Artykuły

Szczecin. W styczniu polska prapremiera "Procesu" w Operze na Zamku

Po czterech latach od światowej prapremiery "Proces" Philipa Glassa zabrzmi pierwszy raz na polskiej scenie.

Opery współczesne rzadko są w Polsce wystawiane, tymczasem kolejna wchodzi na afisz Opery na Zamku, która na pierwszą produkcję w 2019 roku wybrała "Proces" Philipa Glassa, kultowego kompozytora, ojca amerykańskiego minimalizmu, muzyki zredukowanej do nieustająco powtarzanych motywów.

Spektakl, który zobaczymy w styczniu to operowa adaptacja blisko stuletniej powieści Franza Kafki. Libretto Christophera Hamptona (znanego m.in. z Oscara za scenariusza do filmu "Niebezpieczne związki") jest wierne oryginałowi. A muzyka Glassa, budująca napięcie i strach, doskonale pasuje do mrocznego tematu.

Józef K., menedżer banku, budzi się pewnego ranka, żeby się dowiedzieć, że został oskarżony za nieokreślone przestępstwo. Przyzwyczailiśmy się postrzegać "Proces" jako porażającą powieść o jednostce w autorytarnym państwie. Reżyserka Pia Partum zobaczyła w niej bardziej osobistą opowieść. Proces rozgrywa się w psychice bohatera. Mierzi go byle jaka rzeczywistość, byle jacy ludzie, on także czuje się byle jaki. I nie ma z tej sytuacji ucieczki.

Premiera 19 stycznia o godz. 19 w Operze na Zamku. Bilety kosztują 35-70 zł, na kolejne spektakle (20 stycznia, 30 i 31 marca) 25-65 zł.

**

ROZMOWA Z DYRYGENTEM

EWA PODGAJNA: Dlaczego "Proces" Philipa Glassa?

JERZY WOŁOSIUK, KIEROWNIK MUZYCZNY PRZEDSTAWIENIA, DYREKTOR ARTYSTYCZNY OPERY NA ZAMKU: Po polskiej premierze "Dokręcania śruby" Benjamina Brittena chciałem kontynuować nurt współczesnej opery kameralnej, w szerokim ujęciu XX wieku i muzyki nowej.

Mimo że "Proces" Philipa Glassa jest operą nową, z 2014 roku, to jestem przekonany, że jego język muzyczny jest dosyć uniwersalny i przemawiający do każdego widza.

Libretto powstało na podstawie arcydzieła literatury. "Proces" Kafki jest dziś chętnie podejmowany ze względu na tematy zniewolenia, wolności człowieka, pojęcia sprawiedliwości. Jednak w przypadku naszego przedstawienia nie będzie odniesień totalitarnych, politycznych czy religijnych, a raczej spojrzenie z perspektywy trzydziesto-parolatka w naszych obecnych czasach.

Jest to ciekawa pod względem muzycznym opera. Mam nadzieję, że to przyciągnie do nas tego widza, który zna Philipa Glassa z muzyki filmowej, który pomyśli: "Ciekawe, jak muzyka tego kompozytora brzmi w operze i ciekawe jak przedstawia on muzycznie "Proces" Kafki".

Czy muzyka filmowa i operowa to u niego dwie odrębne dziedziny twórczości?

- Opera "The Trial", czyli "Proces" jest kolejnym krokiem w jego twórczości operowej. Niewątpliwie daleko jesteśmy od tworów abstrakcyjnych z pierwszych oper "Einstein on the Beach" czy "Satyagraha", które językowo są zdecydowanie bliższe jego muzyce filmowej. "Proces" pod względem formalnym nawiązuje do opery klasycznej z fabułą, podziałem na sceny, dialogami i bliskim odzwierciedleniem powieści.

Na pewno w przebiegu muzycznym jest zdecydowanie więcej narracji i wątków niż w operach starszych, gdzie często jest tak, że jest jedna powtarzana formuła lub moduł rytmiczny, który trwa nieprzerwanie kilka lub kilkanaście minut. Ta repetytywność powoduje rodzaj transu, któremu trzeba się poddać. W "Procesie" ta technika jest jednak podporządkowana treści przekazywanej przez śpiewaków i ściśle powiązana z akcją.

Dzieło przeznaczone jest na kilkunastu solistów, z których część wykonuje kilka ról i na kameralną, kilkunastoosobową orkiestrę, w której są instrumenty dęte, drewniane, blaszane, kwartet smyczkowy, perkusja i fortepian.

Czy "Proces" to przerażająca muzyka? Powieść Kafki jest opresyjna.

- Opresyjna to jest też dobre określenie muzyki. Ale "Proces" Glassa jest też opisywany jako czarna komedia. Kompozytor siłą rzeczy tekst interpretuje przez muzykę, którą pisze. Wydaje się, że muzyka jest groteskowa, czy wręcz ironiczna, a sytuacja na scenie jest kompletnie inna. Ciekawe są te kontrasty.

Powierzyłem reżyserię Pii Partum, która wyreżyserowała w Operze na Zamku spektakl "Madama Butterfly". Znów będzie pracowała z Wojciechem Pusiem, który przy tamtym przedstawieniu realizował światła, a teraz przygotowuje scenografię i projekcje multimedialne i filmy, od których jest specjalistą. Wizualizacje będą istotnym nośnikiem napięcia i dopełnieniem tego, co się dzieje na scenie.

**

ROZMOWA Z REŻYSERKĄ

EWA PODGAJNA: 0 czym będzie pani "Proces"

PIA PARTUM, REŻYSERKA "PROCESU" W OPERZE NA ZAMKU: Kiedy przeczytałam powieść Kafki na nowo, uderzyły mnie rzeczy, których nigdy wcześniej nie zauważyłam: mianowicie powieść zaczyna się w dniu trzydziestych urodzin Józefa K., a kończy się w dniu urodzin trzydziestych pierwszych. W takie okrągłe urodziny wielu z nas ma ochotę wiele spraw w swoim życiu przemyśleć, zanalizować czy osądzić. I to jest właśnie rodzaj procesu.

Druga rzecz, która mnie uderzyła: w przedostatnim rozdziale, najdłuższym, najpotężniejszym i chyba najbardziej symbolicznym, w którym dochodzi do spotkania Józefa K. z księdzem w katedrze, tenże ksiądz wygłasza długą przemowę, w której informuje K., że jego proces jest procesem absolutnie indywidualnym, z którego gdyby chciał, w każdym momencie może zrezygnować....

Nie uciekniemy, oczywiście, od powszechnej interpretacji tej powieści: jako różnego rodzaju "izmów", które człowieka przytłaczają, wobec których człowiek pozostaje bezradny. To interpretacje, do których jesteśmy przyzwyczajeni jeszcze ze szkoły i są one w nas cały czas obecne... Ale mnie zainteresował w tej książce bardzo mocno wymiar osobisty, który w niej, wbrew pozorom, jest i który może nas poruszać w sferze emocjonalnej. Interesuje mnie sytuacja, w której człowiek postanawia dokonać analizy siebie samego, i w której stwierdza, że jednak żyje nie tak... Sam się osądza i sam na siebie wydaje wyrok...

Proces Józefa K, który coraz bardziej rozumie, że z osądzenia siebie, swojego życia, nie ma ochoty się wycofać, a jednocześnie osądza się coraz bardziej negatywnie, jest dla mnie jeszcze bardziej ciekawy, w kontekście, na który też dopiero teraz zwróciłam uwagę... Józef K. kojarzony jest przez nas z biednym urzędnikiem - tymczasem w powieści, Kafka przedstawia go jako menedżera banku, który jest zapraszany przez dyrektora na wypady weekendowe na jacht... Józef K. jest człowiekiem wykształconym, zawodowo spełnionym, dobrze sytuowanym, człowiekiem, który osiągnął sukces zawodowy, a mimo to, nagle się budzi i stwierdza, że to, co robi jest nic nie warte i pogrąża się, zanurza się w sobie... tworzy sam sobie swój własny proces...

Tak się złożyło, że równolegle czytam "Księgę niepokoju" Fernanda Pessoi, którą łączy z "Procesem" bardzo wiele podobnych refleksji. Tam bohater mówi, że leży na łóżku skulony i wytacza sobie proces każdego dnia...

Nasz "Proces" nie odbywać się będzie więc w budynku z napisem "Sąd", ale jest sądem metaforycznym i procesem bardzo wewnętrznym. Lubi pani muzykę Glassa?

- Wybór tytułu, z którego bardzo się cieszę, padł ze strony Opery. Moim ukochanym kompozytorem jest Salvatore Sciarrino, Philipa Glassa bardzo cenię, a tę operę uważam za doskonale skomponowaną, z wielką siłą, dramaturgią. Sam Glass nazwał ją neutronową bombą, bo ta muzyka rzeczywiście ma w sobie siłę i pędzącą moc. I nagle się zatrzymuje. Długo zastanawiałam się, czy robić w spektaklu przerwę, która jest zapisana przez kompozytora, czy pozwolić tej lawinie się toczyć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji