Artykuły

Stary Teatr wychodzi na prostą

Jest niedosyt, ale i nadzieja - takie opinie słychać po premierze Strzępki i Demirskiego- pisze Aleksandra Suława w Dzienniku Polskim.

Miedzy ruinami kościelnej wieży, a szpitalnym łóżkiem Polacy rozprawiają o Polsce. A właściwie nie rozprawiają, tylko wyliczają trawiące kraj bolączki, od edukacji (stresującej) przez kulturę (upadającą), służbę zdrowia (niedziałającą) po politykę. Tę litanię krzywd twórcy "Roku z życia codziennego w Europie Środkowo-Wschodniej" czyli Monika Strzępka i Paweł Demirski ujęli w komediową formę, prezentując widzom zestaw przywar i przekonań, które lubimy przypisywać innym, ale dużo mniej chętnie dostrzegamy u siebie.

I wydawałoby się, że zamysł działa. Publiczność, która w ubiegły weekend po raz pierwszy zobaczyła spektakl, co i rusz wybuchała śmiechem, a całość nagrodziła owacjami na stojąco. Jednak widzowie, pytani o opinie po spektaklu, mówią że po twórcach "Triumfu woli" i "Bitwy Warszawskiej 1920" spodziewali się czegoś więcej. - Sporo można spektaklowi zarzucić, przede wszystkim oczywistości i wypowiadanie prawd, które wszyscy już wielokrotnie słyszeliśmy - mówi Weronika, która regularnie odwiedza Stary. - Nie jest rewelacyjnie, ale i tak o niebio lepiej niż w zeszłym sezonie -dodaje Joanna.

Podobnego zdania są krytycy. - Gdzieś zawiodła moc strzepko-demirskiej, retorycznej jazdy bez trzymanki, która wynosiła aktorów na poziom kontrolowanej szajby. Jakby za mało Strzępki w tej Strzępce, a jeszcze mniej Demirskiego w tym dziwnie nierównym tekście dramatu - mówi Justyna Nowicka, dziennikarka kulturalna. - Mieliśmy tu banały na temat klasy średniej, wypowiadane przez aktorów z powagą i namaszczeniem. Ale też ciekawy wątek pokręconej, polskiej religijności, wypierania korzeni, czy degradacji współczesnej inteligencji. To jednak radość patrzeć na artystów Starego, wszystkich, którzy nie cofają się przez żadnym ryzykiem, podejmują walkę o każde słowo, każdą scenę.

Być może głosy rozczarowania wynikają z faktu, że z premierą "Roku z życia" wiązano wielkie nadzieje. To pierwszy spektakl stworzony pod opieką Rady Artystycznej. Organ, w którego skład weszli Anna Dymna, Anna Radwan, Dorota Segda, Ewa Kaim, Radosław Krzyżowski, Roman Gancarczyk i Krzysztof Zawadzki -miał wyprowadzić teatr z impasu, w którym narodowa scena znalazła się po objęciu stanowiska dyrektora przez Marka Mikosa. Rada miała przekonać reżyserów do powrotu do teatru i czuwać nad jakością repertuaru. I można powiedzieć, że misję udaje się realizować, bo chociaż "Rok z życia" nie budzi powszechnego zachwytu, to jest oceniany jako spektakl bez porównania lepszy niż pozostałe powstałe pod rządami Mikosa. Oceniając spektakl warto też pamiętać że, jak mówił Demirski "Polityce", dzisiejsza narodowa scena nie jest tą samą, która była kilkanaście miesięcy temu. - Zmienił się zespół, bo jego młodsza część po zmianie dyrekcji odeszła - mówił, dodając że widzi jednak nadzieję na przyszłość. - Mam wrażenie, że idziemy w takim kierunku, żeby ten teatr odbić. Nie dla "lewackich twórców", ale dla publiczności. A ta, jak widać było podczas weekendowych pokazów spektaklu, wciąż kibicuje zespołowi Starego.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji