Artykuły

Piwniczne Anioły

Na początku była Ewa. A właściwe na początku był Piotr. I to on stworzył Ewę. Gwiazda Czarnego Anioła, jak ją nazwał, zaczęła szczególnie jaśnieć z chwilą zstąpienia do Piwnicy pod Baranami - prowadzonego przez niego kabaretu - pisze Jerzy Armata w Gazecie wyborczej - Kraków.

Tam nieco wcześniej Piotr stworzył Zygmunta. Ponoć z podszeptu Mieczysława Święcickiego, który przyprowadził go kiedyś przed jego oblicze za butelkę wina i obietnicę napisania dwóch piosenek. Zygmunt szybko stał się nadwornym kompozytorem Ewy.

Choć Ewa śpiewała od najwcześniejszego dzieciństwa - jak wspomina po latach Juliusz Kydryński na okładce jej pierwszej płyty - nie myślała o karierze pieśniarki. Chciała być pianistką, ale po roku nauki w szkole muzycznej przeniosła się na architekturę. Marzyła ponoć o medycynie, a ukończyła... szkołę teatralną. Jej przeznaczeniem było jednak śpiewanie. Razem z Zygmuntem Koniecznym stworzyła nową jakość w polskiej piosence. Takie pojęcia jak poezja śpiewana, piosenka aktorska, kraina łagodności, biorą swój początek właśnie z ich twórczości. To dzięki nim wiersze Mirona Białoszewskiego, Bolesława Leśmiana, Juliana Tuwima, Krzysztofa Kamila Baczyńskiego i wielu innych mniej lub bardziej znanych poetów nabrały nowych barw i trafiły wręcz - jak marzył inny poeta - pod strzechy. Choć Ewa nagrała w Polsce zaledwie dwie płyty!

Ewa i Zygmunt - to był chyba najbardziej twórczy tandem w dziejach polskiej piosenki. Ale po kilku latach ich drogi się rozeszły. Miejsce Zygmunta zajął Andrzej Zarycki, nie mniej uzdolniony kompozytor, również związany z Piwnicą pod Baranami. Z nim rzuciła się Ewa w wir poezji Osipa Mandelsztama, Mariny Cwietajewej, Johanna Wolfganga Goethego, Georga Trakla. Z równie znakomitym skutkiem.

Po ponad dziesięciu latach królowania Czarny Anioł opuścił Piwnicę, wybierając drogę samodzielnej kariery. A że życie - także kabaret - nie znosi pustki, Piotr musiał stworzyć kolejnego anioła. I stworzył Anię Szałapak - Białego Anioła, a później Dorotę Ślęzak - Anioła Rudego. I choć śpiewały pięknie, Czarny Anioł pozostał niedościgły. Bo jego piosenki zawierają w sobie jakiś cudowny eliksir, który pozwala im skutecznie opierać się działaniu czasu. Kiedy dziś słucham "Tomaszowa", "Grande Valse Brillante", "Pocałunków", "Groszków i róż", "Wierszy wojennych Baczyńskiego", "Takiego pejzażu", "Cyganki" czy "Skrzypka Hercowicza", po plecach przebiegają mi takie same dreszcze jak wtedy, gdy ich słuchałem po raz pierwszy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji