Artykuły

Nic strasznego, nic śmiesznego...

"Noc bez księżyca" Etgara Kereta i Shiry Geffen w reż. Maćka Prusaka we Wrocławskim Teatrze Lalek. Pisze Grzegorz Ćwiertniewicz w Teatrze dla Was.

Przedstawienie "Noc bez księżyca", które na podstawie książki Etgara Keretai Shiry Geffen wyreżyserował we Wrocławskim Teatrze Lalek Maćko Prusak, wbrew aspiracjom twórców, nie należy do inscenizacji fenomenalnych. Nie widać w nim ani oryginalnej poetyki, ani oryginalnego sposobu przekazu. Wątpliwe też, aby dramaturgia inscenizacji dostosowana była do poziomu czterolatków, a to między innymi do nich skierowany został spektakl.

Niektórzy recenzenci uważają, że zaproponowaną fabułę bardziej rozumiały dzieci niż dorośli. Najmłodsi śmiali się, co prawda, z materacowych wygłupów Agaty Kucińskiej - odgrywającej rolę głównej bohaterki - Zohar - ale o tłumaczenie poszczególnych scen zwracali się już do swoich opiekunów, stawiając ich tym samym w niezręcznej sytuacji - zmuszali ich bowiem do konfabulacji. Gdyby Prusak rzeczywiście obudził w sobie dziecko, porwałby widownię tak, jak udało się to reżyserowi "Czarodziejskiego fletu". W tym przypadku trudno mówić o teatralnej adrenalinie. Od czasu do czasu na sali rozlegał się jakiś dziecięcy pisk, sygnalizujący raczej potrzebę wyjścia do toalety.

Maćko Prusak i Marta Giergielewicz zapragnęli, jak sądzę, zabrać widzów w podróż przez ciemną noc, dostarczając im w jej trakcie niesamowitych przygód i niespodzianek. Już początek przedstawienia zwiastował, że wyprawa nie tylko nie będzie pasjonująca, ale wręcz nużąca. Kolejne partie jedynie śmiało w tym przekonaniu utwierdzały. Choć w przedstawieniu dominował ruch, a choreografia została przygotowana na naprawdę wysokim poziomie, nie udało się aktorom wyzwolić niezbędnej energii. Może dlatego, że i głównej bohaterce, i jej lalkom, które ożywają w nocy, zabrakło prawdy? W budowaniu napięcia nie pomogła również praktyczna, ale pozbawiona magii, scenografia. Artyści znakomicie operowali i gestem, i głosem. Można jednak odnieść wrażenie, że scenicznymi środkami najlepiej bawili się sami (albo przynajmniej starali się bawić). Nie udało się im nawiązać kontaktu z małymi widzami, którzy na pewno mieli problem ze zrozumieniem onirycznego świata. Nie do końca też chyba zdawali sobie sprawę, że mała dziewczynka, z którą mogliby się momentami identyfikować (zwłaszcza jeśli idzie o bezsenność), zabiera ich na poszukiwania księżyca, a przecież taki był jej cel.

Nie doszukiwałbym się w opowieści Prusaka ani ukrytych treści, ani głębokiego sensu, ani pożądanego dydaktyzmu. Ot, dał reżyser upust imaginacji, próbując zamknąć ją w scenicznej konwencji. Szkoda, że wizją tą nie udało mu się zarazić zaproszonych do współpracy aktorów (jak zawsze świetnych technicznie) i przybyłych do teatru widzów. Nie było ani strasznie, ani śmiesznie. To jedyny nieciekawy spektakl Wrocławskiego Teatru Lalek. Dla pozostałych warto odstać swoje w długiej kolejce.

Grzegorz Ćwiertniewicz - doktor nauk humanistycznych (historia filmu i teatru polskiego po 1945 roku), polonista, wykładowca akademicki, autor wydanej pod koniec 2015 roku biografii Krystyny Sienkiewicz - "Krystyna Sienkiewicz. Różowe zjawisko"; należy do Polskiej Sekcji Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Teatralnych (AICT/IATC); jego teksty można przeczytać w "Teatrze", "Śląsku", "Polonistyce", "Dyrektorze Szkoły", "Kwartalniku Edukacyjnym" i "Edukacji i Dialogu", współpracował jako recenzent z Nową Siłą Krytyczną Instytutu Teatralnego im. Z. Raszewskiego w Warszawie (e-teatr.pl), wortalem "Dziennik Teatralny" i wortalem "Teatr dla Was"; obecnie związany z internetowym przeglądem teatralno-literackim "Yorick" Polskiej Sekcji Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Teatralnych.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji