Artykuły

A co jeśli teatru za sto lat nie będzie?

"Ostatni" w reż. Romualda Krężla w Nowym Teatrze w Warszawie. Pisze Anna Piniewska w Teatrze dla Wszystkich.

Każdego, prędzej czy później, najdzie myśl o tym, co będzie za sto lat. Każdy, kto jest związany ze sztuką prawdopodobnie zastanowi się, co stanie się z teatrem w następnym wieku. I właśnie to pytanie postawił przed czworgiem reżyserów (Anną Karasińską, Wojciechem Ziemilskim, Anną Nowak i Romualdem Krężelem) Tomasz Plata, kurator cyklu Teatr 2118. Zastrzeżenie było jedno - spektakle realizowane w ramach projektu nie miały pokazywać utopijnych wizji, lecz to, co możliwe. Ostatni Krężela, (nomen omen) ostatnie przedstawienie z cyklu 2118, wcale nie jest refleksją na temat dziejów teatru za sto lat. Nie wiadomo, czy będzie w ogóle jakieś "za sto lat" - mówi reżyser. Co w takim razie zagraża teatrowi, czy raczej, co zagraża nam, naszej planecie? Zmiana klimatyczna. Krężel, razem z aktorami - Eweliną Pankowską, Bartoszem Bielenią i Janem Sobolewskim - nie dają na ten temat gotowych odpowiedzi, przeciwnie, stawiają pytania samemu spektaklowi.

Jeszcze przed rozpoczęciem przedstawienia (a może w jego pierwszej części?) reżyser stoi na środku małej, magazynowej hali prób Nowego Teatru i wyjaśnia, że nie jesteśmy wcale w dwudziestym drugim wieku. Jesteśmy wszyscy razem, tu i teraz, w teatrze. Nie w przyszłości, lecz w sali, w której znajduje się czterdzieści jeden reflektorów, powoli topniejąca kostka lodu w kształcie niedźwiedzia, imponująca szklarnia, siatka węgla i jeszcze kilka przedmiotów. Wyjście reżysera na scenę, osoby z zewnątrz świata iluzji, dekonstruuje umowność i teatralność spektaklu, sprawiając, że nie jest on wyalienowaną i zamkniętą całością gdzieś i kiedyś, ale czymś namacalnym, czymś, co wciąga widzów do swojego uniwersum i uświadamia, że wszyscy w tym uczestniczymy - wszystkich dotyka zmiana klimatyczna.

Głos już nie wystarcza, jest bezbronny w obliczu nadchodzącej zmiany - nieustannie powracające pytania nie są wypowiadane, lecz wyświetlają się na ścianach; dominantą jest ruch, a nie słowo; ruch inspirowany praktyką choreograficzną Alice Chauchat Togethering (http://www.alicechauchat.net/). W sekwencyjnych scenkach, wyznaczanych przez pojawiające się na ścianach pytania, aktorzy, otoczeni doniczkowymi roślinkami, gestem - swoim ciałem, próbują zbadać to, co jest, czego nie ma i to, co będzie. Próba ta od samego początku jest jednak niepełna, kaleka - postaci mają zakryte oczy, nie widzą wyświetlanych pytań, bawią się w zgadywanie odpowiedzi, naiwnie wykrzykując już wiem, co burzy powagę sytuacji. Krężel, szukając języka artystycznego, który wyraziłby tak poważny temat, nie idzie w stronę patosu i ostrych oskarżeń - zamiast tego wybiera momentami lżejszą formę, niekiedy budzącą śmiech. W ten sposób myśl o zalaniu Teatru Wybrzeże nie powoduje refleksji na temat poziomu wody, lecz, jako gra słowna, bawi. Odejście od patetycznych słów i gestów jest zrozumiałe, jednak te drobne pęknięcia, momentalne obniżenia tonu i wzbudzenie śmiechu (zamierzone lub nie) nie pozwalają na stworzenie całości formalnej. Karykaturalna (znowu szczerze powiedziawszy trudno mi określić, czy celowo czy nie) scena śpiewu piosenki Edyty Bartosiewicz Zatańcz ze mną przez Bartosza Bielenię wpisuje się w zupełnie inną estetykę, mniej lub bardziej kiczowatą. Pytanie co z nami będzie, które mogłoby wybrzmieć w odniesieniu do zmiany klimatycznej, przestaje cokolwiek znaczyć, dotyka niższego rejestru, co się niestety koncepcyjnie nie broni i zaburza, w moim odczuciu, odbiór spektaklu.

Będę pamiętać o tym, by przemyśleć sytuację zużycia węgla, topnienia lodowców i zmiany klimatycznej. Przemyślę kwestię Paryskiego porozumienia klimatycznego. Zapamiętam dźwięki towarzyszące pytaniu o zwierzęta, których już nigdy nie zobaczymy i niezwykle plastyczną, a zarazem poruszającą projekcję kopalni w Bełchatowie. Ale wiem, że o przedstawieniu zapomnę, pomimo że jest ważnym głosem w debacie społecznej, nie dotyka emocjonalnie, nie przekonuje formalnie, przez co nie da się w ten spektakl uwierzyć - mam niestety wrażenie, że nawet aktorzy, pomimo sprawnych ruchów i pięknej gestykulacji, nie do końca uwierzyli. Po wyjściu z teatru czułam się jak po uświadamiającej akcji społecznej. A to chyba za mało.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji