Artykuły

Dionizos jest kobietą

- Sytuację, w której mężczyźni decydują, co począć z kobietami, dobrze znamy z polityki. Próbujemy przejąć mównice i oddać je wreszcie kobietom - mówią reżyserka Maja Kleczewska i dramaturg Łukasz Chotkowski przed premierą "Bachantek" według Eurypidesa w Teatrze Powszechnym, w rozmowie z Dorotą Wyżyńską w Co Jest Grane 24.

DOROTA WYŻYŃSKA: Dionizosa w waszym spektaklu zagra Sandra Korzeniak. Nieprzypadkowo tę rolę powierzyliście kobiecie.

MAJA KLECZEWSKA: W znanych interpretacjach "Bachantek" Eurypidesa na scenie widzimy dwóch mężczyzn - Penteusza i Dionizosa, a pomiędzy nimi kobiety, które od nich zależą. Taką sytuację, w której mężczyźni decydują, co począć z kobietami, dobrze znamy z polityki. Panowie debatują o zaostrzeniu ustawy antyaborcyjnej, a my, kobiety, po raz kolejny wychodzimy na ulicę i protestujemy.

Dość tego - powiedziały aktorki podczas pierwszych prób, kiedy czytaliśmy wspólnie tekst Eurypidesa. Dlaczego kobiety znów mają podążać za mężczyzną? A co by było, gdyby tym duchem, przewodnikiem Bachantek, była jedna z nich? Z tego powstała idea, by Dionizosa zagrała Sandra Korzeniak. Ten wybór ustawia interpretację utworu, a raczej jego reinterpretację. W naszym spektaklu Dionizos nie jest rozwścieczonym, niszczącym wszystko mężczyzną, ale istotą, która niesie wolność, nową ideę.

ŁUKASZ CHOTKOWSKI: I nie jest fanatykiem religijnym. A Bachantki nie są dewotkami, nie mówią jednym głosem. W zapisie Eurypidesa chór jest zbiorowością. U nas każda z czterech aktorek, Bachantek, ma swój chór, jest podmiotowa i reprezentuje inną postawę.

M.K.: Trudno dziś mówić o jednym wspólnym głosie kobiet. Czytaliśmy teksty i manifesty działaczek z różnych krajów, z różnych źródeł i mamy poczucie, że jest to nieskończony wielogłos, który się dopełnia. Chóralny chaos głosów.

Jedną z waszych Bachantek - aktorkę Aleksandrę Bożek - można było usłyszeć przed Sejmem. Organizowaliście tam happeningi, które były częścią pracy nad spektaklem. Co dały wam te czytania? Zobaczymy ich fragmenty w spektaklu?

Ł.CH.: Tak, w spektaklu będą i nagrania spod Sejmu, i z ronda Dmowskiego, które grupa aktywistów w dniu 100-lecia uzyskania praw wyborczych przez kobiety przejęła w nocy i nazwała rondem Legalnej Aborcji. Pod Sejmem byliśmy raz w tygodniu przez dwa i pół miesiąca. Co wtorek o godzinie 16 Aleksandra Bożek, Bachantka Autonoe, czytała manifesty. Zaczęła od kanonicznego tekstu - przemówienia Simone Veil "O prawo do aborcji", wygłoszonego w parlamencie francuskim w 1974, potem sięgała m.in. po manifest kobiet z Argentyny, które pod parlamentem, sądem najwyższym na znak sprzeciwu rozebrały się do naga i ułożyły w stos martwych ciał. Czytała protest Rebeki Gomperts na temat zaostrzenia ustawy aborcyjnej w Polsce oraz fragmenty ze strony Kobiety w Sieci, o tym jak można uzyskać dostęp do bezpiecznej aborcji medycznej, jak uzyskać pigułki aborcyjne, jaka jest procedura ich pobierania.

Jakie były reakcje?

Ł.CH.: Bachantka uporczywie czyta do murów Sejmu i od murów Sejmu się odbija. Czasami posłowie wychodzili, robili zdjęcia, nagrywali na telefony czytającą Aleksandrę Bożek, czasem wyrażali swoje oburzenie.

M.K.: Przekonaliśmy się, co znaczy kobiecy głos w świecie. Nasza Bachantka nie krzyczy, ona po prostu mówi. I może tak mówić bez końca. Nikt jej głosu nie chce usłyszeć. Ale w jej samotności i niezłomności jest największa siła. Siła polega na nieustępliwości, powtarzaniu. Kiedyś w końcu jej głos nabierze znaczenia, trzeba być cierpliwym.

Nie pierwszy raz sięgacie po antyk, by opowiedzieć o tym, co tu i teraz. Tragedie antyczne powracają ostatnio na polskie sceny. Jan Klata wystawił w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku "Trojanki", w Ateneum oglądamy "Antygonę", a w Łaźni Nowej w Krakowie spektakl "Wałęsa w Kolonos" inspirowany "Edypem w Kolonos".

M.K.: O "Bachantkach" zaczęliśmy rozmawiać z Pawłem Łysakiem, obecnym dyrektorem Teatru Powszechnego, kiedy był jeszcze w Teatrze Polskim w Bydgoszczy, czyli ponad pięć lat temu. Temat czekał na swój moment. Dziś jest czas na "Bachantki". W tym roku mamy 100-lecie praw wyborczych kobiet, a na przestrzeni kilku ostatnich lat dokonało się wiele istotnych gestów, które wypływały od kobiet: "czarny Protest", wystąpienie w Cannes, ruch #MeToo, otwarta debata o przemocy domowej. Najsilniej działają na mnie liczby, statystyki, które pokazują nierówności w traktowaniu kobiet i mężczyzn. Można powiedzieć, że jesteśmy do nierówności przyzwyczajeni od lat, nie zaprzątaliśmy sobie nią głowy, ale w momencie, kiedy liczby stają się jawne i dyskutowane, to zdajemy sobie sprawę, jak to jest szokujące. Równie szokujące jest to, że wcześniej nas to nie oburzało.

Ł.CH.: Jak mogliśmy pomijać wstrząsającą statystkę, że w Polsce w wyniku przemocy domowej umierają co tydzień trzy kobiety, a na świecie na skutek niebezpiecznie wykonanej aborcji umiera co dwadzieścia trzy minuty jedna kobieta. I my na to nie reagujemy? Przechodzimy nad tym do porządku dziennego? Patriarchat ma się dobrze, jego matryca jest powielana przez mężczyzn oraz często przez kobiety. Walka o obalenie patriarchatu to wspólna sprawa kobiet i mężczyzn. Potrzebna jest nowa idea, która wyzwoli nas z napędzającej się przemocy i ekonomicznych zależności.

M.K.: A antyk tę nową ideę wnosi. Chodzi o diapazon, na którym tekst jest rozpisany. O rangę, tony. W tragediach antycznych idzie o to, co najważniejsze: o życie i śmierć.

Ł.CH.: Dlatego zależało nam na tym, żeby nie zgubić i nie unieważnić języka Eurypidesa. Najprościej byłoby powiedzieć: "Jakie to trudne, mówmy swoim językiem, zalejmy Eurypidesa współczesnymi manifestami", ale jest to jeden z kanonicznych dramatów napisany 2,5 tysiąca lat temu, brutalny fundament kultury europejskiej.

M.K.: Zależało nam, żeby przejąć język Eurypidesa i zrobić z niego siłę. Używamy też w spektaklu starogreki, a muzyka skomponowana przez Cezarego Duchnowskiego oparta jest na skali frygijskiej.

Ł.CH.: Dużo czasu zajęło nam wgryzanie się w tekst Eurypidesa. Konsultowaliśmy się z wybitnymi znawcami antyku, m.in. prof. Lengauerem. Wszyscy potwierdzili nam jedną ważną rzecz - Bachantek nie było, to męskie fantazje.

M.K.: Nie widziano w Grecji nagich kobiet biegających po górach i rozrywających w szale jelonki na kawałki.

Ł.CH.: Powstały w męskiej wyobraźni, z lęku. Mężczyźni przeczuwają, że kobiety mogą mieć i mają ogromny wpływ na rzeczywistość. Dlatego je deprecjonują, umniejszają.

M.K.: W spektaklu nie odpowiadamy na pytanie, co będzie po patriarchacie. Mówimy, że musi nastąpić upadek patriarchatu, żebyśmy w ogóle mogli rozmawiać o nowych wartościach. Nie poznamy nowego modelu świata, dopóki nie obetniemy głowy Penteuszowi, nie zniszczymy patriarchatu. W kobietach drzemie olbrzymia moc, która musi wybuchnąć. Siła, która idzie od kobiet, z głębi, jest jak tsunami.

Widzów zaskoczy scenografia. To dzieło holenderskiego artysty, które ma być przestrzenią demokratyczną. Jak w niej pracujecie?

M.K.: Przestrzeń Staala, którą nazwał "Unionizing the Polish Parliament", ma służyć również do spotkań podczas Forum Przyszłości Kultury organizowanego przez Teatr Powszechny. Dla nas to ciekawe wyzwanie, które inspiruje, uruchamia myślenie o sposobienie opowiadania i obecności aktora.

Ł.CH.: Składa się z czterech mównic. Kiedy zadamy sobie pytanie, czym jest mównica, czym jest mikrofon i komu są przypisane, to patrząc na historię polityki i kultury, wiemy, że to atrybuty męskie. Od czasów greckich, kiedy kobiety nie mogły brać udziału w dysputach, mównice należały do mężczyzn. A i dziś, kiedy kobieta przemawia, to albo się ją lekceważy i sugeruje, że jest szalona, histeryczka, albo obraża, że ma np. piskliwy głos. W przestrzeni naszego spektaklu próbujemy przejąć mównice i oddać je wreszcie kobietom.

***

"BACHANTKI" W POWSZECHNYM

Reżyseria - Maja Kleczewska, dramaturgia - Łukasz Chotkowski, scenariusz sceniczny - Maja Kleczewska, Łukasz Chotkowski, instalacja - Jonas Staal, muzyka - Cezary Duchnowski, kostiumy - Konrad Parol, światło, ustawienie kamer, projekcje - Jacek Kędzierski. Występują: Karolina Adamczyk, Aleksandra Bożek, Michał Czachor, Michał Jarmicki, Magdalena Koleśnik, Sandra Korzeniak, Mateusz Łasowski, Karina Seweryn, Julian Świeżewski. Premiera 7 grudnia o godz. 19 w Teatrze Powszechnym (ul. Zamoyskiego 20). Następne spektakle 8 i 9 grudnia.

FORUM PRZYSZŁOŚCI KULTURY

8-9 grudnia, Teatr Powszechny

Premiera "Bachantek" jest jednym z wydarzeń, które odbywa się w ramach drugiej edycji Forum Przyszłości Kultury organizowanego przez Teatr Powszechny pod hasłem "Feminizm! Nie faszyzm". W programie m.in. debata "Feminizacja - demokracja - praca. W stronę demokratycznej instytucji kultury" (sobota, godz. 11.30), rozmowa z Agnieszką Holland, Joanną Rajkowską i Olgą Tokarczuk (niedziela, godz. 10.30) oraz pokaz filmu Marty Dzido i Piotra Śliwowskiego "Siłaczki" (niedziela, godz. 19.30). Program: www.forumprzyszloscikultury.pl

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji