Artykuły

"Toto" w Szczecinie

Wprowadzenie stanu wojennego spowodowało szok również w instytucjach artystycznych. Pierwsze ocknęły się teatry posiadające w swym repertuarze . przedstawienia dla dzieci. Za nimi poszły i inne - widownie teatralne znów zapełniły się najmłodszymi widzami. Nowe inscenizacje utworów przeznaczonych dla widowni dziecięcej zaczęły ożywiać zastygłe życie teatralne.

Dziś. patrząc z pewnej perspektywy, trudno nie dostrzec pozytywów owego wymuszonego na dyrektorach i kierownikach artystycznych teatrów "dla dorosłych" zainteresowania widzem dziecięcym, widzem do tej pory zaniedbywanym lub wręcz ignorowanym przez teatry. Mimo powszechnie akceptowanej tezy, że wychowanie w kulturze teatralnej rozpoczynać trzeba jak najwcześniej, że im wartościowsze będą pierwsze kontakty ze sztuką, tym trwalsze i głębsze wytwarza się zainteresowania - dziecko polskie (poza programową działalnością teatrów lalkowych) liczyć mogło na telewizyjne bajki i filmy dla dzieci (w nie najlepszym wyborze), czy też z rzadka prezentowane w teatrach operowych... balety o tematyce bajkowej. Dzięki temu, że niemal jednocześnie wszystkie teatry odkryły (czy też przypomniały sobie) ważkość problemu, w ostatnich dwóch latach nastąpiła istna eksplozja utworów adresowanych do najmłodszego widza, a powstałe zapotrzebowanie zainspirowało licznych twórców, literatów i kompozytorów do pisania dzieł, które mogłyby trafić do najwdzięczniejszej widowni.

Można by wiele dyskutować o treści, formie czy interpretacji, a więc o tym wszystkim, co się składa na społeczną i artystyczną wartość poszczególnych utworów, ale fakt, że zabrali się do ich tworzenia także twórcy wybitni, podnosi rangę zagadnienia. Napawa otuchą, że problem właściwego wychowania teatralnego znajdzie odpowiednią formę artystyczną. W radości spowodowanej. kompletami na widowni nie wolno zapominać o tym, że podejmując tematykę dziecięcą teatr bierze odpowiedzialność za kierunek zainteresowań i rozwój wyobraźni dziecka. Badania psychologiczne potwierdzają, że wyobraźnia dziecka wymaga inspiracji obrazem, kształtem, barwą, że odwoływać się do niej można tylko w przypadku, kiedy dysponuje ona zasobem nabytych i zakodowanych już wyobrażeń. Zabiegiem ryzykownym jest stosowanie takich skrótów, umowności i skojarzeń myślowych, które wybiegają poza możliwości dziecięcej percepcji poznawczej.

Zdawali sobie zapewne z tego sprawę realizatorzy przedstawienia w Państwowym Teatrze Muzycznym w Szczecinie na Zamku Książąt Pomorskich przedstawiając swej młodocianej publiczności Toto Ernesta Brylla z muzyką Marka Sarta. Dowcipnie aluzyjna inscenizacja przenosi nas w świat fantastycznych zwierząt, stylizowanych trochę na popularne telewizyjne Muppety. Toto jest kolejną, swobodną wersją bajki o brzydkim kaczątku. Każda mądra bajka posiada podtekst filozoficzno-moralny; tu sprowadza się on do konstatacji, że tylko dzięki przyjacielskiej współpracy z innymi jednostka, nawet wyalienowana ze swego środowiska, uzyskuje możliwość wyrażenia tkwiących w niej wartości. Niezawiniona niechęć, z którą spotyka się Toto, spowodowana jego innością i zewnętrzną brzydotą, powoduje szereg dramatycznych perypetii jego losu. Jak zawsze w bajce, toczy się tu walka dobra ze złem, w której oczywiście dobro zwycięża.

Premiera została zaplanowana z dużym rozmachem i wykorzystaniem pełnej maszynerii teatralnej, z zaskakującymi efektami pirotechnicznymi. Podteksty etyczne przekazano poprzez dobranie dla zwierząt odpowiednich kostiumów (choć nie było to zainspirowane przez autorów). Tygrys jest więc Dowódcą policji. Świnia - donosicielem, a fałszywy lisek - Dziennikarzem o dwóch obliczach. Zbliżoną do człowieka postać ma tylko Księżyc, szlachetny i dystyngowanie ojcowski król nieba, zjeżdżający zeń na srebrnym tronie. W barwnej, baśniowej scenerii, w tajemniczym ustroniu nastrój oczekiwania: z trzech ogromnych jaj, ustawionych na środku sceny wykluwają się kolejno Kaczor, Księżniczka Kaczka, a wreszcie Toto zadziwiając wszystkich swoim niezwykłym wyglądem. Jest brzydki, nie ma skrzydeł ani piór, jest niepodobny do żadnego znanego ptaka, choć z pewnością jest ptakiem. Za to Księżniczka Kaczka wzbudza powszechny zachwyt. Pewna swej piękności (nic dziwnego: wykluła się przecież "w królewskim jaju, arcykaczym, jaju złotym"), rzuca wszystkich na kolana. Odtąd będą na jej usługi i Marszałek Dworu, i Burmistrz, i Sędzia, i Dowódca policji. Wyśmiany, głodny i osamotniony Toto liczyć może tylko na współczucie Księżyca. Oto słychać jego nieziemski głos (z pogłosem). Grotę, do której zstępuje z nieba, otwierają dwa krasnoludki. Dobry i szlachetny Księżyc będzie odtąd przyjacielem opuszczonego przez wszystkich Toto. Ale tak jak w życiu tak i w bajce szlachetności zagraża zło, więc na rozkaz Księżniczki Kaczki dobry Księżyc zostaje strącony z nieba salwą z wtoczonych na scenę armat i pojmany w pajęczą sieć. Toto zostaje wtrącony do więzienia, gdzie musi obierać ogromne ziemniaki. Słychać głos uwięzionego Księżyca: "To przez noc ciemną srebro przędę..." Nożem do obierania ziemniaków Toto rozcina pajęczą sieć, uwalnia przyjaciela, ale staje za to przed sądem i zostaje skazany na śmierć! Jak zwykle bywa, "nie ma przyjaciół, kiedy strach nadchodzi" - wszyscy uciekają więc w trwodze. Nie pomoże lisek Dziennikarz piszący artykuły do gazety zależnie od aktualnej sytuacji ani tchórzliwy tygrys, Dowódca policji, który twierdząc, że jest przeciwny tak niesprawiedliwemu wyrokowi, proszony o pomoc - udaje że śpi i śpiewa piosenkę "Nic nie słyszę w tym chrapaniu...". Nie opuszcza biedaka jedynie Księżyc zwołując Zabawki: Misia, Zająca i Pajacyka, z którymi razem prosi w pięknej, kantylenowej piosence:

"Łabędzie, łabędzie, łabędzie, co latacie, co fruwacie wszędzie

obłokami, z wiatrakami, pod gwiazdami, pomóżcie nam swymi skrzydłami..."

Na wielkich skrzydłach łabędzich mógłby przecież Toto wzbić się w górę unikając egzekucji. Ale łabędzie skrzydła to mało, potrzeba wiatru. I wtedy Księżyc przyzywa na pomoc dzieci, które dmuchają z przejęciem.

Rozmowy z widownią spotkać można w prawie każdym dziecięcym spektaklu. Tutaj jednak wypowiedzi audytorium są dowcipnie zakomponowane w rytm wierszy padających ze sceny. Ten brak bariery między aktorem i młodocianą publicznością robi wrażenie. Wydaje się nam, że rozentuzjazmowani widzowie lada moment wtargną na scenę i uwolnią Toto. Wszystko oczywiście dobrze się kończy. Zrywa się wiatr, Kat-pająk nie zdąży opuścić topora. Piękny łabędź wzlatuje w niebo. Toto przestał być brzydkim kaczątkiem.

Duża część widowni wbiega na scenę i razem z aktorami śpiewa finałową piosenkę:

"Kiedy jesteśmy razem, to nic się nie boimy, bo kiedy jesteśmy razem, to wszystko zwyciężymy..."

W baśniowym kręgu robi się coraz ciaśniej, kolorowe ubranka maluchów wkomponowują się w barwną scenografię i bisom i wspólnym śpiewom nie ma końca.

Wśród wykonawców warto wymienić: Wiesława Łagiewkę. w dobrze zagranej roli Toto, i Zygmunta Gorczyńskiego (Księżyc) przekonującego, obdarzonego dobrym głosem. Wyrównany poziom prezentowali Mirosław Kosiński (Dowódca policji). Jacek Gawryś (Dziennikarz), Aleksandra Ciecholewska (Cukiernik), Elwira Naguszewska (Miś), Adam Jeleń (Zając) i Tamara Czaplińska (Pajacyk, w tej roli występuje także Anna Wochna). Teresa Dudarerfko w roli Księżniczki Kaczki lepiej mówi niż śpiewa.

Powodzeniu przedstawienia sprzyja czytelna scenografia Filipa Rożynka i Barbary Wolniewicz, bogata w dowcipne rekwizyty, pomagające dziecku w rozumieniu wiersza. Nie najlepsze są natomiast układy choreograficzne. Młodemu zespołowi baletowemu brakowało sprawności technicznej.

Muzyka Marka Sarta składa się z 24 numerów i zawiera melodyjne piosenki, dostosowane do możliwości dziecięcego głosu. Jacek Kraszewski (kierownictwo muzyczne) nadał całości dobre tempo i potrafił zachować proporcje brzmieniowe między sceną, orkiestrą i umieszczonym na balkonie chórem.

Inscenizacja i reżyseria Tadeusza Bursztynowicza zawierała wiele dobrych pomysłów. Mocną stroną przedstawienia było zręczne włączenie dzieci do wspólnej zabawy. Szkoda tylko, że reżyser niepotrzebnie popadł w lokalny patriotyzm wyświetlając w finale nad głowami aktorów i dzieci przezrocza ze szczecińskimi zabytkami i portem, przez co nadał finałowi spektaklu charakter "akademii ku czci" czy innej podobnej uroczystości. Nie mieści się to w ramach stylistycznych przedstawienia. Największym jednak walorem widowiska, gwarantującym powodzenie także na innych scenach, jest doskonały, niezwykle prosty i przystępny tekst poetycki Ernesta Brylla.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji