Artykuły

Robert Górski: "Prezes" to nie jest najgorsza ksywa

- To taka moja życiowa satysfakcja - nie dość, że grają mój tekst wybitni aktorzy, to jeszcze jestem wśród nich. No i odstaję od nich, ale może nie dramatycznie, bo to komedia i na poły kabaret, w którym czuję się dobrze - mówi Robert Górski, autor i odtwórca głównej roli w "Uchu Prezesa" przed premierą w Teatrze 6.piętro, w rozmowie z Witoldem Mrozkiem w Co Jest Grane 24.

Popularny serial komediowy doczekał się wersji teatralnej. W spektaklu "Ucho Prezesa, czyli scheda" przebiegły jak zawsze Prezes postanowi sprawdzić lojalność swoich współpracowników. Na scenie pojawią się m.in. Cezary Pazura, Janusz Chabior, Krzysztof Dracz, Jerzy Bończak czy Joanna Żółkowska.

WITOLD MROZEK: Co będzie z "Uchem Prezesa", jeśli Prezes straci władzę?

ROBERT GÓRSKI: Pewnie go nie będzie - nie ma Prezesa, nie ma i ucha, nie ma serialu. Ale nikt poważnie myślący nie przewiduje tego w najbliższej przyszłości. Może go pokonać tylko zdrowie, ale z tego, co słyszałem, nie jest z nim najgorzej. Wbrew nadziejom ludzi, którzy źle mu życzą, a jest takich niemało. Będzie więc chyba wszystko dobrze!

Nie boi się pan, że będzie już Prezesem na zawsze?

- Nie. Byłem już "na zawsze" Badylem, Premierem, teraz jestem "na zawsze" Prezesem. To się nie skończy, są jeszcze inne stanowiska na "p". Na przykład: papież. Poza tym często jestem po prostu "panem Robertem", nie jestem tak całkiem sklejony z Prezesem. Choć np. dziś kurier przyniósł mi paczkę i powiedział, że "ma paczkę dla Prezesa". Ale "Prezes" to nie jest przecież najgorsza ksywa.

Rozważał pan kiedyś podobno jako zawód aktorstwo?

- Myślałem trochę o tym, jak chyba każdy młody człowiek, który interesuje się trochę życiem artystycznym. Ale tak samo, jak myślałem o byciu strażakiem. Natomiast nigdy nie podjąłem żadnych większych kroków w tę stronę...

Zagrał pan już w teatrze u Roberta Talarczyka...

- Tak, ale myślałem, że pyta pan o moment, kiedy podejmuje się decyzje, co dalej z życiem po liceum. Bo wtedy myślałem o pójściu do szkoły teatralnej, zwłaszcza że zostałem kiedyś pochwalony przez nauczyciela polskiego za rolę komara. Siłą rzeczy, występując w kabarecie, jakimś tam aktorem jestem. Jest takie określenie: "aktor estradowy". Ale tutaj, przy okazji "Ucha Prezesa" - czy serialu, czy scenicznej edycji - mam okazję być wśród prawdziwych aktorów, i to nie byle jakich. To taka moja życiowa satysfakcja - nie dość, że grają mój tekst wybitni aktorzy, to jeszcze jestem wśród nich. No i odstaję od nich, ale może nie dramatycznie - bo to komedia i na poły kabaret, w którym czuję się dobrze.

Zawsze się zastanawiałem, kto odpowiada za casting do "Ucha Prezesa"? Kto decyduje o tym, że Andrzej Seweryn gra Jarosława Gowina, Grzegorz Halama - posła Piętę, a Michał Majnicz - Władysława Frasyniuka?

- Zajmuje się tym przede wszystkim Mikołaj [Cieślak], czyli serialowy Mariusz. Ja zajmuję się głównie pisaniem, a on znalazł sobie taką niszę jak wynajdywanie czasem nieznanych aktorów. W naszym serialu pojawiła się cała masa postaci, grają je nieraz aktorzy mało znani albo znani z teatru, ale nie ze scen warszawskich. Np. w roli Waszczykowskiego wystąpił Roland Nowak, aktualnie aktor teatru w Gnieźnie, wcześniej w Bydgoszczy. To było dla nas odkrycie - że jest tylu znakomitych aktorów charakterystycznych, o których mało kto wie. Większość tych wyborów była trafna, widzę więc przyszłość Mikołaja jako reżysera castingu w dowolnych produkcjach.

A jakim reżyserem jest Andrzej Horubała? Dziś ostry prawicowy publicysta i ważny człowiek w PISF-ie...

- A dlaczego pan o nim wspomina? Reżyserem "Ucha Prezesa" jest Tadeusz Śliwa.

Ale kiedyś pracował pan z Horubałą, a to ciekawy człowiek...

- To nasz znajomy, kolega, z którym kiedyś współpracowaliśmy przy okazji "Tygodnika Moralnego Niepokoju" ponad 10 lat temu. Jego głos jest zarejestrowany nawet w czołówce do takiego cyklu "Fabryka zbrojeniowa". Oni się wtedy dzielili reżyserią z Beatą Harasimowicz... To bardzo inteligentny, oczytany, elokwentny człowiek, z którym przyjaźnimy się do dziś. Niedawno został dziadkiem - jest nie tylko płodnym publicystą, ale też płodnym, wielodzietnym ojcem. Bardzo cenię Andrzeja, kupowałem "Do Rzeczy" głównie dla jego tekstów - esejów i recenzji. Bywało to kontrowersyjne, ale zawsze było ciekawe.

Jak by pan zatytułował serial o premierze Biedroniu?

- O premierze Biedroniu? Nie wiem, czy do tego dojdzie... Sam jestem ciekaw, jak ta postać się rozwinie. Wszystko jest dobrze, dopóki ktoś pozostaje w sferze mitu czy w sferze nadziei - bez żadnych konkretów. Ale w końcu będzie musiał przejść do konkretów, a wtedy idylliczny okres się skończy. Biedroń kojarzy mi się głównie z uśmiechem, z kimś bardzo pogodnym. Nie widziałem go w sytuacji zakłopotania. To tym zdobywa sobie sympatię, przez uśmiech, którego używa, rozmawiając nawet z przeciwnikami politycznymi.

O odcinku "Ucha..." z posłem PO Michałem Szczerbą pisano, że jest homofobiczny - ze względu na sposób przedstawienia tej postaci w najbardziej stereotypowy sposób, jako przegiętego geja...

- Nie zetknąłem się z taką krytyką, ale nie wszystko czytam. Pierwsze słyszę. Tyle już padło najdziwniejszych zarzutów pod adresem "Ucha Prezesa"... Nie wydaje mi się, żeby ten był akurat trafny. O wiele rzeczy można się do nas przyczepić, ale nie że jesteśmy brutalni, cyniczni albo poniżej powszechnie przyjętego poziomu kultury. Oczywiście, pewnie gramy czasem stereotypami. Ale nigdy nie jest to wymierzone brutalnie w jakąś osobę albo grupę. Śmiejemy się raczej z przywar, a nie z ludzi - jak napisał Krasicki - prawdziwa cnota krytyk się nie boi. Takie przynajmniej przyświeca nam hasło. Jak ono jest realizowane - pewnie różnie. Ale naszym zamiarem nigdy nie jest agresja.

Pracował pan też w reklamie. Jak zareklamowałby pan wasz spektakl w Teatrze 6. Piętro?

- Tego jeszcze nie było i tego już nie będzie (śmiech). To jedyna okazja, by zobaczyć tylu znakomitych aktorów w takich rolach. Byłem wczoraj na próbie generalnej i to jest uroczy widok - miałem taki obraz przed oczami, jakby dorośli ludzie bawili się lalkami. To ma swój bardzo fajny wdzięk. Bo to przede wszystkim jest komedia - nie szczegółowa polityczna analiza, nie nauka, nie przestroga, tylko czysta zabawa.

***

Premiera 21 grudnia o godz. 19.30 w Teatrze 6.piętro (PKiN). Następne spektakle 22 grudnia i 23 grudnia o godz. 16 i 19.30. Biletów brak, ale można rezerwować wejściówki.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji