Artykuły

Polscy Żydzi na Boskiej Komedii

O prezentacji "Zapisków z wygnania" w rez. Magdy Umer z Teatru Polonia w Warszawie i "1946" w reż. Remigiusza Brzyka z Teatru Żeromskiego w Kielcach na Festiwalu Boska Komedia w Krakowie pisze Joanna Raba w Teatrze dla Wszystkich.

Niepozorne środki mogą budować prawdziwe arcydzieła. Dowodzą tego "Zapiski z wygnania" - przedstawienie będące owocem współpracy Magdy Umer, Krystyny Jandy i Sabiny Baral, autorki wspomnień z roku sześćdziesiątego ósmego pod tym samym tytułem. Spektakl zaprezentowany w ramach festiwalu Boska Komedia w Krakowie absolutnie zjednał sobie festiwalową publiczność. Nie było ani chwili wahania - widownia wstała natychmiast po zakończeniu spektaklu, głośno oklaskując twórców.

Krystyna Janda z papierosem w ręku snuła historię młodej Żydówki Sabiny Baral wygnanej z Polski w sześćdziesiątym ósmym roku przez falę antysemickiej przemocy. Narracja przetykana lirycznymi piosenkami polskich i polsko-żydowskich poetów całkowicie pochłaniała uwagę i empatię widza. Spektakl spiętrzał emocje aż do kulminacyjnego "My, Golgota", przejmującego fragmentu poezji My, Żydzi Polscy Juliana Tuwima. W tej nastrojowej atmosferze monolog wybucha z imponującą wręcz siłą.

Pięćdziesiąt lat po tych wydarzeniach Sabina Baral jest już dorosłą, spełnioną biznesowo i rodzinnie kobietą, a z polską tożsamościowo nie wiąże jej już właściwie nic. Jednak jej wspomnienia pokazują wiele aktualnych problemów; dziedziczenie winy, skłonność ludzi do ślepej, nieracjonalnej agresji na tle narodowościowym, a także rozumienie tożsamości narodowej jako kategorii podlegającej indywidualnemu wyborowi, a nie zawartości DNA.

Przejmujące jest również zestawienie wyświetlanych pod koniec spektaklu obrazów z obchodów jedenastego listopada, na których na polskich flagach widnieją wizerunki agresywnie zaciśniętej pięści lub hasła "Polska dla Polaków". Palą się race, panuje chaos, pośród zamaskowanych nacjonalistów interweniuje policja.

Kojarzy się to silnie z freudowskim przymusem powtarzania przywołanym w spektaklu Remigiusza Brzyka "1946" [na zdjęciu], również zaprezentowanym na Boskiej Komedii. Tutaj reżyser kwestii żydowskiej nadaje już odmienną formę artystyczną. Nie ma lirycznych wzruszeń, ciężko o ciąg przyczynowo skutkowy. Z kalejdoskopu trzeba samodzielnie i z uwagą wyłowić historię o pogromie kieleckim z roku czterdziestego szóstego, w którym zginęło z rąk Polaków około trzydziestu Żydów. To prawdziwie niechlubna, a przede wszystkim brutalna i krwawa historia o nienawiści, która przerodziła się w prawdziwy szał mordowania jedynie za sprawą absurdalnej plotki.

Razem z zespołem Teatru im. Stefana Żeromskiego reżyser odzyskuje różne fragmenty wydarzeń, ale nie konstruuje ich z zamiarem realistycznego naśladowania historii. Brzyk sam nazywa swój spektakl "naszym małym Wielopolem", bo tak jak Tadeusz Kantor rekonstruował swój pokoik dzieciństwa, tak artyści odtwarzają różne aspekty pogromu kieleckiego.

Przez spektakl przewijają się strzępy informacji, obrazów, sugestii czy też scen egzemplifikujących pojedyncze, hipotetyczne wydarzenia. Kamera, prowadzona ręką aktora, prześlizguje się po tablicy obwieszonej fotografiami i straszy makabrycznymi dowodami zbrodni wyświetlanymi na przednich projekcjach. Mundurowy pokazuje pomiędzy segmentami scenografii, gdzie znalazł i zabił kobietę. Ktoś przymierza suknię ślubną w kieleckim salonie, podczas gdy obok Żydzi uczą się uprawiać ziemię rozsypaną na scenie i powtarzają lekcje języka hebrajskiego przed wyjazdem do Palestyny. Przez pewien czas widzimy muzealną wycieczkę po kamienicy, w której odbywał się pogrom, to znów szpitalny chaos po przywiezieniu ofiar. Nic nie jest pełne, wszystko jest rozsypane i pokawałkowane, a wiwisekcja tych zdarzeń wydaje się niemożliwa po wielu latach milczenia i wypierania wstydliwego tematu prymitywnej nienawiści wobec Żydów.

Spektakle Magdy Umer i Remigiusza Brzyka dotyczą zdarzeń, które dzieli dwadzieścia dwa lata. Jednak w tych historiach, niezależnie od siebie tworzonych i ujętych w odmienne środki artystyczne, można znaleźć wspólne mianowniki niechlubnej strony człowieczeństwa. Niezależnie czy pogromy były krwawe czy nie, to łączyła je atmosfera upokorzenia Żydów, przemoc fizyczna i psychiczna, ograbianie z dorobku życiowego, odmawianie tożsamości polskiej.

Temat antysemityzmu i skrajnego nacjonalizmu jest nadal aktualny. Łatwo być posądzonym o antypolskość, dotykając kwestii naruszających skostniały obraz martyrologiczny cierpiących i niewinnych Polaków. Jak jednak mówienie o krzywdzie polskich Żydów może być antypolskie - nawet jeśli ta krzywda została wyrządzona przez innych Polaków?

**

Joanna Raba - studentka teatrologii na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji