Artykuły

Karawany ciągle nie ma

"Karawana" w reż. Mohameda Hanaa Metwaly w Teatrze im. Węgierki w Białymstoku. Pisze Monika Żmijewska w Gazecie Wyborczej - Białystok.

Kawałek Orientu czeka w Węgierce. Nieźle zagrany, pachnący kadzidłem, zabawny. Pośmieje się i mały, i duży.

Przedostatnia już w tym sezonie premiera w Teatrze Dramatycznym to baśń w klimacie arabskich przypowieści. Nie mogła wyjść spod lepszej ręki - "Karawanę" Alfreda Faraga, opartą na "Baśniach 1001 nocy", reżyserował bowiem rodowity Egipcjanin - Mohamed Hanaa Metwaly.

Spektakl - przy wydajnej pracy aktorów - udał mu się nadzwyczajnie. Reżyser ma fantazję - sam biega po scenie ze szmacianym wężem na szyi jako żebrak, a do ról swoich pobratymców zaprosił tych pracowników teatru, których na co dzień nie widać: od charakteryzatorki po technicznych.

Miło jest na "Karawanę" po prostu popatrzeć: w oczach skrzy się od bajecznych kolorów. Dorzućmy do tego: żartobliwy nastrój, baśniowy klimat, miłosną historię, zawiłą nieco intrygę i familijne widowisko gotowe.

Istniało ryzyko sporządzenia rozdętej, nienaturalnej, "przedobrzonej" inscenizacji - to się zdarza, gdy za temat wywodzący się z zupełnie odmiennej kultury zabiera się ktoś, kto o niej nie ma pojęcia. Ale Dramatyczny z Orientem sobie poradził. Wyszedł spektakl zwarty, pełen lekkości i komiczny. Półtorej godziny zlatuje jak biczem strzelił.

Rzecz jest o dwóch sympatycznych łgarzach. Jeden to szewc o naturze cwaniaczka. Drugi - wielki pan, który właśnie stracił majątek - nie pozostaje mu nic innego więc, jak udać się na wędrówkę w poszukiwaniu lepszego losu. Tak namieszał w głowie szewcowi, że obaj wędrują za pieniądze tego ostatniego. Kiedy zaś dotrą do pewnego miasta w obcym kraju, ich urokowi - i plotce, że są właścicielami bogatej karawany - ulegają kolejne rzesze ludzi. Karawana ma nadejść już za dzień, za chwilę, a wraz z nią wielkie bogactwa, wszyscy więc, licząc na udziały, goszczą u siebie naszych dwóch młodzieńców. I tak mija dzień za dniem, miesiąc za miesiącem.

Dorosły widz wypatrzy tu wątek nadziei, jaką niesie za sobą czekanie (jeden z bohaterów mówi: "czekanie jest dla mnie lepsze od braku nadziei"). Najmłodszy też nie będzie się nudził - zauroczy go baśniowy nastrój i zabiegi inscenizacyjne (król wnoszony na specjalnym krześle-lektyce, teatr cieni, gra pacynką). Tu klimat czynią drobne rzeczy, składające się na miłą dla oka całość. I oczywiście bogate, przetykane złotą nitką stroje - dopracowane w każdym szczególe: od wielkich turbanów przez szarawary po pantofle z zakręcanymi do góry czubkami (chwalić trzeba scenografa Marka Mikuckiego).

Mamy tu całkiem niezłą galerię postaci: sprawca całego zamieszania - zrelaksowany niebieski ptak, niczym się nieprzejmujący - Ali Ganah Al-Tabrizi (niezły Gracjan Kielar); jego sługa szewc Kuffa, zwany Kufrem: cwaniaczek, którego służalcza postawa, drobiące w poszukiwaniu pieniędzy palce - dopracowane są do perfekcji (zabawny Rafał Olszewski); marudny król, który choćby chciał być tyranem, to jakoś mu nie wychodzi (Sławomir Popławski), księżniczka, która zawsze potrafi postawić na swoim (Monika Zaborska-Wróblewska.

Jest w spektaklu wiele zabawnych scenek. Wycena klejnotów to szczyt absurdalnego humoru (aktorzy mlaskają, stękają, mruczą). Rycząca wniebogłosy księżniczka, która nie chce wezyra i udaje małą dziewczynkę. Czy wreszcie targ, kiedy na scenie aż furczy od rozwijanych bel materiału.

Warto wybrać się z dziećmi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji