Fachowcy przy robocie
Sztuka Stefana Friedmana i Jonasza Kofty "Fachowcy, czyli po prostu robota" wystawiona w Teatrze Komedia na Żoliborzu w reżyserii Jerzego Gruzy, scenografii Alicji Wirth i choreografii Witolda Grucy jest fugą paradoksów i absurdalnych sytuacji życiowych oraz spostrzeżeń na tematy powszednie i otaczające. Mimo szafowania karykaturą i czymś, co bym wolał nazwać nie nadrealizmem, ale metrealizmem, czyli pozornymi nieprawdopodobieństwami, ma wyraźną myśl przewodnią: uszanujmy, nie zniszczmy do reszty specyficznej grupy majstrów od wszystkiego, bo kiedy wielkie obiekty uprzemysłowionej cywilizacji zawodzą i walą się, ta gromadka "złotych rączek" jeszcze nam jakoś umożliwia trwanie.
Autorzy uczynili ich odpowiednio zabawnymi. Dali im nawet własny kodeks honorowy fachowca i jako typowych przedstawicieli stworzyli parę: plebejskiego Majstra oraz inteligenta (nawet docenta!), który zdecydował się praktykować w dziedzinie robót praktycznych i pożytecznych, zamiast czekać na wątpliwe awanse w siatkach oderwanej wiedzy.
Docent (w okularach) grany przez Krzysztofa Stroińskiego staje się w ten sposób uczniem nie tylko fachu, ale i życia u Majstra, umiejącego odróżnić dobre piwo od zmieszanego z wodą, granego przez Janusza Rewińskiego, który przestudiował sposób bycia podobnych osób, świadomych swej niezastąpioności, który nawet stworzył bardzo trafną, i choć paradoksalną filozofię, że najbardziej trwałe okazują się prowizorki, a najbardziej nietrwałe te, które planowano na wieki.
W przedstawieniu nie brak efektownych popisów aktorskich, jak Zofii Merle w roli dozorczyni, czy sprzątaczki Władziowej oraz Tadeusza Kwinty jako "ogona", czyli takiego, który ma dość pozostawania na końcu w wyścigu życiowym i pragnie przesunąć się bliżej głowy. Ale kiedy sam zostanie "głową" albo przynajmniej "szyją", no to... zobaczycie!
Publiczność oklaskuje z zapałem momenty nawiązujące do faktów i aktualnych i ogólnie znanych w widowisku, które ze względu na konstrukcję łatwiej nazwać ocierającą i się o wodewil sztuczką niż komedia w wysokim stylu, z królami i historycznymi postaciami. Ale... czy nie stanie się z "Fachowcami" coś takiego jak z owa "Prowizorką", o której powiada Majster, że lepiej wytrzymuje próbę czasu niż dzieła pomyślane jako wiekopomne.