Artykuły

Propaganda w Teatrze na Woli

Premierę nowej polskiej sztuki "Siostry przytulanki" w warszawskim Teatrze na Woli należy umieścić w odpowiednim kontekście. Od kilkunastu lat w polskich teatrach trwają istne rewolucyjne przemiany: ofensywna działalność młodych reżyserów i dramaturgów pozwala im opanować coraz większą ilość scen teatralnych. Przy akompaniamencie dużej części krytyki i wpływowych mediów wystawiane są przedstawienia burzące elementarne kanony tradycyjnego teatru. Zderzenia tradycji z nowymi prądami zdarzały się w historii kultury niejednokrotnie i czasami przynosiły ciekawe efekty. Wprowadzały bowiem do literatury, sztuki, muzyki, kina i teatru nowe tematy i formy. W fakcie zderzenia tradycji z nowoczesnością nie byłoby zatem nic zdrożnego, gdyby nie fakt, ze mamy dziś do czynienia z najbardziej prymitywną ofensywą tzw. kontrkultury i politycznej poprawności atakującej wartości naszej cywilizacji. Taka odmiana kontrkultury ma zaś to do siebie, że potrzebuje wyrazistego symbolu do ataków i wyśmiewania. Takimi ostatnimi trwałymi i jeszcze nie do końca wyszydzonymi symbolami w europejskiej i polskiej tradycji są zaś symbole chrześcijańskie. To one właśnie są dziś przedmiotem nieustannych szyderstw.

Świetnym przykładem jest wspomniana sztuka w Teatrze na Woli. Twórcy wcześniej nagłośnili to wydarzenie, twierdząc, że rzecz będzie o hipokryzji Kościoła, który jakoby sprzeciwia się ludzkiej wolności. Akcja sztuki Marka Modzelewskiego, opartej ponoć na wątkach noweli Vargasa Llosy, rozgrywa się w męskim klasztorze, gdzie dochodzi do bulwersujących wydarzeń. Sfrustrowani zakonnicy źle się czują w murach klasztornych i nagle wzywają dwie prostytutki. W konsekwencji tego widzimy ogólne rozprzężenie i bunt... Autorzy spektaklu poszli po linii najmniejszego oporu: wyszydzania symboliki i tradycji katolickiej. Wydaje się, że nie rozumieją znaczenia i roli, jaką spełniają klasztory. Prymitywny i płaski tekst, rodem z kabaretu, a także odpowiednia inscenizacja mają sprowokować widzów do odczuć i emocji negatywnych, sprowadzających się do tezy, że klasztor jest miejscem wyłącznie represyjnym i zniewalającym człowieka, zaś modlitwa pustym rytuałem. W programie do spektaklu reżyser powołuje się nawet na słynne słowa Lenina, który ponoć z podziwem porównał św. Ignacego Loyolę do bolszewików. Zdaje się, że autorzy "Sióstr przytulanek" trafnie wybrali sobie patrona. Spektakl ten należy bowiem traktować jako unowocześniona wersję komunistycznej i ateistycznej propagandy.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji