Artykuły

W poszukiwaniu nieśmiertelności

Dopiero całkiem niedawno zaczęły powstawać filmy i spektakle dla dzieci, które, mam wrażenie, w dużej mierze przeznaczone są dla dorosłych, ale dzieci wychodzą z nich równie usatysfakcjonowane jak rodzice - felieton Magdy Huzarskiej-Szumiec w Polsce Gazecie Krakowskiej.

Doskonale pamiętam czasy, kiedy to z rodzicielskiego obowiązku bywałam na wszystkich wyświetlanych w kinie i realizowanych w teatrze bajkach. Nie zawsze było to łatwe do wytrzymania i to nie z powodu złej jakość tych produkcji. Zwyczajnie byłam znudzona kolejną teatralną wersją historii Czerwonego Kapturka czy filmową animacją o Królewnie Śnieżce, w której sporadycznie pojawiał się jakiś żart dla dorosłych. No, nie będę ukrywać, na "Shreku" bawiłam się doskonale, ale to był wyjątek, który potwierdzał regułę.

Dopiero całkiem niedawno zaczęły powstawać filmy i spektakle dla dzieci, które, mam wrażenie, w dużej mierze przeznaczone są dla dorosłych, ale dzieci wychodzą z nich równie usatysfakcjonowane jak rodzice. I choć pewnie nie wszystko rozumieją, to ich wyobraźnia zostaje uruchomiona, a zatrzymane w głowie obrazy mogą w przyszłości zakiełkować i pięknie rozkwitnąć. I taką właśnie moc ma "Kwiat paproci" Marii Wojtyszko, spektakl, który na deskach Teatru im. J. Słowackiego wyreżyserował Jakub Krofta.

Już podział sceny na dwa plany sugeruje, który bliższy będzie dzieciom, a który dorosłym. Autorka scenografii Matylda Kotlińska na proscenium stworzyła przestrzeń dla dorosłego bohatera przedstawienia, czyli Stanisława Wyspiańskiego (Daniel Malcher). Poznajemy go w paryskiej mansardzie, trawionego chorobą, która bynajmniej nie jest gruźlicą. Wytłumaczenie bardziej dociekliwym dzieciom, co to za przypadłość, twórcy sprytnie pozostawili rodzicom. Ale już przybliżenie tego, kim był Wyspiański, wzięli na siebie. Robi to w ich imieniu Hermes uosobiony przez Lidię Bogaczównę, która dowcipnie i ze swadą, przy pomocy zabawnej pani profesor i krzyczącego z widowni "hańba" znawcy teatru, wyjaśnia, dlaczego Wyspiański wielkim twórcą był.

Niebawem poznajemy jego największe marzenie, czyli osiągnięcie nieśmiertelności za sprawą sztuki. Nieśmiertelności, tylko że rozumianej po dziecięcemu, pragnie też mały Staś. Przedstawiająca wrednego nieco chłopca (w końcu wyrośnie z niego samolubny artysta), świetnie animowana lalka wierzy, że wieczne życie może dać jej jedynie tytułowy Kwiat Paproci. I tu twórcy na kilku poziomach, zarówno tekstowym, jak i wizualnym, wprowadzają nas w ewidentnie przeznaczony dla młodszych widzów świat baśni. Ale nie jest on zbyt przesłodzony, bo pewnie byłby mało atrakcyjny dla buszujących po internecie dzieci. Mamy tu nawiązujące do twórczości Wyspiańskiego potwory, wyczarowującą cuda obrotową scenę, kobietę o dwóch głowach, fruwających na linach aktorów, łącznie z Matką Boską, przypominającą Stasiowi jego zmarłą mamę. A do tego wszystkiego projekcje, prezentujące wjazd pociągu na stację w filmie bracii Lumire czy obrazujące spacer Wyspiańskiego po Krakowie w poszukiwaniu śladów swojej nieśmiertelności.

Mam wrażenie, że mali widzowie po wyjściu ze spektaklu będą wiedzieli, na czym polega nie do końca dosłownie pojmowana nieśmiertelność. A jeśli nie, to zadadzą o nią na pewno rodzicom kilka niegłupich pytań. I to już wystarczy, by mówić o sukcesie tego przedstawienia.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji