Artykuły

Kwestia rosołu i zupy szczawiowej

"Fatalista" Tadeusza Słobodzianka w reż. Wojciecha Urbańskiego w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Anna Czajkowska w Teatrze dla Wszystkich.

Tadeusz Słobodzianek, dyrektor naczelny i artystyczny warszawskiego Teatru Dramatycznego, kolejny raz udowadnia, że jest wytrawnym dramaturgiem, z doskonałym wyczuciem sceny i tematów osadzonych w codzienności, "opowiadaczem" niekoniecznie skomplikowanych, a jednak intrygujących historii, opartych na zwyczajnym życiu. Tekst powstał na podstawie opowiadania Isaaca Bashevisa Singera, które stanowiło jedynie pretekst do napisania komedii romantycznej pod tytułem "Fatalista"- wyjaśnia autor. Na Scenie im. H. Mikołajskiej widzowie, zaproszeni przez autora sztuki oraz reżysera przedstawienia Wojciecha Urbańskiego, przypatrują się perypetiom pewnej żydowskiej pary małżeńskiej, wcale nie tak zwyczajnej, jak mogłoby się wydawać.

U Singera żydowskie środowisko, choć zatopione w judaizmie, tradycyjnej obyczajowości, służy głównie przekazaniu spostrzeżeń pisarza dotyczących relacji każdego człowieka z innymi. W naszych związkach z bliskimi i dalszymi osobami uczucia oraz rozum, a obok nich realizm i fantazja, mieszają się ze sobą. Singer wskazuje na głębsze pokłady namiętności, które początkowo są niedostrzegalne, a stanowią główną przyczynę wszelkich ludzkich rozterek. Pisarz "obficie czerpał ze swojego ulubionego myśliciela Spinozy" - zaznacza Tadeusz Słobodzianek - i "filozofii fatalizmu". Baruch Spinoza, niderlandzki filozof pochodzący z rodziny żydowskiej i wychowany w tradycji judaizmu, w wieku 23 lat został wyklęty z gminy żydowskiej z powodu swoich nieortodoksyjnych poglądów. Bohater sztuki, podobnie jak Spinoza, wyznaje determinizm i nie skłaniania się ku żadnej religii, choć w codziennym życiu stara się kultywować żydowskie tradycje, głównie ze względu na synów. Co tydzień zasiada wraz z żoną i dziećmi do szabasowej kolacji, ale pewnego wieczoru coś się zmienia i rutyna zostaje przerwana. Lea dostrzega ślad szminki na policzku i białym kołnierzyku mężowskiej koszuli, a Beniamin odmawia jedzenia rosołu, tłumacząc swe zachowanie zadziwiającą decyzją - przejściem na wegetarianizm.

Akcja spektaklu rozgrywa się w czasie jednego wieczoru w Warszawie, w dzielnicy żydowskiej, w mieszkaniu syna rabina o imieniu Beniamin i córki kupca - Lei. Cała historia to tylko pretekst, by mówić o małżeńskich problemach, emocjach i uczuciach, które są niezależne od kraju, wyznania czy nawet historycznych wydarzeń. Według poglądów Spinozy, cokolwiek się nam przydarza, dzieje się w sposób konieczny i nic nie może się dziać przez przypadek. Tak samo twierdzi Benedykt, uważający siebie za fatalistę i udowadniający żonie, że to, co się dzieje jest z góry przesądzone. W takim razie dlaczego nie chce pogodzić się z romansami Lei, sobie przypisując prawo do posiadania dwóch kochanek?

Błyskotliwe, znakomicie napisane dialogi, subtelny humor w nich zawarty wymagają równie dobrych mówców. Magdalena Czerwińska w roli Lei doskonale oddaje charakter swojej bohaterki. Niespełniona artystka, bywalczyni Ziemiańskiej i innych warszawskich kawiarń, ulubienica bohemy artystycznej, przyjaciółka Lechonia czyli poety Serafinowicza, która "jedną nogą była już w teatrze", po latach musi zadowolić się życiem zwykłej żony i matki. Ale marzenia i namiętności pozostały. Sugestywna i naturalna, unikając jakiejkolwiek przesady, aktorka buduje postać kobiety z krwi i kości, walczącej o małżeńskie szczęście. Z pozoru chłodna i opanowana, momentami nieco groteskowa w swym egzaltowanych opowieściach o tym, kim mogłaby być, potrafi dać upust irytacji. Ileż namiętności i sił tkwi w tej Lei, delikatnej kobiecie, dawnej muzie malarzy i poetów! Magdalenie Czerwińskiej doskonale partneruje Robert T. Majewski. Zwyczajny urzędnik bankowy, mąż zamożnej Żydówki, ukochany syn mamusi, co chwilę zaskakuje widza swymi poglądami. Fatalista, ateista, poeta jednego wiersza, chce pozostać tolerancyjnym, jednak nie wobec romansów żony. Ale czy można zupełnie zwyczajnym nazwać człowieka, który dla ukochanej kładzie się na torach, rzuci wyzwanie losowi i nawet nie drgnie widząc nadjeżdżający pociąg? Aktor przekazuje zmieniające się stany emocjonalne bohatera, cały czas pozostając sobą. W niewymuszony, prawdziwy sposób potrafi oddać rozterki i uczuciowość Beniamina.

Warto docenić zmysł obserwacji autora, dzięki któremu małżeński konflikt, pokazany z dozą ironii, w zabawny sposób, wydaje się bardzo ludzki, prawdziwy i wcale niebanalny. Obydwoje - Beniamin i Lea, targani sprzecznymi uczuciami i pragnieniami silniejszymi od jakichkolwiek praw lub więzów, próbują ponownie znaleźć drogę do siebie. Scenografia nie jest rozbudowana, ale podkreśla kameralność i nostalgiczność spektaklu. Dodatkowe smaczki i precyzyjnie oddane zwyczaje żydowskie wprowadzają nieco melancholijny, pełen ciepła nastrój. Kamieniczki widoczne za oknem, w których - gdy zapada pomału zmrok - zapalają się światła, jeszcze tę atmosferę podkreślają. Wymienione elementy pomagają widzom przenieść się na przedwojenną ulicę Krochmalną, zajrzeć ciekawskim okiem do salonu i zagłębić się w zawikłane małżeńskie relacje pewnej zwyczajnej, a jakże niezwyczajnej rodziny. Wiarygodność, wyczucie postaci, intrygujący psychologiczny wizerunek bohaterów, a także humor z dozą romantyzmu i umiejętności aktorskie występujących tworzą kolejną, ciekawą propozycję w repertuarze Teatru Dramatycznego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji