Artykuły

Żegnaj, Leon. Temu panu dziękujemy

Leon Kruczkowski został przekreślony przez IPN grubą kreską. I stracił "posadę" patrona zielonogórskiego teatru. Czy dlatego, że żegnał Stalina słynnym wyznaniem "kochaliśmy go jak ojca i jak przyjaciela"? - pisze Dariusz Chajewski w Gazecie Lubuskiej.

Dzień po tym, jak Lubuski Teatr ogłosił na swoim facebookowym profilu, że "decyzją Zarządu Województwa Lubuskiego nasz Teatr od dziś nazywa się: Lubuski Teatr w Zielonej Górze", poszliśmy szukać popiersia Leona Kruczkowskiego, które kiedyś stało w foyer. I znaleźliśmy. W jednej z sal prób, za rzędem szaf, wśród rekwizytów...

Rekwizyt przeszłości

Nie, autor "Niemców" nie popadł w niełaskę teatrologów, literaturoznawców. Wyrok na Kruczkowskiego wydał IPN oraz Komisja Ścigania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. Nazwa musiała zostać zmieniona jako "wypełniająca normę art. l. Ustawy o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego przez nazwy budowli, obiektów i urządzeń użyteczności publicznej". Stąd urząd marszałkowski otrzymał pismo od wojewody, w którym znajdowała się sugestia, że teatr powinien zmienić patrona. Według tego klucza w Warszawie jego ulicę zamieniono na ul. Zbigniewa Herberta, w Zabrzu na płk. Franciszka Niepokólczyckiego, w Łodzi na ul. Konspiracyjnego Wojska Polskiego. Elbląg poszedł wzorem Warszawy i teraz mają Herberta.

Na stronie IPN przeczytamy, że Leon Kruczkowski (1900-1962) to chemik, pisarz i publicysta, powojenny działacz komunistyczny, członek centralnych organów PZPR, członek Rady Państwa PRL, członek prezydium komunistycznego FJN... Jego pracy literackiej poświęcono w tej biografii kilka zdań. Że był autorem wielu (sic!) dzieł literackich, w tym dramatów. Po wojnie opublikował m.in. "Niemcy" (1949), "Juliusz i Ethel" (1954), "Pierwszy dzień wolności" (1959), "Śmierć Gubernatora" (1961). Ale za to cała reszta...

Dowiemy się, że w okresie dojrzałego stalinizmu objął funkcję prezesa Zarządu Głównego Związku Literatów Polskich. Gwarantował spójność działań ZLP z propagandową działalnością władz komunistycznych. Jednocześnie był przewodniczącym Komitetu Współpracy Kulturalnej z Zagranicą. Był też członkiem prezydium Frontu Narodowego i członkiem prezydium Frontu Jedności Narodu. Działał także w stworzonej przez komunistów i finansowanej przez ZSRR Światowej Radzie Pokoju, propagandowo wspierającej na arenie międzynarodowej politykę imperialną Związku Sowieckiego, oraz członkiem prezydium Polskiego Komitetu Obrońców Pokoju. Wreszcie w lutym 1957 r. został członkiem Rady Państwa PRL... Słowem komunistyczna kreatura".

W biografii nie ma Kruczkowskiego jako żołnierza kampanii

wrześniowej, więźnia niemieckiego obozu jenieckiego. Natomiast dziś bez trudu znajdziemy inne jego "fikołki", jak dopisanie czwartego aktu do dramatu "Grzech" Stefana Żeromskiego. Bo brakowało mu władzy ludowej.

Fortuna kołem się toczy

Nieco inaczej widziała Kruczkowskiego swego czasu Jadwiga Kaczyńska. Tak, tak, matka Jarosława i Lecha, z wykształcenia polonistka. Napisała przedmowę do dramatu "Niemcy", w której czytamy "W twórczości Leona Kruczkowskiego uderza konsekwencja, z jaką pisarz obraca się wokół zagadnień społecznych, politycznych, historycznych i wynikających z nich uwikłań moralnych".

Jak to się stało, że autor "Niemców" został patronem zielonogórskiego teatru, a właściwie Miejskiego Teatru Zielonogórskiego? Jak czytamy w wywiadzie z ówczesnym dyrektorem teatru Wiesławem Mireckim, który ukazał się w "Gazecie Zielonogórskiej" 18 grudnia 1964, bo był znakomitym dramaturgiem minionego dwudziestolecia i miał podkreślać nowy charakter sceny, która miała koncentrować się na współczesności. Mniej oficjalnie mówiono, że dyrektora Mireckiego łączyć miała wieloletnia przyjaźń ze zmarłym dwa lata wcześniej dramaturgiem. Dzień później ukazała się obszerna relacja z imprezy. Zatem była wystawa poświęcona nowemu patronowi, uroczyste nadanie imienia i premiera "Pierwszego dnia wolności". Było tak uroczyście, że lista nazwisk gości była niemal tak długa, jak sama relacja. Wśród nich znalazła się wdowa po dramaturgu Jadwiga i jego syn Adam. To oni odsłonili popiersie, które dziś leży za szafą.

- Nad nowym patronem jeszcze się zastawiamy - przyznaje dyrektor Lubuskiego Teatru Robert Czechowski. - Co do Leonów, czyli nagród wręczanych na zakończenie każdego sezonu artystycznego, to zostają.

Jeszcze Kruczkowski nie zginął

- Zdecydowanie powinniśmy dalej uczyć się o twórczości Leona Kruczkowskiego - mówi prof. dr hab. Anna Szostak z UZ, która na co dzień w swej pracy naukowej zajmuje się literaturą XX i XXI wieku.

- Gdybyśmy praktyki oceniania twórców nie przez pryzmat

ich dorobku, ale przekonań i światopoglądu stosowali nagminnie, to z historii literatury, z filozofii, z wielu dziedzin kultury musielibyśmy usunąć ludzi, którzy zapisali się w nich złotymi zgłoskami. Uważam, że jest to społecznie szkodliwe i demoralizujące. Gdybyśmy chcieli z takich powodów wykluczyć z historii literatury Kruczkowskiego, to równie dobrze musielibyśmy to zrobić z Jarosławem Iwaszkiewiczem, Jerzym Andrzejewskim czy Władysławem Broniewskim. Należy oddzielać twórczość od życiorysów, mówić o zakrętach biografii takich postaci, ale jednocześnie doceniać ich dzieła.

Jak dodaje prof. A. Szostak, dramat Kruczkowskiego "Niemcy" to jeden z ważniejszych tekstów polskiej literatury powojennej, który dotyka relacji polsko-niemieckich w obliczu traumatycznych doświadczeń II wojny światowej, ale przede wszystkim daje możliwość poznania i zrozumienia źródeł postaw Niemców z różnych grup społecznych wobec faszyzmu. I nie powinniśmy o tym zapominać.

- Szymborska pisała na początku swej twórczości wiersze o Stalinie, Czesław Miłosz był beneficjentem reżimu komunistycznego jako dyplomata i dopiero później zdał sobie sprawę z jego zbrodniczości - zauważa prof. Szostak. - Nie można rugować z historii literatury tych postaci. To próba stworzenia idealnego modelu przeszłości. A przecież ona jest, jaka jest. Nie jesteśmy w stanie jej zmienić. Ale możemy się wiele od tej przeszłości i twórców nauczyć. Komunizm i faszyzm były w założeniach systemami populistycznymi. Propaganda budowała obraz krain szczęśliwości, w których rządy robią wszystko dla obywateli. My wiemy, że tak nie było i zawsze kończyło się dramatycznie. Ale trzeba się biografiom ludzi tamtego okresu przyglądać. Choćby z tego względu właśnie, że wybory pisarzy były często podyktowane szczytnymi, ideowymi pobudkami - jak w przypadku Leona Kruczkowskiego. Jak większość ludzi pióra był człowiekiem o dużej empatii, który uwierzył, że tym razem obietnice nowej władzy się sprawdzą, będzie panować równość, sprawiedliwszy podział dóbr.

Władysław Kondras, dyrektor Zespołu Edukacyjnego nr 8 w Zielonej Górze, polonista, uważa, że nie zmienimy historii.

- Trudno więc sfałszować informację, że Kruczkowski miał inną przeszłość - tłumaczy. - Dochodzimy do prawdy, która przez lata była ukrywana i tworzyła białe plamy. Podobnie można powiedzieć o Broniewskim. Myślę, że próba zamknięcia czyjejś historii w jednym zdaniu nie jest dobrym rozwiązaniem. A żeby dokonać oceny postaci, musimy znać motywy jej postępowania, znać kontekst historyczny. Trudno odczytać życie, życiorys, nie znając realiów czasów, w których się żyło.

Nagrobek Kruczkowskiego w Alei Zasłużonych powązkowskiego cmentarza przedstawia trzy leżące jedna na drugiej księgi, z których dwie są zamknięte, a trzecia, górna - otwarta. To trochę jak wskazówka, że trzeba książkę doczytać do końca, zanim ją się zamknie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji