaret Atwood". Przyczyna tych pokrętnych informacji jest taka, że teatr nie dostał zgody na adaptację, choć gdy zaczynano pracę, miał na to szansę.

Ale inspiracja jest, by tak rzec, bardzo szeroka, bo obejmuje i pomysł na rzeczywistość pokazaną na scenie, i szkielet fabularny. Odwołania do rzeczywistości są wątłe, a nadzieja na to, że reżyser prowadzić będzie jakąś grę z powieścią, wykorzystując owe "uważne obserwacje", szybko gaśnie. Nadzieja ta pojawia się na początku spektaklu, kiedy dziarska funkcjonariuszka zwana Ciotką (Małgorzata Kochan), stojąc przed kurtyną, wykłada widzom zasady nowego porządku: ma on służyć dobru dzieci, które dotychczas były dręczone, wykorzystywane, zabijane, gdyż miały niewłaściwych rodziców. Postanowiono więc, że tylko wybrani, najlepsi i najuczciwsi będą mogli mieć potomstwo. Punkt wyjścia inny niż w powieści, ale szybko porzucony.

Jak w powieści

Gdy kurtyna się rozsunie, oglądamy skróconą wersję fabuły powieści. Skróconą zresztą niezbyt umiejętnie, bo pełną dziur i pojawiających się znienacka wątków. Młoda kobieta zwana Moją (Maja Pankiewicz) zostaje skierowana do domu Pana (Piotr Pilitowski) i Pani (Katarzyna Tlałka) jako surogatka. Ponieważ Pan okazuje się bezpłodny, z rozkazu Pani Moja zaczyna sypiać z ochroniarzem (Piotr Franasowicz).

Dalej jest mniej więcej tak jak w powieści. Problem w tym, że jest mniej: świat, który u Atwood jest precyzyjnie skonstruowany, w spektaklu Libera jest zaledwie naszkicowany. Tak jakby opresyjny, nieludzki system nagle sam się jakoś wytworzył. Co prawda mniej więcej w połowie spektaklu Państwo przy kolacji objaśniają nam, że powstał on dla obrony cywilizacji białego człowieka przed obcymi wszelkiego rodzaju (mówiąc w skrócie), ale ten wykład, złożony z prawicowych frazesów, wygląda tak, jakby reżyser przypomniał sobie nagle, że powinien dać dowód "uważnej obserwacji otaczającej nas rzeczywistości".

Bez siły

Czytanie powieści i oglądanie serialu nie jest łatwym doświadczeniem - konsekwentny realizm wymyślonego przez Atwood świata działa z wielką siłą, opresja, której poddawana jest główna bohaterka, przenosi się na odbiorcę. Spektakl takiej siły nie ma, reżyser operuje nieprzytłaczającym realizmem, a patosem (stanowczo nadużywając utworów Bacha), aktorstwem boleśnie skupionym, nagle przechodzącym w nadekspresję w nie najlepszym stylu, która ma nam chyba odkryć głębiny duszy bohaterów: bezpłodna Pani maniacko wypycha sobie koszulę dziecięcymi ubrankami, Moja tarza się w rozpaczy po scenie, usiłuje powiesić na żyrandolu albo włazi do lodówki.

Jest też element nierealistyczny - albo metafizyczny, jak pewnie wolałby reżyser - trzy powieszone na początku spektaklu dziewczyny (nie bardzo zresztą wiadomo, dlaczego powieszone i przez kogo), odcięte ze sznura tworzą coś na kształt komentującego zaświatowego chóru. Inny (złożony z tych samych dziewczyn) chór, rockowy, przestrzega nas przed niebezpieczeństwami współczesnego świata. Margaret Atwood jednak robi to znacznie skuteczniej.

* Teatr Ludowy, "Zmowa milczenia". W scenariuszu wykorzystano teksty Małgorzaty Sikorskiej-Miszczuk, fragmenty Biblii i fragmenty książki Timothy'ego Snydera "O tyranii". Reżyseria: Marcin Liber, scenografia: Mirek Kaczmarek, kostiumy: Grupa MIXER (Dorota Gaj-Woźniak, Robert Woźniak, Monika Ulańska), muzyka: Filip Kaniecki. Premiera 8 marca 2019.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji