Artykuły

Jesteśmy w tym razem

"Jak ocalić świat na małej scenie?" Pawła Łysaka i Pawła Sztarbowskiego na podstawie słowa mówionego Anny Ilczuk, Mamadu Góo Bâ, Artema Manuilova i Pawła Łysaka w reż. Pawła Łysaka w Teatrze Powszechnym w Warszawie. Pisze Hubert Michalak w portalu Teatrologia.info.

W Teatrze Powszechnym Scena Mała zaścielona jest folią (scenografia: Janek Simon). Zalegają bele foliowe obwiązane folią, wśród nich walają się folie, a dookoła rozpostarta jest folia. Między folią, folią a folią znalazło się miejsce na zdezelowane krzesło, kanapę w podobnym stanie, biurko ze sprzętem komputerowym i muzycznym, kojący widoczek na potężnym ekranie płaskiego telewizora, dywan i stojący na nim niewielki taboret. W tle plandeka. Na ścianie kosa. Królestwo rzeczy zużytych, bunkier pod powierzchnią zniszczonego świata, przestrzeń postapokaliptycznego braku.

Wszechobecna folia natychmiast przywołuje z pamięci foliowe torebki odnalezione niedawno na dnie Rowu Mariańskiego, obraz dna, które osiągnęła cywilizacja, w każdym możliwym znaczeniu. Skojarzenie jest słuszne: przedstawienie w reżyserii Pawła Łysaka, przez perspektywy prywatnych i powszechnych historii, obserwuje, jak świat stacza się i jak się kończy, hukiem czy skomleniem. A koniec, jak się okazuje, może przybrać dwa różne oblicza.

Może być to koniec osobisty. Podejmowane przez aktorów opowieści o nieżyjących ojcach to współczesne "zaklinamy, zapraszamy", nieskuteczny obrzęd zawodnej pamięci (tekst: Paweł Łysak i Paweł Sztarbowski na podstawie słowa mówionego Anny Ilczuk, Mamadu Góo Bâ, Artema Manuilova i Pawła Łysaka; dramaturgia: Paweł Sztarbowski). Narracje prywatne prowadzą mężczyźni. Każdy z nich inaczej odprawia swe dziady. Zdystansowany Andrzej Kłak przywołuje historię Jana Łysaka, ojca reżysera, naukowca oddanego pracy nad wykorzystaniem zielonych ziaren zbożowych. Cudzy tekst i brak osobistego odniesienia czyni z Kłaka storytellera, który bawi się opowieścią, czasem ją podgrywa (choć bez ujmowania opowieści powagi), zręcznie odcina się od potencjalnego patosu. Historię Demby Bâ, robotnika na francuskim statku handlowym przywołuje jego syn, Mamadou Góo Bâ. To opowieść performerska, nie aktorska. I performerską kondycję wprowadza Góo Bâ, uruchamiając w szczególny sposób ciało i wprowadzając na scenę liryzm. Nie o poezję jednak chodzi, raczej o trudny do nazwania rodzaj zachwytu, jaki towarzyszy zbiegom okoliczności albo nieoczekiwanym wzruszeniom na środku ruchliwego skrzyżowania. Aleksander Voronov, który bohatersko ocalił życie donieckiemu górnikowi, za co niewiele później zapłacił własną, banalną śmiercią, to bohater opowieści Artema Manuilova. Skumulowana energia i intensywna, fizyczna obecność Ukraińca sprawiają, że przykuwa on uwagę samą swoją obecnością, jest z innego porządku teatralnego, jego ciało i głos splatają się w harmonię, od której pozostali są bardzo odlegli.

Opowieści przeplatają się, wzbogacają je zdjęcia, wykorzystanie pojedynczych rekwizytów, dowcipne anegdoty, przemieszania prywatnych i powszechnych wydarzeń. Jednak wygenerowane w widzach emocje szybko ulegają wyciszeniu. Nawet najbardziej przejmujące momenty (jak ostatnia część historii Manuilova) są natychmiast kontrowane. Szybko rozumiemy, że twórcom nie chodzi o empatyczne współodczuwanie. Gra toczy się o inną stawkę.

Drugi typ końca świata to ten, który dotyczy wszystkich, powszechny, "taki, który się wtrąca", chciałoby się dodać. Tę część narracji prowadzi przede wszystkim Anna Ilczuk. Ze sceny padają fragmenty alarmujących raportów o zagrożeniach, jakie niesie szatańska koncepcja nieustającego rozwoju cywilizacyjnego. Wszystko to już słyszeliśmy, słowa nie robią wrażenia, a twórcy o tym wiedzą, więc Ilczuk wchodzi w interakcje z widownią, przeprowadza na nas eksperyment myślowy i niepostrzeżenie, między słowami i działaniami, buduje nastrój grozy. Kumuluje się on w jej osobistym monologu, gdy aktorka stawia pytania o przyszłość Ziemi, którą zostawi swojej kilkuletniej córce. Jak będzie wyglądało życie w rozszalałym antropocenie? Kto po nas posprząta? Jaki ślad węglowy zostawia po sobie zakupiony oczyszczacz powietrza, który ma niwelować skutki... śladu węglowego? Opowieść o planetarnej katastrofie buduje kontekst dla mikronarracji i jednocześnie je kontruje. Co jest ważniejsze, opowieść o ojcu czy o opasującym Ziemię plastiku? Czy etyczne jest stawianie takiego pytania? Czy etycznie jest pytać o etykę, gdy kończy się świat?

Przedstawienie nie daje odpowiedzi na takie pytania. Małe opowieści i Wielka Opowieść spięte zostają przez tajemniczą postać szlachcica (?) z balonem-globusem w dłoni. Kazimierz Wysota w tej roli wydaje się uosabiać nieskuteczny kontekst historii o świecie niemożliwym do ocalenia. Strofy romantycznych utworów, które wypowiada, nieść by mogły pociechę, ukojenie, nowy punkt odniesienia. Ale nie ma w nich potęgi romantycznego wiersza. Literatura się zużyła, znowu: słowa nie robią wrażenia. Czy więc teatr ocali świat?

Być może. Nie literaturą a performansem. W finale przedstawienia wszyscy, aktorzy i widzowie, przechodzą wspólnie doświadczenie performatywne, proste, dojmujące, wspólnototwórcze. Nad sceną i widownią rozżarzają się lampy grzewcze. Po chwili po ciałach wszystkich zgromadzonych zaczyna spływać pot. Na scenie ktoś coś jeszcze mówi, kakofoniczna muzyka staje się coraz głośniejsza (muzyka: Andrzej Kłak i zespół), ale przede wszystkim robi się coraz cieplej. Jesteśmy wszyscy tak samo "umoczeni" w problemie, który sami sobie zmajstrowaliśmy, nie ma nauczycieli i uczniów, nie ma niewinnych. Trudny, ale znośny świat, jaki zostawili nam ojcowie, przemieniliśmy w nagrzane piekło. Jak wiadomo, za nieco ponad dekadę okaże się, czy na stałe. I to już nie jest teatralna, możliwa do podważenia fikcja.

"Jak ocalić świat..." z trudem poddaje się opisowi. Ten powyższy nie próbuje nawet ująć problematyki całego przedstawienia; spektakl się rozbiega, demonstruje własne szwy, ucieka od obrazowania, woli ustalić niepewne ramy dla roztarganych opowieści, podważa sam siebie, być zapalnikiem dyskusji niż treścią do skonsumowania. Dzieli się energią i to od publiczności zależy, co z przekazanym darem będzie się dalej działo.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji