Artykuły

Panowie, douczcie się najpierw

Zadziwia mnie ta konsekwencja i intensywność obsesji pewnych środowisk na punkcie niszczenia Kościoła. To jakaś epidemia schizofrenii. Choć właściwie nie powinno mnie już w tej mierze nic dziwić W teatrze doświadczam tego raz po raz. Kościół traktowany jest bowiem jako zwierzyna łowna przez cały rok, bez żadnych okresów ochronnych. Przychodząc więc do teatru, zastanawiam się tylko, co "nowego" wymyślą tzw. twórcy tym razem. Widywałam już najróżniejsze rzeczy, łącznie z szarganiem postaci Pana Jezusa, Matki Bożej, najświętszych sakramentów, naigrawanie się z Męki Pańskiej na krzyżu etc. Ale tak prymitywnego uderzenia w Kościół jak w "Siostrach Przytulankach" chyba dotąd nie widziałam. Grafomański tekst jakiegoś radiologa od prześwietlania płuc czy czegoś tam, nieudolna reżyseria (czy kolumbijski reżyser rozumie słowo "reżyseria"?), aż po wykonanie aktorskie graniczące wręcz z amatorszczyzną. Zgroza!

No tak, tylko żeby napisać dobry tekst i zrobić z tego świetne przedstawienie, trzeba mieć choć trochę talentu, być przynajmniej średnio inteligentnym i posiadać dostateczną wiedzę w zakresie tematu i praw rządzących przedstawieniem teatralnym. Tymczasem to, co prezentowane jest na scenie Teatru na Woli, można najłagodniej określić jako zbiór niepołączonych ze sobą skeczy rodem z "Playboya", tudzież innych, równie "wybitnych" źródeł. To właśnie ten poziom i ta żony, generał Navarr, rezyduje w Watykanie i ma niebawem przybyć do klasztoru na święto Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. W klasztorze zaś najwyższą władzą jest przeor (Madej Wierzbicki). Na scenie wygląda to mniej więcej tak: w lekko przyciemnionej sali, ozdobionej witrażami, w samym centrum ustawiono długi stół i sześć stołków. Przy dobywającej się z głośników pieśni wchodzą zakonnicy, siadają przy stole i spożywają posiłek. Jeden z zakonników, brat Benedykt (Rafał Rutkowski) czyta fragmenty Pisma Świętego w sposób wyraźnie przedrzeźniający treść. Wcześniej próbował "molestować" pod stołem brata Michała (Borys Jaźnicki). Po skończonym posiłku wychodzą. Po chwili znowu wchodzą, znowu posiłek, znowu czytanie Pisma Świętego z naigrawaniem się i znowu wychodzą. I tak już będzie wiele razy aż do znudzenia, dopóki przeor nie zadecyduje (w wyniku głosowania), że do klasztoru z wizytą regularnie przybywać będą prostytutki.

I odtąd na scenie będzie już wesoło, obscenicznie. z bełkotliwie wypowiadanymi posiłki suto zakrapiają alkoholem, tańczą w mniejszym i większym negliżu, jedni jeszcze w habitach, jak brat Andrzej (Marian Kociniak), inni już bez. Libacji towarzyszą dowcipy z przemiany wina w krew, modlitwa etc. Jedna z prostytutek, Sylwia (Agnieszka Michalska), parodiująca Marię Magdalenę, twierdzi, że doznała podobno łaski widzenia Matki Bożej, która mówi do niej, iż właśnie do takich jak Sylwia należy Królestwo Niebieskie. Nie wspomnę o dalszej relacji owego widzenia, bo jest to poziom już tak kloaczny, że pozostaje tylko brud i nic więcej. Tak zresztą jak cały tekst Wstecznictwo umysłowe, arogancja, brud, epatowanie wyuzdaniem. I nic więcej. To ma być teatr? Widocznie pycha autora sztuczki oraz reżysera zaślepiła obu tak dalece, że wbiła ich w ambicję, by ścigać się z arcydziełem Goethego "Faust" i pokazać "Noc Walpurgii" w siermiężnym wydaniu Modzelewski & Castellanos. Przypuszczam, że owa kotłowanina ciał na scenie przy silnie, nie do wytrzymania nagłośnionej muzyce, miała być tym najatrakcyjniejszym elementem spektaklu. Tymczasem odsłoniła pustkę skeczowego tekstu i całkowitą nieudolność reżysera we wszystkim, poczynając od nieumiejętności prowadzenia aktorów, po brak relacji między postaciami, których to relacji nie ma w ogóle w tym przedstawieniu, aż po żenującą bezradność w operowaniu przestrzenią. Że nie wspomnę już o tzw. dziurach, pustych miejscach, czyli niezagospodarowanych scenach, co sprawia wrażenie, jakby aktorzy nie wiedzieli, co mają ze sobą dalej zrobić Nie mogę pojąć jak można podejmować się reżyserii przedstawienia, nie posiadając wręcz elementarnej wiedzy warsztatowej.

A oczekiwania ze strony publiczności miały prawo być niemałe, jako że ta szmirowata sztuczka poddana była silnej kampanii reklamowej. Miała już zapewniony lobbing w mediach, nim jeszcze odbyta się jej premiera. Czy urzędnicy państwowi finansujący z naszych podatkowych pieniędzy taką miernotę wiedzą, za co płacą? Czy któryś z nich przeczytał ów tekst? Jeśli tego konsekwencje. Jeśli nie przeczytał - również. Nie można bezkarnie dysponować publicznym groszem, rozdając go na uprawianie szkodnictwa kulturalnego. Teatr państwowy czy miejski to przecież nie prywatne latyfundium urzędników. To nasza wspólna własność Dofinansowując teatr, urząd bierze wszak na siebie odpowiedzialność za to, co się w tym teatrze dzieje. Tak myślę. Markowi Modzelewskiemu, autorowi sztuczki, radziłabym, aby dalej prześwietlał te płuca czy nerki, a nie brał się już więcej za pisanie, co - jak widać - wyraźnie przekracza jego możliwości intelektualne. Reżyserowi zaś radzę, by. miast pouczać Kościół i domagać się jego reformy (I), wrócił do eksperymentalnego teatrzyku olsztyńskiego Margines (nomen omen) i poduczył się zawodu, jeśli chce pracować w teatrze zawodowym. Natomiast Teatrowi na Woli nic nie radzę, bo byłby to głos wołającego na pustyni. Mogę jedynie zadać publicznie pytanie urzędnikom państwowym odpowiedzialnym za teatr czy rzeczywiście czują się odpowiedzialni za to, co dzieje się obecnie na scenach teatralnych w Polsce, które nierzadko przypominają dziś domy publiczne, a nie przybytek sztuki. Czy mają odpowiednie kompetencje i narzędzia, by przywrócić teatrowi TEATR, tak, by scena teatralna była miejscem, gdzie spełnia się sztuka, gdzie aktorzy czują się artystami, nie zaś instrumentem w ręku środowisk dyktujących agresywną ideologię poprawności politycznej?

A zwalczanie Kościoła stojącego twardo na stanowisku obrony wartości podstawowych jest właśnie głównym punktem owego scenariusza politpoprawności. Bo przecież wszystkie te próby dyskredytowania Kościoła są działaniami zorganizowanymi ze scenariuszem w ręku. Teatr, biorąc w tym niechlubnym procederze czynny udział, wiele traci. Trzeba będzie lat, aby odbudową! Swoje zaufanie u widza.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji