Artykuły

A my do Betlejem

"A my do Betlejem" w Teatrze Rampa w Warszawie. Pisze Anna Wittenberg w portalu Conamiescie.

"Z okazji nadchodzących świąt Bożego Narodzenia, chcielibyśmy Wam życzyć ciepła rodzinnego, pogody ducha, dystansu do rzeczywistości i wielu chwil pozwalających na uśmiech" - zdają się mówić widzowi twórcy spektaklu "A my do Betlejem".

Widowisko muzyczne opracowane i wyreżyserowane przez Piotra Furmana jest kompilacją koncertu najpopularniejszych kolęd, elementów pantomimy i baletu, oraz scenek rodzajowych, doskonale znanych wszystkim z okresu przedświątecznego. W rolach głównych, paradoksalnie, zostali obsadzeni nie aktorzy (którzy, prawdę mówiąc, zdawali się być jedynie bardzo harmonijnie komponującym się z resztą tłem), lecz światło i muzyka. Efekty uzyskane poprzez grę świateł są w tym spektaklu kluczem do prawidłowego odczytania treści, przesądzają o czytelności symboliki scen. Ponadto, podczas chwil statycznych, dają wrażenie magicznej wręcz fotograficzności. W trakcie oglądania widowiska, postrzeganie sceny, jak gdyby przez obiektyw aparatu staje się nieuniknione.

Odbiegając od tematyki oświetlenia - aktorstwo w spektaklu jest warte docenienia za jego unitarność. Największym walorem całej grupy jest dobrze dopracowana choreografia, zakładająca działanie wszystkich jako jednej całości. W "A my do Betlejem" nie ma miejsca na gwiazdorskie popisy, wielkie role, niezapomniane kreacje. Dialogi zostały ograniczone prawie do zera (nie licząc rozmów z publicznością), wszystkie partie słowne zamykają się w tekstach kolęd. I dobrze, gdyż zostało to opracowane z niewątpliwym poczuciem humoru, dając wrażenie (o dziwo) całkiem spontanicznych zachowań.

Minimalizm formy, objawiający się brakiem jakichkolwiek dekoracji oraz jednolitością i prostotą kostiumów, jest kolejnym atutem przedstawienia. Co prawda wymaga to od widza większego skupienia uwagi na spektaklu, lecz wynagradza ją dzięki doznaniom artystycznym. Niestety, forma półpantomimiczna, na którą zdecydował się Furman podczas realizacji widowiska okazała się pełną pułapek. Aktorzy, wchodzący na scenę kolejno, podczas określania przestrzeni nie uniknęli niekonsekwencji. Przechodzenie przez środek wcześniej ustawionego mebla, czy rozkładanie prezentów pod stołem, zamiast pod choinką to tylko niektóre z potknięć (z resztą wybaczanych na ogół przez publiczność).

Jak ocenić "A my do Betlejem" jednym słowem? Jest to o tyle trudne, że akcja spektaklu odbywała się na dwóch płaszczyznach. Pogodnej, kolędowej, przedświątecznej, momentami przypominającej warsztaty gospell dla najmłodszych, oraz bardziej enigmatycznej, trudniejszej w odbiorze, komentującej wydarzenia polityczne i społeczne. Za połączenie tych wątków dla całego zespołu ogromny plus. Dzięki temu, z przekonaniem, mogę polecić widowisko tym wszystkim, którzy chcieliby w atmosferę świąt wczuć się nieco inaczej, niż poprzez uczestnictwo w, proponowanym przez supermarkety "świątecznym szaleństwie".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji