Artykuły

Alicja i świat fantazji

"Alicja w krainie czarów" Lewisa Carrolla w reż. Aleksieja Leliawskiego w Teatrze Lalka w Warszawie. Pisze Temida Stankiewicz-Podhorecka w Naszym Dzienniku.

Ileż to już adaptacji powieści Lewisa Carrolla "Alicja w krainie czarów" przewinęło się przez nasze sceny, nie mówiąc już o teatrach świata, a także o adaptacjach filmowych, musicalach czy grach komputerowych. Ostatnimi laty zrobiła się moda na zwielokrotnienie postaci głównej bohaterki powieści. I tak parę lat temu można było obejrzeć przedstawienie z dwiema Alicjami (jedna w wykonaniu starszej wiekiem aktorki, druga młoda), a nawet z trzema postaciami tej samej bohaterki, które różniły się wzrostem. Oczywiście, z takim podwojeniem czy potrojeniem postaci Alicji, z rozmaitym eksperymentowaniem wiąże się też interpretacja tekstu powieści, przesłanie, główna idea, nierzadko daleka od litery oryginału.

W powieści Carrolla Alicja jest dziewczynką, która zasnąwszy w ogrodzie, przenosi się do baśniowej, zaczarowanej krainy. Porusza się w rzeczywistości odrealnionej, w świecie snu, gdzie nie obowiązuje żadna logika, gdzie nie istnieją żadne związki przyczynowo-skutkowe. Świat snu, marzeń sennych rządzi się własnymi prawami. Toteż Alicja, wędrując po tym odrealnionym świecie, przebywa w rozmaitych miejscach, napotyka najróżniejsze zwierzątka, postaci i twory fantazji. Jest tu Biały Królik, jest Mysz, Gąsienica, uśmiechnięty Kot, Suseł, Kapelusznik, słynna Królowa Kier. Alicja z wszystkimi prowadzi rozmowy, bo - jak to w baśniach bywa - wszyscy mówią ludzkim głosem. Tyle że słowa zmieniają tu znaczenie, rzeczywistością przedstawioną zarówno w powieści, jak i na scenie rządzi logika absurdu, która jest przynależna poetyce snu. Tak więc wypowiedzi poszczególnych osobników mają niewiele wspólnego ze znanymi nam zasadami komunikowania się, a napotkane przedmioty zmieniają swoją formę, co Alicji wcale nie dziwi, bo przecież sama też jest w tym irracjonalnym świecie. Dopóki się nie zbudzi. A gdy się zbudzi, skończy się powieść i kończy się przedstawienie.

Najnowsze wystawienie "Alicji w krainie czarów" w warszawskim Teatrze Lalka na szczęście pozostaje przy jednej Alicji. Białoruski reżyser spektaklu i zarazem autor adaptacji, Aleksiej Leliawski, w swoim przedstawieniu połączył dwa plany: aktorski i lalkowy. Aktorzy nie zasłaniają się tu parawanami, dziecięca publiczność widzi aktora trzymającego lalkę uosabiającą postać, którą aktor gra. Dzieci przyjmują konwencję gry w teatr. Zamiast powieściowego ogrodu na scenie znajduje się pokoik Alicji, która w swoim śnie czy też wyobraźni przenosi się w rozmaite miejsca. Realizacja Leliawskiego posługuje się umownością, skrótem mającym przemawiać do wyobraźni dziecięcej. Ale dość ascetyczna scenografia, warstwa plastyczna pozbawiona w zasadzie wielobarwności (zarówno w kostiumie, jak i w dekoracji) nie za bardzo pobudza dziecięcą wyobraźnię. Ponadto ów skrót nie zawsze jest czytelny, zwłaszcza w owym przemieszczaniu się bohaterki w różne miejsca.

W roli Alicji występuje gościnnie Alicja Wachowska. Początkowo wydaje się trochę onieśmielona. Może dlatego w początkowej części spektaklu wypowiada swoje kwestie zbyt cicho, co może powodować, że w dalszej części widowni jej nie słychać. Dziewczynka na scenie wygląda na mniej niż 13 lat, które ma w rzeczywistości. I dobrze, ponieważ dziecięcy wygląd Alicji sprawia, iż dzięki temu jest bardziej wiarygodna w swojej dziecięcej ufności postrzegania świata bajkowego i mali widzowie mogą się z nią identyfikować. Niełatwy problem, jaki zazwyczaj mają reżyserzy z pokazaniem na scenie powieściowej sytuacji pomniejszania się i powiększania sylwetki Alicji, Leliawski rozwiązał za pomocą lalki, którą tytułowa bohaterka trzyma w ręku.

Tok narracyjny spektaklu nie zawsze utrzymuje się w dobrym tempie, czasami wręcz "siada" i tworzą się tzw. dziury dramaturgiczne, co może powodować znużenie i brak zainteresowania dziecięcej widowni. Także mało wyrazisty jest finał spektaklu. Ale wszystkie te uwagi są do naprawienia. Natomiast godny podkreślenia jest fakt, iż w odróżnieniu od wielu spektakli adresowanych dziś do dzieci (nawet tych najmłodszych, przedszkolnych) w przedstawieniu Aleksieja Leliawskiego nie ma scen agresywnych, pełnych przemocy, straszących dzieci i formujących je w patologicznym kierunku tzw. edukacji genderowo-seksualnej. A to dziś staje się, niestety, nagminne. Dlatego rodzice powinni szczegółowo dowiadywać się, jakie przedstawienia są proponowane ich dzieciom. Zaniedbania w tej przestrzeni mogą mieć nieodwracalne skutki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji